Jan Borysewicz "naczelnym skandalistą show-biznesu"
Jan Borysewicz od ponad 40 lat śpiewa i gra w zespole Lady Pank. Zespół działa do dziś, a ich najbardziej znane przeboje, jak "Kryzysowa narzeczona", "Mniej niż zero" czy "Zawsze tam, gdzie ty" regularnie słychać w radiu. O rockowym muzyku powstała też niejedna książka. Michał Grzesiek w książce "Lady Pank. Biografia nieautoryzowana" nazwał go "naczelnym skandalistą naszego show-biznesu" - i nie bez powodu.Reklama
Wiele afer związanych z zachowaniem Borysewicza w przeszłości wynikało z jego nadmiernej sympatii do napojów wyskokowych. Niewłaściwe słowa czy zachowania muzyka na scenie w latach 80. doprowadziły choćby do zawieszenia działalności grupy na rok, a dla samego Jana skończyły się wyrokiem trzymiesięcznego aresztu, który jednak uchylono.
Już w kolejnych latach artysta potrafił pokłócić się z organizatorami wydarzeń, na których występował i wygłaszać w wywiadach bardzo kontrowersyjne kwestie. Oddani fani Lady Pank nie są więc szczególnie zaskoczeni ostatnim zachowaniem Borysewicza, ale afera zatacza coraz szersze kręgi.
Skandal na koncercie Lady Pank w Norwegii
Ostatni album studyjny Lady Pank "LP40" został wydany całkiem niedawno, bo w 2021 roku. Nieco później grupa wydała też płytę koncertową "MTV Unplugged". Zespół nie zamierza też zaprzestać koncertowania. 22 marca grupa zaśpiewała w Stavanger w Norwegii. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie problemy z oświetleniem sali, które w końcu wyprowadziły Borysewicza z równowagi. O wszystkim napisał jeden z uczestników wydarzenia, który uwiecznił całą sytuację na nagraniu.
"Oświetlenie oślepiało scenę, plus sporo jakiegoś jasnego światła latało też po publiczności. Chłop się wk...ił i tyle. To koncert rockowy. [...] Bez przesady, iż ileś razy gadasz, a ktoś dalej robi swoje. [...] Ten [oświetleniowiec] nie zrozumiał kilka razy, bo techniczna obsługa chyba była norweska, a raził i ich na scenie, i sporo światła na ludzi było. W końcu Janowi siadło" - wziął w obronę Borysewicza.
Jan Borysewicz wywołał kontrowersje
Na nagraniu, które w tej chwili krąży po sieci, rzeczywiście słychać, iż Borysewicz dał się ponieść emocjom. Podczas wykonywania przeboju "Tańcz głupia, tańcz" Jan prosto ze sceny zakrzyknął słowa, które były skierowane do oświetleniowca:
"Zgaś to białe, ch...u!" - słychać na filmie.
Okrzyk nie przerwał występu, a reszta zespołu choćby na niego nie zareagowała. Teraz pod udostępnionym nagraniem toczy się jednak żywa dyskusja. Część osób podeszła do sprawy z humorem, a choćby pochwaliła muzyka za... okrzyki co prawda niecenzuralne, ale za to idealnie komponujące się z rytmem utworu.
"Ale do rytmu" "Tekst Janka - bardzo ładnie został wykonany z dbałością o frazowanie - rytmicznie bez zarzutu, idealnie w trioli ćwierćnutowej. Cóż. Zawodowiec w każdym calu" "Trzeba zrozumieć też artystę i jego emocje. Słowa mogły być inne użyte. Ale czasami takie docierają najtrafniej" "To jest rock, a nie opera - czasami trzeba zakląć" - piszą internauci.
Pozostali są zupełnie innego zdania.
"Wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale można było to załatwić w bardziej delikatny sposób" "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść" "Porażka" - komentują inni.
A jakie jest wasze zdanie w tej sprawie?
Zobacz materiał promocyjny partnera:Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Jan Borysewicz nie gryzł się w język
Polsat Hit Festiwal 2025. Najlepsza impreza muzyczna