Dziś ikona. A kiedyś? Marcin Dorociński to aktor, którego twarz zna cała Polska, choć on sam wciąż nie może się przyzwyczaić do rozgłosu. Nie dążył do bycia celebrytą – przeciwnie, sławę traktuje jako narzędzie, które może wykorzystać w służbie innych. Mimo imponującej kariery, pozostał człowiekiem wrażliwym, empatycznym i skromnym. Konsekwentnie stroni od błysku fleszy. Co skrywa jego osobisty świat, o którym rzadko mówi publicznie? Poznaj tę historię.
[Ostatnia publikacja na FB Viva.pl: 22.06.2025 r.]
Skromne początki w Kłudzienku
Urodzony w Milanówku w 1973 roku, dzieciństwo spędził w niewielkim Kłudzienku, gdzie musiał pokonywać pieszo 7 kilometrów, by dotrzeć do szkoły. Najwięcej czasu spędził przy osiedlu przy Instytucie Elektryfikacji i Mechanizacji Rolnictwa. Jak sam wspomina, to nie była przeszkoda – rodzina dawała mu siłę. Rodzice nauczyli go pokory i ciężkiej pracy, co wpłynęło na jego podejście do życia i zawodu. Matka była gospodynią domową (choć ukończyła technikum ekonomiczne), ojciec kowalem, a jego trzej bracia wybrali bardziej pragmatyczne ścieżki zawodowe, w tym służbę w policji (dwóch z nich, starszych), zaś młodszy kontrolera pojazdów. „Jestem wdzięczny za to, jak mnie wychowali”, podkreślał w rozmowie z WP, pytany o rodziców. Ale nie lubi wracać do przeszłości.
„Tylko nie pytaj mnie już, proszę, o to, jak to było w technikum, kiedy na praktykach w FSO wygniatałem wały korbowe. Kiedy ktoś zaczyna: „Pochodzi pan z Kłudzienka…”, wystarczy. To moje dzieciństwo. Było wspaniałe. Ale już się o tym nagadałem. Mój ojciec był kowalem. Tak. Mama skończyła technikum ekonomiczne. Tak. Ja się tego nie wstydzę. Ale to już było. Już nie chcę tego wałkować. Rośnie we mnie blokada, kiedy muszę to znowu powtórzyć", zarzekał się w rozmowie z VIVĄ! kilka lat temu. Uważa, iż nie jest interesujący jako osoba, a jedynie wykonuje interesujący zawód. Takie podejście czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym w świecie polskiego show-biznesu.
Czytaj także: Marcin Dorociński zagra w nowej ekranizacji legendarnej powieści. Znamy szczegóły!
O aktorstwie zdecydował przypadek i… kontuzja
Od najmłodszych lat wykazywał talent sportowy. Choć początkowo marzył o karierze piłkarza, uraz kolana zniweczył te plany. Później rozważał straż pożarną, ale to szkolne przedstawienia i zajęcia teatralne pokazały mu nową drogę. Dzięki wsparciu nauczycielek przygotował się do egzaminów do szkoły teatralnej, do której dostał się w 1993 roku. To wtedy zaczęła się jego droga do aktorstwa.

Pierwsze lata dorosłości i miłość do sceny
W okresie studiów i tuż po nich Dorociński imał się wielu zawodów. Pracował jako ochroniarz w jednym z warszawskich klubów, kelner (Qchnia Artystyczna w Zamku Ujazdowskim) i prezenter produktów dla mężczyzn (m.in. golarki i szampony). Pochodząc z rodziny wielodzietnej, musiał być zaradny. Wówczas również miał poznał Małgorzatę Kożuchowską, z którą miał randkować. Ale relacja nie przetrwała próby czasu.
Jego życie zmieniło się diametralnie, gdy został zauważony przez Krystynę Jandę – to był początek jego poważnej kariery aktorskiej. Mimo sukcesów, nie starał się o bycie „na świeczniku”.
Czytaj także: Poznali się w szkole teatralnej, zagrali razem w wielu produkcjach. Przyjaźń Agaty Kuleszy i Marcina Dorocińskiego jest wyjątkowa
Marcin Dorociński, żona Monika Sudół, „Paszporty Polityki”, Teatr Polski, Warszawa, 08.01.2008 rok

Marcin Dorociński, nagranie programu „Pytanie na śniadanie”, 09.09.2011 rok

Marcin Dorociński — żona i dzieci to jego przystań. Takim jest ojcem
Dzisiaj ulubieniec widzów jest w szczęśliwym związku ze scenografką Moniką Sudół, którą poznał na planie zdjęciowym do filmu „Pitbull". Ich związek natomiast owiany jest wielką tajemnicą. Pewne jest, iż wychowują dzieci: Stanisława, którego doczekali się w 2006 roku oraz Janinę, która przyszła na świat dwa lata później. „Mężczyzna jest jak bank – jak to mówi Marek Kondrat – musi zarabiać. Staram się, ale też nie sam, robimy to razem z Moniką. Najfajniej jest oczywiście o pieniądzach nie myśleć, niestety trzeba je zarabiać. Mam na głowie kredyt. Oczywiście, iż jestem odpowiedzialnym facetem. Robiłem w życiu różne rzeczy. Nie wstydzę się tego, jak trzeba będzie zająć się czymś innym niż aktorstwo, nie widzę przeciwwskazań”, zwierzał się na łamach magazynu VIVA!.
Obecnie uchodzi za jednego z najlepszych polskich aktorów. Przypomnijmy, iż zagrał u boku Toma Cruise'a w „Mission: Impossible", „Gambicie królowej", „Mayday" oraz w bardzo popularnym serialu Netflixa - „Wikingowie: Walhalla". W Polsce natomiast zagrał w: Pitbullu, Teściach i wielu innych produkcjach. W ostatnim roku zaś głośno był o kolejnym filmie z jego udziałem. Minghun w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego. „Myślę, iż jestem dobrym aktorem i dobrym człowiekiem", mówił o sobie ulubieniec publiczności. I choć ma świadomość, iż jest dobry, nie przepada za komplementami. Czuje się wówczas zakłopotany.
W dodatku wyróżnia go skromność. Niejednokrotnie podkreślał, iż niczym się nie różni od osób z innej branży. Według niego każda praca jest ważna i wszyscy zasługują na taki sam szacunek. Marcin Dorociński nigdy nie marzył o wielkiej karierze. Kocha aktorstwo i robi wszystko, by być najlepszy, a rozpoznawalność to tylko dodatek.
Sprawdź też: Marcin Dorociński pozuje ze światową gwiazdą, fani oniemieli. Coś niezwykłego
Sława, by pomagać innym. Taki jest Dorociński
Jest jednak świadomy, iż jego głos ma znaczenie. Wypowiada się w ważnych dla niego sprawach i bierze udział w wielu kampaniach społecznych, takich jak WWF Polska (od 2014 roku jest ambasadorem fundacji). „Tak naprawdę, to wspaniałą misję i najtrudniejszą pracę wykonują ludzie z WWF (Światowy Fundusz na rzecz Przyrody - red.) oraz ze schronisk, z którymi współpracuję. Ja jestem tylko „ścianą”, na której można powiesić ogłoszenia o gotowych do adopcji psach czy innych sprawach, które trzeba w tym temacie nagłośnić", mówił.
„Każdy z nas może oczywiście uczynić wiele dla środowiska. Boję się tych apokaliptycznych wizji, które roztaczają naukowcy mówiący o skutkach ocieplającego się klimatu. Dlatego powtarzam za każdym razem, iż dbanie o tę planetę nie jest przeciwko nikomu. To jest dobre dla nas wszystkich. I te decyzje powinny zostać podjęte odgórnie. By nas chronić”, dodawał. Marcin Dorociński nie ukrywa też, iż los chorych i bezdomnych piesków jest mu niezwykle bliski.
W 2022 roku o aktorze znowu zrobiło się głośną. Dlaczego? Ponieważ w jego imieniu Wiktora 2021 odebrała Bogumiła Siedlecka-Goślicka znana też pod pseudonimem jako Anioł na resorach. „Byłem bardzo wzruszony i wdzięczny Bogusi, iż zgodziła się odebrać tę nagrodę w moim imieniu i wygłosić niezwykle ważne przemówienie dotyczące wykluczenia osób z niepełnosprawnościami. Od lat staram się oddawać głos osobom, które walczą w słusznej sprawie, by mieli możliwość i przestrzeń zabrania stanowiska i walki o swoje prawa. Chciałbym, aby Polska nie zamykała oczu na potrzeby OZN i traktowała ich tak samo jak obywateli pełnosprawnych. Aby ich codzienne życie nie obfitowało w różnorakie bariery, które uniemożliwają im dostęp do infrastruktury, urzędów, kultury. Aby nie było już schodów, i krawężników. Dlatego tak ważnym było przemówienie Bogusi, szczególnie, iż jako jedyna nie mogła odebrać tej nagrody na scenie - jak inni. Był to dobitny przykład tego, z czym muszą się mierzyć się osoby z niepełnosprawnością w swoim codziennym życiu. Całym sercem wspieram OZN i jestem z Wami. Bogusiu! Jeszcze raz dziękuję!", czytaliśmy.
Aktorowi życzymy wszystkiego, co najlepsze.
Marcin Dorociński, premiera filmu „Mission Impossible: Dead Reackoning Part One”, Warszawa, 05.07.2023 rok
