Książki to s*ki. Najlepsze czyta się szybko, bo nie można się od nich oderwać. Później ciężko wrócić do rzeczywistości, bo książka tak bardzo weszła ci w głowę, iż nie możesz przestać o niej myśleć. Najlepiej, gdyby na stoliku leżało wtedy kilka kolejnych tomów, by przedłużyć tą słodką torturę. Książki potrafią zrobić zamęt w życiu i to jest w nich najlepsze. To cudowne uczucie i każdy książkoholik uwielbia oderwać się od realu i wejść chociaż na chwilę w świat literacki, nieprawdziwy, a tak wspaniały i wciągający.
"W cieniu terapeutki. Zazdrość" wywołało we mnie powyższe emocje i jak zawsze piszę recenzję od razu po skończeniu czytania, by na gorąco wyrazić swoją opinię o tym thrillerze, który premierę będzie miał już 06.10.2021.
Czy Anna Krystaszek udźwignęła ten debiut?
Serio to debiut? Naprawdę ta pani nie napisała już co najmniej kilku książek? Przecież ją się czyta jak "starą wygę". Jakby dokładnie wiedziała, czego czytelnikowi potrzeba, jak zrobić mu literacko dobrze i pozwolić odczuwać tyle emocji ile się da.
Policjantka z Częstochowy ginie na służbie dźgnięta nożem. Rozpoznała sprawcę, ale nie zdążyła o tym nikomu powiedzieć. Gdy na miejsce przybywa jej partner komisarz Wilk, jest już za późno. Od tamtej chwili minęło sześć lat, a zabójca wciąż nie został schwytany.
Również przed sześciu laty doszło do wypadku samochodowego, w którym zginęli mąż i syn Magdy, psychoterapeutki. Długo nie mogła się pozbierać po tej tragedii. Próbowała popełnić samobójstwo. Teraz odbudowuje swoje życie i znów prowadzi terapię. Jednym z pacjentów jest Adam - młody człowiek, który chce się uporać z traumami dzieciństwa i dręczącymi go demonami przeszłości.
Któregoś dnia pod domem terapeutki zostaje znalezione ciało zamordowanej kobiety... Jak się okazuje to jedna z pacjentek Magdy. Kim jest zabójca? Czy zbrodnia ma jakiś związek z wypadkami sprzed lat? Jaką rolę w tej sprawie odegrał Adam? Młody prokurator Jan Hejda próbuje rozwiązać zagadki.
Są takie książki, w których wielowarstwowa fabuła z wieloma narratorami denerwuje, męczy i nudzi. Do tej kategorii nie należy debiut Anny Krystaszek. Tutaj aż trzęsiemy się z ciekawości przeskakując między bohaterami, jesteśmy ciekawi ich spojrzenia na życie i obecną sytuację. Przy tym cały czas zostaje utrzymana spójna fabuła co jest ogromnym atutem.
Nie będę owijać w bawełnę.
Od razu napiszę. Ten thriller zdobył u mnie 10/10 i spełnił moje oczekiwania względem tego gatunku w 100%. Mam tyle myśli w głowie, iż nie wiem czy uda mi się przelać je wszystkie w tym poście.
Bohaterowie - czy są normalni?
Jestem zaskoczona w jak "normalny" sposób autorka przedstawiła bohaterów. Bardzo podobał mi się wzajemny szacunek okazywany sobie przez policjantów, wsparcie i zrozumienie. Pozostali bohaterowie także zostali napisani z pomysłem. Główna postać - terapeutka Magda to kobieta, od której czuć dobro i wrażliwość. Mamy wrażenie jakbyśmy znali ją od lat i razem z nią odczuwamy smutek po stracie rodziny. Komisarz Wilk - świetny policjant z przeszłością. Ma wiele twarzy. Olga - przyjaciółka Magdy, charakterna babka, która nie da sobie w kaszę dmuchać i wielu innych. Nie mogę zapomnieć jednak o moim ulubieńcu. Stworzenie postaci Jana Hejdy to prawdziwy majstersztyk. Młody prokurator pochodzący ze Śląska, który wciąż w swoich wypowiedziach nie może zapomnieć o gwarze śląskiej. Do tego jest elegancki, szarmancki i nie boi się działać. Miłe zaskoczenie, ponieważ przeważnie w książkach czytamy o gburowatych, wywyższających się prokuratorach, którzy nie szanują policjantów. A tu takie zaskoczenie!
Co z fabułą? Czuć napięcie?
Fabuła jest bardzo ciekawa. Partnerka komisarza Wilka ginie podczas przeprowadzonej tajnej akcji, rodzina Magdy także ginie, ale w tragicznym wypadku. Sprawy jakoś się ze sobą łączą, ale ostatecznie nie zostają rozwiązane. Wiele lat później, drobny szczegół wskazuje na to, iż mogły być jednak powiązane bardziej niż komukolwiek się wydawało. Śledztwo zostaje wznowione. Interesująca, dobrze poprowadzona, zaskakująca - taka właśnie jest historia bohaterów thrillera "W cieniu terapeutki. Zazdrość". Wciągniecie się, obiecuję.
Czy zakończenie mnie zawiodło?
Wręcz przeciwnie. Od połowy książki miałam pewne podejrzenia co do głównego sprawcy wszystkich niepożądanych działań. I faktycznie dobrze trafiłam. Nie przewidziałam jednak pewnego szczegółu, który sprawił, iż przy ostatnich stronach zbierałam szczękę z podłogi. Tego się nie spodziewałam i właśnie ten fakt, sprawił iż mój zachwyt nad przeczytaną powieścią pozostało większy. W końcu zakończenie w książkach definiuje ich jakość prawda? Mam też nadzieję, iż autorka pomyśli nad stworzeniem serii, ponieważ bohaterowie mają ogromny potencjał na to, by poznać ich z wielu różnych perspektyw.
Podsumowując
Jestem zachwycona tym debiutem. Zamknęłam książkę, ale chciałabym do niej wrócić, znów ją czytać i przeżywać to, co się tam wydarzyło. Ostatni raz takich emocji doświadczyłam podczas czytania książek Karin Slaughter z cyklu Hrabstwo Grant.
Ta recenzja prawie wypaliła moją klawiaturę, ale tak to jest kiedy pisze się "na gorąco". Wtedy wrażenia są najświeższe, a emocje przez cały czas rozgrzane. Wielu recenzentów działa w ten sposób i dzięki temu mamy na rynku tyle wspaniałych i szczerych opinii. Ja sama chętnie poczytam inne relacje na temat tej książki, ponieważ jestem ciekawa, czy pozostali recenzenci i czytelnicy także będą zachwyceni niczym ja.
Jedyne co bym zmieniła to zabrałabym ze strony tytułowej recenzje i przeniosła na końcową stronę, tam gdzie opis książki. Mnie osobiście zawsze takie polecajki od innych znanych nazwisk zawsze lekko odstraszają. Dobra literatura obroni się sama, a o powieść Anny Krystaszek nie mam obaw.