Surowy duński klimat wylewa się z ekranu. Reżyser uznanej produkcji Winni po 6 latach wraca do świata filmu. Jego Ukryty motyw jednak nie dorównuje poprzednikowi, a z widzów stara się zrobić głupich.
Główną bohaterką historii jest Eva, która zajmuje stanowisko strażniczki w duńskim więzieniu. Już od pierwszych chwil możemy zauważyć, iż to kobieta niezwykle oddana swojej pracy. Jej spokój zostaje zakłócony, kiedy do zakładu karnego przybywają nowi osadzeni. Uwagę Evy przyciąga szczególnie jeden z niebezpiecznych więźniów. Zaczyna rozgrywać się między nimi psychologiczna wojna, dopóki nie dochodzi do jeszcze większej tragedii.
Początek filmu zapowiada się jak każda intrygująca produkcja. Strażniczka więzienna popada w niezdrową obsesję na punkcie nowego więźnia. Nie ma między nimi wątku romantycznego, Eva staje się niespodziewanym katem osadzonego o numerze 017. Nikt nie widzi w tym nic szczególnego, oprócz widzów, z których zdają się kpić twórcy. To jeden z podstawowych problemów Ukrytego motywu. Inteligentny odbiorca będzie w stanie zauważyć każdy błąd, a jest to niestety dość łatwe. Świat pokazywany dzięki kamer momentami zdaje się nie widzieć podejrzanego zachowania kobiety, co wydaje się dość dziwne.
Nawet sama Eva, której przeszłość mamy odkrywać stopniowo, staje się dla widza odkrytą kartą. Małomówna bohaterka wszystkie swoje emocje przekazuje twarzą lub gestami. Może być to w filmie atutem, tutaj jednak szkodzi historii. Całe napięcie wokół jej postaci staje się sztuczne, a jej zachowanie często irytujące. Szkoda, iż twórcom zabrakło pomysłu na przedstawienie postaci w bardziej wiarygodny sposób.
Zobacz również: Anora – recenzja filmu. Blask
Akcja filmu Ukryty motyw rzadko wychodzi poza mury więzienia. Przez 140 minut stajemy się obserwatorami zakładu od środka, czy nam się to podoba czy nie. Większość sytuacji, która ma miejsce w produkcji, jest niekomfortowa do oglądania – jakby twórcy do bólu chcieli przedstawić realistyczność takiej placówki.
Pojawia się także kwestia sprawiedliwości. Czy kara wieloletniego więzienia dla mordercy jest dostateczna? Eva próbuje poznać odpowiedź, wymierzając własną karę. W końcu to ona ma być tutaj dobrą postacią i tylko pilnować osadzonych, a zaczyna wykorzystywać swoją przewagę coraz bardziej w nieprzyjemny sposób. Poznając ją lepiej, sami możemy również zdecydować, czy to co robi zasługuje na usprawiedliwienie. To pytanie pozostaje w myślach do końca filmu.
Zobacz również: Heretic – recenzja filmu. Musimy porozmawiać o Jezusie
Brutalność, brud i niesprawiedliwość. Taki obraz więzienia chce nam pokazać reżyser Gustav Möller. Trudno mi w to jednak uwierzyć, patrząc na finalny obraz filmu. Ukryty motyw broni się solidnymi rolami Sidse Babett Knudsen i Sebastiana Bulla, ale nic więcej. Były już w kinie dobre produkcje o placówkach więziennych, a to dzieło z pewnością do nich nie należy.
Źródło grafiki głównej: materiały promocyjne