Upadek Kanye West w obiektywie: dokument In Whose Name? odsłania mroczną prawdę

miumag.pl 2 godzin temu
Jesień 2025, a świat kultury znów mówi tylko o Kanye Westcie – dziś znanym jako Ye. Dokument In Whose Name?, zrealizowany z ponad 3000 godzin nagrań, ukazuje nie tylko portret artysty w kryzysie, ale i obraz człowieka rozdartego między geniuszem a autodestrukcją. To film, który nie pozwala przejść obok obojętnie – równie fascynujący, co niepokojący.
W artykule przeczytasz o:

Dlaczego dokument Nico Ballesterosa jest tak wyjątkowy na tle innych filmów o Ye.
Najbardziej poruszających momentach, które odsłaniają prawdę o artyście.
Kontekście kulturowym i społecznym upadku Kanye Westa.
Tym, jak film redefiniuje nasz sposób patrzenia na gwiazdy popkultury.


fot. Forum


Fakty o filmie, zamysł reżysera i gdzie obejrzeć dzieło Ye?


Za kamerą stanął Nico Ballesteros, który rozpoczął nagrania w 2018 roku jako 18-latek, bez dużego doświadczenia w branży (jego pierwszym projektem była późniejsza praca przy Jesus Is King). Zebrał ponad 3000 godzin materiału – od kulis koncertów po intymne rozmowy i nagłe wybuchy artysty.


Film, trwający 104 minuty, jest utrzymany w estetyce cinéma vérité. Ballesteros nie używa narratora ani komentarzy ekspertów – pozwala, by Ye sam snuł swoją opowieść. Dzięki temu widz czuje się, jakby stał obok, bez filtra, bez ochrony, konfrontując się z niepokojącą szczerością artysty.


Gdzie obejrzeć „In Whose Name?” Film miał premierę w USA 19 września 2025 roku, a w kolejnych tygodniach trafi do kin międzynarodowych i na wybrane platformy streamingowe.


Instagram @arthelab.official


Upadek w świetle reflektorów


Już w pierwszych scenach Ye przed kamerą mówi bez śladu ironii, iż odstawił leki, traktując dokument jako „ćwiczenie z dobrostanu psychicznego, które kiedyś mogłoby przynieść masom ukojenie albo być odtwarzane na jego pogrzebie” (In Whose Name?, 2025). W jednej z najbardziej surrealistycznych chwil wyznaje, iż ma zaburzenie dwubiegunowe – siedząc w kociej charakteryzacji z teledysku Fade. Momentami film przypomina wiwisekcję: widzimy człowieka, który każdą różnicę zdań postrzega jako próbę kontroli jego umysłu.


W dokumencie Nico Ballesterosa „In Whose Name?”, Ye w jednej ze scen kieruje do Kris Jenner słowa: „Wolę być martwy, niż brać leki”. Dokument nie unika kontrowersji: antysemickie tyrady, obsesja na punkcie niewolnictwa jako metafory współczesnych relacji biznesowych, dramatyczne kłótnie z Kim Kardashian. To zapis spirali, w której artysta świadomie staje się figurą kultury skrajnej prawicy – nie dostrzegając, jak bardzo traci kontrolę nad własnym wizerunkiem.


Ta potrzeba zawsze mieć rację tłumaczy, dlaczego przez lata tak niewielu z jego otoczenia decydowało się otwarcie krytykować jego wypowiedzi. Jednym z wyjątków był Swizz Beatz, który zwrócił uwagę Ye na konsekwencje sympatyzowania z ruchem MAGA i zagrożenia, jakie to stanowi dla społeczności, które wspierały go od początku. Z kolei Michael Che, główny scenarzysta Saturday Night Live, podczas spotkania przed nagraniem w 2018 roku powiedział: „Jesteś naszym bohaterem, ale to, co zrobiłeś, było cholernie złe” (In Whose Name?, 2025). Film pokazuje, jak trudne było dla twórców programu pogodzenie szacunku dla artysty z jego coraz bardziej radykalnymi poglądami.


Instagram @landanga243 Instagram @nonarchiver


Co mówi nam „In Whose Name?” o kulturze: Niewolnictwo jako obsesja


Jednym z najczęściej powracających motywów w tyradach Ye jest niewolnictwo. Każdą relację z korporacjami określa mianem współczesnej formy zniewolenia. W filmie mówi Kim Kardashian, iż stacja E! – emitująca jej reality show – to jej „statek niewolniczy” (In Whose Name?, 2025). To jedna z wielu scen, które pokazują fundamenty ich późniejszego rozwodu.


Candace Owens podczas wizyty w Calabasas w 2018 roku tłumaczy Ye: „Kultura zawsze będzie wyprzedzać politykę. Kto kontroluje kulturę, ten kontroluje politykę” (In Whose Name?, 2025). Film pokazuje, jak bardzo Ye stał się nieświadomym symbolem dla skrajnej prawicy. Dokument stawia więc pytanie: czy Ye był ofiarą systemu, czy jego współarchitektem?


Osobista recenzja: co zostaje po seansie?


Kiedy obejrzałam urywkki „In Whose Name?”, czułam coś na kształt emocjonalnego zawieszenia. Z jednej strony nostalgia – bo przypomniałam sobie Kanye sprzed lat, tego artystę, którego muzyka była tłem dla dorastania całego pokolenia. Z drugiej – smutek i ciężar, bo obraz Ye, który widzimy dziś, to portret człowieka zagubionego, zbyt głośnego, by usłyszeć samego siebie.


Myślę, iż to nie będzie łatwy film, oraz nie da on prostych odpowiedzi. Ale może właśnie dlatego zostaje z nami na długo. Patrząc na Ye, w pewnym sensie widzimy też siebie – nasze lęki, nasze obsesje, naszą potrzebę kontroli i strach przed jej utratą. In Whose Name? nie tyle opowiada o upadku jednej gwiazdy, co zmusza nas do zadania pytania: gdzie kończy się sztuka, a zaczyna autodestrukcja?


Tekst ma charakter publicystyczny i odnosi się do przedstawienia Kanye Westa w filmie In Whose Name?. Nie należy interpretować go jako porady w kwestiach zdrowotnych, prawnych czy politycznych.


Instagram @bbiancacensori Instagram @voixmagazine


Najczęściej zadawane pytania


Czy In Whose Name? pokazuje prawdę o Kanye Westcie?
Film nie dodaje komentarza ani interpretacji – kamera śledzi Ye w jego codzienności, pozwalając widzowi samemu wyciągnąć wnioski.


Czy dokument przedstawia Ye w pozytywnym świetle?
Nie – to raczej portret pełen sprzeczności, który pokazuje zarówno geniusz, jak i destrukcję.


Dlaczego ten film różni się od innych dokumentów o Westcie?
Został nakręcony bez filtrów i narracji – to surowy zapis wydarzeń, który bardziej przypomina pamiętnik niż klasyczną biografię.


Czy warto obejrzeć In Whose Name? jeżeli nie jestem fanem Ye?
Tak, bo to opowieść nie tylko o artyście, ale i o naszej kulturze – o obsesji na punkcie sławy, władzy i kontroli.
Idź do oryginalnego materiału