„Sandman” wrócił z drugim sezonem na Netflix, który jednocześnie zamyka historię Snu. Oficjalnie zakończenie serialu to decyzja twórców, jednak nastąpiła ona niedługo po tym, jak wobec Neila Gaimana, autora książęk i komiksów, wysunięto poważne oskarżenia. Pierwsza część finału według krytyków rozczarowuje – mimo nowej obsady, senną atmosferę zastępuje nużąca narracja i dłużyzny. I aż chce się napisać: „jak zachwyca, skoro nie zachwyca”?
[UWAGA! Spoilery]
Zmiany w obsadzie i nowe postacie w 2. sezonie Sandmana
Druga odsłona serialu fantasy „Sandman” przyniosła wiele zmian w obsadzie. Wśród nowych twarzy pojawiają się m.in. Esmé Creed-Miles jako Maligna, Adrian Lester w roli Przeznaczenia, Barry Sloane jako Zniszczenie oraz Clive Russell, który wciela się w Odyna. Do zespołu dołączyli również Freddie Cox (Loki), Laurence O’Fuarain (Thor), Ann Skelly (Nuala), Douglas Booth (Cluracan), gwiazda „Gry o tron” Jack Gleeson (Puck), Indya Moore (Wanda), Steve Coogan (Barnabas), Ruairi O’Connor (Orfeusz), objawienie „Punishera” Amber Rose Revah (bogini Ishtar) i Daisy Head (Judy Talbot).
Wprowadzenie nowych postaci miało nadać drugiemu sezonowi świeżości, jednak efekty okazały się mieszane. Widzowie mieli okazję zobaczyć m.in. łowczynię demonów Johannę Constantine czy boginię miłości, wojny i płodności Isztar, ale ich obecność – jak się wydaje – nie zdołała ożywić leniwej narracji.
Czytaj także: Netflix ogłosił zaskakujące premiery na lipiec 2025! To będzie oglądała cała Polska

Zakończenie Sandmana: czy to była decyzja artystyczna?
Netflix ogłosił, iż 2. sezon będzie ostatnią częścią „Sandmana”. Oficjalnie decyzja ta miała wynikać z pierwotnego zamysłu twórców, którzy uznali, iż historia Snu może być w pełni opowiedziana w dwóch sezonach. Jednak ogłoszenie to nastąpiło krótko po tym, jak Neil Gaiman został oskarżony o molestowanie przez grupę kobiet. Ten zbieg okoliczności wywołał spekulacje, czy motywacja nie była związana z wizerunkowymi problemami a nie artystycznymi celami.
Niezależnie od przyczyn, widzowie po trzech latach oczekiwania otrzymali sześć nowych odcinków, które rozpoczynają finałowy rozdział opowieści o Morfeuszu – władcy Śnienia.
Czytaj także: Zakończenie „Squid Game” wbija w fotel. Co naprawdę oznacza ostatnia scena? Będziesz zaskoczony!

Fabuła 2. sezonu: od piekła po świat śmiertelników
Początek drugiego sezonu oparto na tomie „Pora mgieł”. Sen odbywa rozmowy z rodzeństwem, a Śmierć przypomina mu o ukochanej, którą zesłał do piekła. Wyrusza po nią, ale Lucyfer przekazuje mu klucz do piekła, co rozpoczyna ciąg zdarzeń – zjawiają się delegacje różnych istot, domagające się władzy nad krainą potępionych.
Po trzech odcinkach fabuła przechodzi w wątki z tomu „Ulotne życie”. Sen i jego siostra Maligna wyruszają na poszukiwanie brata Zniszczenia. Wtedy akcja przenosi się z wymiarów fantastycznych do naszego świata, co nadaje serialowi nieco dynamiki.
Mimo tego, jak podkreślają krytycy, rytm opowieści pozostaje dosyć monotonny, brakuje mu elementów bardziej wciągających. Choć twórcy kontynuują rozwijanie mitologii, wplatają szereg dobrze znanych odbiorcy postaci i prezentują nowe wątki, jak demoniczne oferty „nie do odrzucenia” czy intrygi różnych bóstw, widzowie nie otrzymują intensywnego emocjonalnego zaangażowania i tajemnicy, które cechowało pierwszy sezon.
Czytaj także: Jej matka choćby po latach wierzyła, iż wróci z gór. Poruszający dokument o polskiej himalaistce na Netflixie. Nie można się oderwać

Krytyka narracji i odejście od poetyki Gaimana. Celowy zabieg?
Recenzenci zauważają, iż drugi sezon „Sandmana” cierpi na brak głębi. Dialogi są mało oryginalne i zostały pozbawione literackiego stylu, z którego znany jest Gaiman. Pierwotna poetyka, pełna podtekstów, metafor, „boskiej dwuznaczności”, profetyzmu czy wizjonerstwa, została zastąpiona językiem zdecydowanie bardziej bezpośrednim. Przez to całość została odarta w pewnym stopniu z mistycyzmu. Wiele do życzenia pozostawia również tempo narracji: jest zwyczajnie nierówne – długie sekwencje rozmów kontrastują z brakiem dramatycznych punktów kulminacyjnych.
Mimo obecności czarnego humoru i barwnych postaci, jak Kain, który igra z czarami gore, serial nie potrafi nadać opowieści spójnej tożsamości. Widzowie otrzymują zlepek dosyć senny, poprawny, ale nieco wyprany z emocji. Scenariusz wydaje się podporządkowany algorytmom Netfliksa, co odbija się na jakości narracji. Wszystko na pierwszy rzut oka jest takie, jak powinno: ale to wcale nie oznacza, iż jest dobre. Mimo tych wszystkich mankamentów wydaje się, iż fani serii, złaknieni po trzech latach nowych przygód Morfeusza, będą usatysfakcjonowani. Serial ma bowiem swoje momenty.
Czytaj także: Nowy dokument Netflixa odsłania tajemnice największej obławy w historii Wielkiej Brytanii. Trzyma w napięciu od pierwszej sekundy

Opinie recenzentów i odbiór przez widzów
Pierwsza część drugiego sezonu „Sandmana” spotkała się z dosyć chłodnym przyjęciem. Krytycy zarzucają twórcom brak odwagi narracyjnej, w wielu momentach sztuczność efektów wizualnych oraz rozciągniętą, nużącą konstrukcję fabularną. Choć wizualna strona serialu wciąż bywa zachwycająca czy wręcz imponująca – choćby w materii intensywności kolorów – to bez silnego scenariusza staje się jedynie poprawną, ale pustą w środku formą. Kościołem bez boga.
Wielu odbiorców wyraża ulgę, iż zbliża się koniec historii. Drugi sezon, zamiast porwać widzów finałem epickiej sagi, serwuje rozwleczoną narrację, która bardziej usypia niż intryguje. Nad serialem unosi się cień skandalu, który tylko wzmacnia wrażenie rozczarowania. Ale są i tacy, którzy uważają, iż twórcy stanęli na wysokości zadania. Jako atut wskazują elementy humorystyczne i barwność postaci. Ale czy to wystarcza?
Ostatnie odcinki swoją premierę będą miały już 24 lipca.

