Jak ekipa Pana Kleksa niechcący nabrała turystów w Erewaniu? Co miał na myśli Piotr Fronczewski, mówiąc, iż film został „zacnie podlany”? Który z dzieciaków napędził stracha odtwórcy głównej roli? Podczas gdy w kinach króluje nowa odsłona „Akademii…” cofnijmy się w czasie do lat 80.
Zadania przeniesienia przygód Pana Kleksa na duży ekran podjął się Krzysztof Gradowski. Reżyser nie miał łatwo, bo w 1983 r., kiedy ruszyła słynna seria, filmowcom brakowało jeszcze dostępu do technik ułatwiających realizowanie scen z pogranicza fantastyki. Inną sprawą były trudne czasy.
– W sklepach nic nie było. Trudno było kupić choćby deski, tkaniny czy farbę do zrobienia scenografii, realizatorzy dosłownie stawali na głowach, żeby chałupniczymi metodami wyczarować baśniowy świat Pana Kleksa – wspominał Piotr Fronczewski w książce „Ja, Fronczewski”.
Co ciekawe, 38-letni wówczas, odtwórca Pana Kleksa, nie był faworytem do roli ekscentrycznego profesora. Miał go zagrać Jan Kobuszewski, jednak na przeszkodzie stanęły powody zdrowotne.
– Szkoda, bo to był absolutnie zachwycający, fantastyczny, genialny pomysł, którego autorem był chyba Andrzej Wajda. Uważam, iż Janek byłby Kleksem idealnym – twierdzi Fronczewski, dodając, iż nie potrzebowałby on choćby charakteryzacji.
– Mnie przed każdym dniem zdjęciowym trzeba było nakładać na gębę ciężki futerał, pod którym pociłem się potwornie cały czas. Peruka, krzaczaste brwi, wąsiska, długa broda, piegi, okulary – codzienne umeblowanie mojej filmowej facjaty oznaczało 1,5 godziny mozolnej pracy charakteryzatora – opowiadał „Pan Kleks”.
Szczególnie męczące były sceny w 2. odsłonie przygód profesora, czyli w „Podróżach Pana Kleksa”, które realizowano m.in. w Armenii.
– To był środek lata, upały panowały nieziemskie. Podczas zdjęć na erywańskim lotnisku na pasie startowym było 50 stopni, a ja w tym dżinsowym fraku, kamizelce i reszcie kleksowego umundurowania po prostu się roztapiałem, umierałem z gorąca – wspominał aktor.
„Aptecos” nową atrakcją
Nie lepiej było w Bułgarii, gdzie nagrywano m.in. ujęcia tańca na pokładzie statku. Oprócz tego, iż był straszny upał, to jeszcze zepsuła się krótkofalówka – niezbędna do kontaktu z kamerzystą, filmującym wszystko z helikoptera. Operator próbował więc dawać manualne sygnały aktorom. Niestety, ci rozumieli jego znaki… opacznie i ruszali w tany, gdy ten nadawał sygnał „stop”. Dopiero po kilku godzinach, jak się okazało – zmarnowanego wysiłku – zorientowano się w braku komunikacji.
Ekipa Pana Kleksa niechcący zafundowała nową atrakcję turystom. Na czas zdjęć przy ruinach jednej z pogańskich budowli w Garni koło Erewania, zawiesili na górze ogromny napis „Aptecos”. Niestety, gdy filmowcy zbierali się już po zakończonej pracy, okazało się, iż nie ma dźwigu, który pomógłby usunąć wielką dekorację. Napis zostawiono, jednak nie na długo. Z prostego powodu. Zaczął wzbudzać on uwagę osób zwiedzających te okolice. Turyści fotografowali go z zapałem, przekonani, iż ruiny stanowią pozostałości po… zabytkowej aptece.
Inne towarzystwo było
Piotr Fronczewski mimo dyskomfortu związanego z charakteryzację, bardzo miło wspomina czas spędzony na planie wszystkich odsłon przygód Pana Kleksa. Filmy te zostały też przez dorosłą część obsady, „zacnie podlane”.
- POLECAMY: Człowiek z wielkim gestem, mąż swojej siostrzenicy… Czego możesz nie wiedzieć o Ignacym Łukasiewiczu
– Zawsze kręceniu towarzyszyły długie wieczorne rozmowy, anegdoty, opowieści. Film wywoływał w ludziach przypływ fantazji. Inne towarzystwo było. Ludzie inni. Trochę weselsi niż dzisiaj, chyba też mądrzejsi, a przede wszystkim z większym poczuciem swobody, bez dwóch zdań, mniej skrępowani, nie zdyscyplinowani i nie tak higieniczni jak dziś – wspominał Fronczewski.
Wielkie chłopisko z akademii
Aktor bardzo chwalił sobie również współpracę z dziećmi. Co ciekawe, 24 uczniów Akademii wybrano z ponad 400 kandydatów! Wszyscy byli uczniami warszawskich szkół muzycznych. Szczęśliwcy, którzy zagrali w filmie, musieli dodatkowo przejść 3-miesięczne szkolenie choreograficzne.
– Bardzo się z tą dziecięcą hałastrą zżyliśmy na planie i polubiliśmy. Fajni chłopcy, weseli, muzykalni – mieliśmy sporo dobrej zabawy razem, chociaż praca bywała ciężka. choćby w przerwach między ujęciami mówili do mnie per „panie profesorze”, ale poza tym nasze relacje były dość partnerskie – opowiadał odtwórca głównej roli, Marcinowi Mastalerzowi. – Ja w ogóle mam metodę pracy z dziećmi, iż traktuje je dokładnie tak samo jak wszystkich innych kolegów, z którymi gram. Nie stosuję żadnych sztuczek, żadnej taryfy ulgowej ani protekcjonalności, ale też nie pouczam. Uważam dzieci za myślące i rozumne osoby, równie ważne jak dorośli, i tak staram się je traktować. To się zawsze sprawdza – podkreśla aktor. Dobre relacje zaprocentowały, o czym przekonał się po ponad 30 latach. Anegdotą tą podzielił się w książce „Ja. Fronczewski”.
– Idę sobie ulicą, a z naprzeciwka nadchodzi jakieś wielkie chłopisko i natrętnie mi się przygląda. Myślę sobie: „Niedobrze, będzie jakaś draka”. I rzeczywiście, facet nagle zastępuje mi drogę, a wyższy jest ode mnie o pół głowy, ciężka sprawa. No, ale nie zdążyłem się jeszcze poważnie przestraszyć, a on mówi: „Pan Fronczewski? Nie poznaje mnie pan? Myśmy przecież razem grali w „Akademii Pana Kleksa”…
„Krótkie” 3 godziny
Seria filmów o ekscentrycznym profesorze z kolorowymi piegami, skutecznie zawojowała nie tylko dziecięce serca. Przed debiutem pierwszego filmu, pojawiły się wątpliwości, jak odbiorą go dzieci, czy 3 godziny to nie za długo jak na młodą widownię. Rozwiała je pewna mała, około 8-letnia dziewczynka.
Wychodząc z kina po premierze „Akademii…”, przechodziła obok reżysera. W pewnym momencie usłyszał on jej zdziwiony głosik: „Mamo, dlaczego film trwał tak krótko?”…
CZY WIESZ ŻE…
- Jan Brzechwa napisał „Akademię pana Kleksa” w czasie okupacji.
- „Akademię Pana Kleksa” kręcono w Nieborowie, Piotrkowie Trybunalskim i na zamku w Gołuchowie. Jego premiera odbyła się 30.01.1984 r.
- „Podróże pana Kleksa” trafiły do kin w 1986 r. Film kręcono był w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, w ZSRR i Bułgarii.
- „Pan Kleks w kosmosie” powstawał w 1988 r. na terytorium Polski, Czechosłowacji i ZSRR.
- „Tryumf pana Kleksa” był połączeniem filmu aktorskiego i animowanego. Na ekrany trafił w 2001 r.
- Tylko w ciągu pierwszego kwartału „Akademię Pana Kleksa” obejrzało ponad 4 miliony Polaków, a w ciągu trzech lat – ponad 14 milionów. Pobił tym samym m.in. „Seksmisję”.
- Sławomir Wronka – odtwórca Adasia Niezgódki został fizykiem, uzyskując stopień doktora. w tej chwili jest kierownikiem Zakładu Fizyki i Techniki Akceleracji Cząstek Instytutu Problemów Jądrowych im. Andrzeja Sołtana w Otwocku.
Źródła informacji: Marcin Mastalerz, Piotr Fronczewski, „Ja, Fronczewski”; Bartłomiej Kluska/www.gadzetomania.pl, www. joemonster.org; filmweb.pl