WENECJA 2023: Fassbender i Fincher wrócili. "Czy "Zabójca" jest zabójczy?

filmweb.pl 1 rok temu
Kolejny dzień Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, kolejny wyczekiwany tytuł. "Zabójcę" promują dwa nie lada nazwiska: David Fincher za kamerą, Michael Fassbender przed kamerą. Jak udał się nowy thriller twórcy "Zodiaka" i "Social Network"? Pisze Jakub Popielecki.

***

recenzja filmu "Zabójca", reż. David Fincher


This harming man

David Fincher, reżyser od seryjnych morderców, mówią wszyscy zawsze. Mniej słychać o tym, iż filmografia Finchera to dłubany skrupulatnie od lat portret… człowieka pracy. Reżyser, który przyszedł do kina jako typ od reklam i teledysków, musiał nie raz odczuć na własnej skórze, jak to jest być pachołem na kontrakcie. Zwłaszcza jego "Fight Club" i "Mank" pulsują frustracją korposzczura (ten pierwszy) i moralniakiem zleceniobiorcy (ten drugi). Teraz Fincher domyka nieformalną "trylogię pracy". "Zabójca" jest bowiem thrillerem o facecie, który ma zły work-life balance.


"To nie praca dla tych, którzy źle znoszą nudę", mówi na dzień dobry tytułowy Zabójca (Michael Fassbender). Faktycznie: przez większość czasu musi zabijać właśnie nią. Poznajemy go, kiedy czatuje w opustoszałym paryskim biurze, aż nadarzy się okazja, by wyeliminować zakontraktowany cel. Okazja jednak nie chce się nadarzyć. Zabójca walczy więc z oporem czasu, ciała i umysłu, by pozostać napiętym jak struna i gotowym do strzału. Zasypia i budzi się, zasypia i budzi się. Ćwiczy ciało, monitoruje ulicę, kontroluje puls, słucha muzyki, kuli się z zimna na krzesełku, zasypia ponownie. A kiedy wreszcie nadchodzi wyczekiwany moment… coś idzie nie tak. Mały kamyczek daje początek lawinie: puszczona w ruch kostka domina grozi zawaleniem całego pedantycznie wdrażanego systemu. Alternatywny tytuł filmu: "you had one job!".

To "job" z tezy Jonathana Crary'ego, który pisał o tym, jak późnokapitalistyczna logika totalnej dyspozycyjności stopniowo zawłaszcza cały nasz czas – łącznie ze snem – dążąc do ideału pracy "24/7". Nasz Zabójca szczyci się swoimi wysokimi kwalifikacjami i ekskluzywną ofertą, uważa się za "jednego z nielicznych", a nie "jednego z wielu". W rzeczywistości jest jednak anonimowym robotem na sznurkach podaży i popytu. Nie ma imienia, choć ma tysiąc fałszywych nazwisk. Ubiera się jak anonimowy everyman, "niemiecki turysta", z którym nikt nie zechce porozmawiać. Żyje w szeregu nie-miejsc: lotnisk, samolotów, stacji benzynowych, samochodów, pustostanów. Jada w McDonaldzie, pije kawę ze Starbucksa, robi zakupy na Amazonie, wynajmuje biuro w WeWorku, tylko z Airbnb zrezygnował, bo nie ufa najemcom i ich podglądackim kamerkom. Za stanowisko snajperskie służy mu podwyższane elektrycznie biurko – takie samo, przy jakim harują zastępy korposzczurów w dzielnicach szklanych domów całego świata. Kiedy w nocy ucina sobie na biurku drzemkę, wygląda jakby leżał na stole w kostnicy. To nie śmierć człowieka pracy, tylko praca jako śmierć człowieka. Zombie – idealny zleceniobiorca?

Całą recenzję "Zabójcy" przeczytacie na karcie filmu POD LINKIEM TUTAJ.

Zwiastun filmu "Zabójca"






Idź do oryginalnego materiału