W pogoni za rozumem

filmweb.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Czekacie na nową część "Dziennika Bridget Jones"? Już nie musicie, bo mamy Dziennik Bridget Jones w domu! Tak przynajmniej mówi nam wcielający się w matkę z mema Netflix. Na telewizorze czeka jednak "Tak jakby w ciąży", w którym także spotkacie poszukującą miłości i kochającą jedzenie oraz alkohol kobietę w średnim wieku. Jak to zwykle bywa, domowa wersja przedmiotu pożądania niekoniecznie jest tak sycąca jak oryginał, czasem może się wręcz skończyć zatruciem pokarmowym.

  • Netflix
  • Scott Yamano

Tytułem wstępu zaznaczyć muszę jedno: jeżeli jesteście fanami twórczości Amy Schumer, zaśmiewacie się do łez przy jej stand-upach, a "Jestem taka piękna" to Wasz comfort movie, "Tak jakby w ciąży" stanowi pozycję obowiązkową. Dostaniecie tu więcej tego, co zwykle; scenariusz często i gęsto sięga po dowcipy i anegdoty z jej scenicznych występów; na ekranie odegrana zostaje m.in. joga prenatalna wyśmiana w nominowanym do Złotego Globu "Amy Schumer: Emergency Contact". Komiczka, która poza wystąpieniem w roli głównej wcieliła się tu także w producentkę i współscenarzystkę, włożyła w ten film całą swoją artystyczną osobowość, wypełniając każdą scenę żartami z seksu, wagi, problemów zdrowotnych i alkoholizmu. jeżeli jednak Amy nie jest Waszą komediową guru, możecie się nieźle rozczarować.

Wzorem The Rocka porównującego "Czerwoną jedynkę" do skali imaksowego doświadczenia "Oppenheimera" Christophera Nolana, Amy Schumer w wywiadzie udzielonym Yahoo stwierdziła, iż "Tak jakby w ciąży" jest tragedią na miarę "The Brutalist". W oscarowym filmie Brady'ego Corbeta węgierski architekt marzy o stworzeniu swojego dzieła życia; podobne aspiracje ma czterdziestoparoletnia nauczycielka Lainy, ale zamiast brutalistycznej perły architektury chodzi o dziecko. Temat macierzyństwa ustanowiony zostaje w prologu, gdzie dowiadujemy się, iż mała Lainy, wspólnie z przyjaciółką Kate (Jillian Bell), wychowały się jako półsieroty, bez matek i już w podstawówce bawiły się głównie w dom. Kilkuletnia protagonistka głęboko wierzyła, iż poród i opieka nad potomkiem stanowi sedno życia kobiety.

  • Netflix
  • Scott Yamano

Trzy dekady później kilka się zmieniło, bohaterki dalej są w podstawówce, tym razem już po drugiej stronie biurka, dalej niosą te same przekonania i dalej ich nie urzeczywistniają. Gdybyśmy za autorką kontynuowali porównanie z nagrodzonym w Wenecji dramatem, można by powiedzieć, iż Lainy wciąż żyje w świecie fantazji, uciekając od codzienności niczym odurzony heroinowym nałogiem László Tóth. Za maksymą Hitchcocka musi jednak dojść do trzęsienia ziemi, po którym napięcie zacznie rosnąć, a bohater zostanie zmuszony do rozpoczęcia swojej podróży ku wewnętrznej przemianie. W tym przypadku jest to kumulacja tragicznych wypadków: długoletni partner Dave (Damon Wayans Jr.) odchodzi do kochanki, Kate zachodzi w ciążę, a stan błogosławiony ogłasza choćby dwadzieścia lat młodsza koleżanka z pracy, aspirująca influencerka, której Lainy serdecznie nie znosi. Z drugiej strony są pozytywy: spotkany w kawiarni typ w dresie, który okazuje się mieć na imię Josh (Will Forte), jest przeuroczy, flirtuje i ma perfekcyjnie pasujące poczucie humoru. Gdy wszystko się wali, a w nasze życie uderza tir rzeczywistości, możemy się z nią skonfrontować albo uciec jeszcze głębiej w świat iluzji. Zbieg okoliczności i szczęśliwych (?) wypadków pozwala Lainy wybrać tę drugą ścieżkę: kobieta zaczyna udawać, iż sama też jest w ciąży, co nie tylko karmi jej potrzebę ciągłej uwagi, ale także pozwala zbliżyć się do faceta ze snów.

  • Netflix
  • Spencer Pazer

Reżyser Tyler Spindel zjadł zęby na mainstreamowej komedii, oglądanej przez tłumy i nienawidzonej przez krytykę. Jako aktor kręcił się w uniwersum Adama Sandlera, pojawiając się w takich klasykach jak "Jack i Jill" czy "Nie zadzieraj z fryzjerem", po drugiej stronie kamery stworzył szereg przebojów Netfliksa, na czele z "Niewłaściwą Missy". Ta ekspertyza w humorze sprzed ponad dekady znajduje swoje odzwierciedlenie w "Tak jakby w ciąży". Gagi cytują tu "Seks w wielkim mieście", nawiązują do "Druhen", a konotacje z dziennikiem wspomnianej już Bridget Jones są bardziej niż ewidentne. Całość zdaje się być podróżnikiem w czasie z ery "Płytkiego faceta".

Znajduje to też odzwierciedlenie w fakcie, iż główna bohaterka jest najgorszym i najbardziej denerwującym człowiekiem, jaki chodził po tej ziemi, co absolutnie nie zostaje sproblematyzowane przez fabułę. Nasza protagonistka nie jest zainteresowana niczym poza samą sobą, innych ludzi traktuje całkowicie instrumentalnie, mając gdzieś ich uczucia i emocje. Potrafi choćby mieć pretensje do swojej odwiecznej przyjaciółki za to, iż ta woli mieć zawodową położną przy porodzie, zamiast niej. Najgorszym aspektem jej osobowości jest jednak uwielbienie wobec seksualizacji oraz parentyfikacji dzieci. Kilkulatkom tłumaczyć więc będzie, czym jest trójkąt, z kim uprawiała seks, pojawia się też gag, którego pointą jest ciąża piętnastolatki. Schumer raz na jakiś czas sugeruje też intelektualizm swojej postaci, każąc jej czytać drugi tom "Genialnej przyjaciółki" Eleny Ferrante czy recytować "The Kiss" amerykańskiej postmodernistycznej poetki Anne Sexton. Te dysrupcyjne momenty w żaden sposób nie uzupełniają się jednak z resztą zachowań postaci, co najwyżej sugerują – nieistniejący – wątek jej frustracji brakiem możliwości zrealizowania zawodowych ambicji i utknięciem w pułapce nauczania wczesnoszkolnego.

  • Netflix
  • Scott Yamano

Szukając jakichkolwiek zalet "Tak jakby w ciąży", warto wspomnieć, iż film jest bardzo kolorowy, każdy kadr przepełniony jest jasnymi barwami, a liczne panoramy Brooklynu przywodzą na myśl kino Woody’ego Allena. Estetycznie obraz kojarzy się najmocniej z "Emily w Paryżu", ale wypranym z pastiszowości hitowego serialu z Lily Collins. Za zdjęcia odpowiada tu zresztą laureat Złotej Palmy Stuart Dryburgh, idealny człowiek do tej roli, bo mający w CV teksty źródłowe: "Seks w wielkim mieście" czy "Dziennik Bridget Jones". Także, choćby jeżeli nie rozbawi Was żaden dowcip, postacie doprowadzą do szewskiej pasji, a wtórność całości sprawi, iż mycie naczyń wyda się kuszącą alternatywą spędzenia wieczoru, przynajmniej oczy się nie będą męczyły.
Idź do oryginalnego materiału