Uciekając z domu: Powód, dla którego mama przestała mi ufać

polregion.pl 1 tydzień temu

Mama przeklina mnie, bo nie pomagam jej w opiece nad chorym bratem: Gdy tylko skończyłam liceum, spakowałam swoje rzeczy i uciekłam z domu.

Matka nie ma skrupułów i chętnie zasypuje mnie pełnymi złości wiadomościami. Już wiele numerów zablokowałam, ale ona zawsze znajdzie nowy. Słowa w tych wiadomościach bywają różne, ale zawsze są pełne złorzeczeń. Życzy mi chorób, cierpienia, choćby śmierci.

Jak można tak pisać do własnego dziecka? Dla niej to nie jest nic złego. Od dziesięciu lat liczy się tylko mój brat Janek, a ja byłam potrzebna jedynie do sprzątania i pilnowania go.

Mój ojciec i ojciec Janka to dwie różne osoby. Mama wyszła ponownie za mąż, gdy miałam dwanaście lat. Nie pamiętam dobrze tamtego człowieka, ale mama nigdy o nim dobrze nie mówiła. Jako mała dziewczynka myślałam, iż był zły, bo matka ciągle go oczerniała bez powodu. Teraz znalazłam się w podobnej sytuacji.

Mój ojczym był spokojnym człowiekiem. Nie kłóciliśmy się, traktowaliśmy się z szacunkiem, choć bez bliskości. Nie widziałam w nim ojca, ale gdy prosiłam o pomoc, np. z lekcjami, nigdy mnie nie zawiódł.

Gdy miałam trzynaście lat, urodził się Janek. gwałtownie okazało się, iż jest chory, i rodzice zaczęli biegać po lekarzach. Początkowo była nadzieja, ale z czasem stawało się tylko gorzej.

Najpierw zdiagnozowano upośledzenie, później usłyszeli wyrok – choroba była nieuleczalna. Ojczym bardzo to przeżył, w końcu dostał zawału i po tygodniu w szpitalu odszedł. Moje życie zamieniło się w koszmar.

Rozumiem matkę. Miała ciężko z dzieckiem, które krzyczało, biło siebie i innych, zachowywało się dziwnie. Ale gdy proponowano jej oddanie Janka do specjalnego ośrodka, odmawiała, mówiąc, iż to jej krzyż do dźwigania.

Nie radziła sobie sama, więc połowa obowiązków spadła na mnie. Wracałam ze szkoły, mama szła do pracy, a ja zostawałam z Jankiem. Było ciężko, czasem wręcz obrzydliwie, bo takie dzieci nie zawsze panują nad swoimi potrzebami.

Nie miałam normalnego życia nastolatki. Szkoła, potem opieka nad bratem, a gdy matka wracała, siadałam do lekcji, choć trudno się skupić przy jego krzykach.

Trzy razy proponowano umieszczenie Janka w ośrodku. Za każdym razem mama odmawiała, twierdząc, iż da radę. Ale ja nie dawałam. Gdy skończyłam liceum, spakowałam się i uciekłam, gdy tylko powiedziała, iż nie pójdę na studia, bo muszę zajmować się bratem.

Mieszkałam u koleżanki, znalazłam pracę, potem wynajęłam pokój. Studia musiałam odłożyć – nie było mnie na nie stać. Ani dzienne, ani zaoczne.

Od prawie dziesięciu lat nie mieszkam w domu i nie rozmawiam z matką. Gdy zaczęło mi się lepiej powodzić, chciałam jej pomóc finansowo. ale spotkałam się tylko z falą nienawiści.

Krzyczała, iż ją zdradziłam, porzuciłam z chorym dzieckiem, nie dbam o jej trudną sytuację, a teraz udaję dobrą. Żądała, bym wróciła i znów zajęła się Jankiem. W oczach stanęły mi dawne obrazy i zrobiło mi się niedobrze.

Powiedziałam, iż mogę pomóc pieniędzmi, ale nic więcej. Wtedy zaczęła mnie wyzywać i od tamtej pory nie odezwałyśmy się do siebie. Teraz tylko czasem dostaję te pełne złości wiadomości z nowych numerów. Straciłam nadzieję, iż kiedykolwiek się pogodzimy.

Po wszystkich tych słowach nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Każdy dokonuje wyboru. Ona wybrała, ja też. Ale za każdym razem, gdy taka wiadomość przyjdzie, czuję się okropnie.

Idź do oryginalnego materiału