Wczoraj odbyła się premiera płyty Tymon Tymański Yasstet „C’Monk”oraz koncert w gdańskim klubie Monk. Tak o albumie opowiada lider zespołu.
Yasstet nazywał się kiedyś Jazz Out i było to dość dawno temu. Pomysł na płytę z muzyką stryja Teloniusza kiełkował w mojej głowie od lat 90., co skrzętnie opisałem w tak zwanej notce wydawniczej, zamieszczonej wewnątrz płytowej książeczki. W marcu 2011 roku skompletowałem nowy kwintet, złożony z moich znakomitych kolegów – bez cienia przesady nazwijmy ich luminarzami polskiej sceny postjazzowej. Oto i oni, bohaterowie niezliczonych koncertów i płyt!.. Irek Wojtczak: saksofonista i klarnecista basowy, kompozytor. lider i partycypant rozlicznych zespołów oraz sesji muzyki improwizowanej… Tomek Ziętek – trębacz i lider, kompozytor i producent, wzięty instrumentalista, grający z czołówką postpopowych warszawskich grup… Marcin Ślusarczyk – saksofonista, aranżer, członek dziesiątek improwizujących formacji, kierownik katedry i wykładowca Akademii Muzycznej w Krakowie… Kuba Staruszkiewicz – jeden z najlepszych trójmiejskich perkusistów, wspierający swoim talentem zarówno trójmiejskie kapele postjazzowe, jak i alternatywno-popowe formacje warszawskie. Każdy z nich – wybitny, każdy niepowtarzalny, każdy z kompletnie innej mańki!…
Główna sesja z rejestracją naszych interpretacji numerów Monka miała miejsce w gdańskim studiu Kuby Staruszkiewicza w marcu 2011. Jako Jazz Out postanowiliśmy działać w formule demokratycznej. Zagraliśmy parę dobrych koncertów, ale jak się okazało, był to rodzaj falstartu. Wykonywanie skomplikowanych numerów stryja Teloniusza przypomina walkę ze sto ośmioma legendarnymi manekinami z klasztoru Shaolin. choćby gdy uda się Wam cudem pokonać setkę, ostatnie osiem potrafi sprawić muzykom niemiłosierne manto Dochodziła do tego pewna niejasność, związana z rzeczoną egalitarną formułą. Otóż ktoś musi liderować… Zarządzać potencjałem i pomysłami… Podejmować artystyczne decyzje. Ktoś musi pisać numery, wymyślać koncepcję płyt i antycypować kierunek rozwoju grupy. Tym bardziej, iż nie byliśmy już w wieku juwenilnym: każdy miał swoje istotne projekty i coraz mniej czasu w towarzyską dłubaninę. Koniec końców pomysł zespołu upadł, a rzeczony materiał wylądował na półce.
W związku z niezwykłą i zarazem skuteczną aktywnością gdyńskiej oficyny wydawniczej S7 zdecydowałem się wydać naszego “C’Monka” w nieco zmienionej formule. Poprosiłem moich wybitnych kolegów, ażeby tym razem pozwolili mi na objęcie stanowiska lidera projektu. Nie był to żaden zamach stanu – bardziej czysty pragmatyzm. Brakowało mi jazzu, brakowało improwizującej formacji ze świetnymi muzykami. Szlachetni i wrażliwi melomani pytali mnie o jazzowe projekty, plany, o panią kontrabas… I tere fere. Tomek Ziętek (odpowiedzialny za miks nagrań) wielkodusznie udostępnił mi 16 utworów z tamtej sesji. Wraz z Irkiem Wojtczakiem, Szymkiem Burnosem i Jackiem Prościńskim dograliśmy parę nowych rzeczy – tu kameralny utwór, tam elektroniczne hałasy, szumy i transgresje, niejako sugerujące kosmiczną monkowską interwencję. Delikatnie zremiksowaliśmy muzykę, przepuszczając całość przez przedwzmacniacze Great Rivera, lampowe korektory barwy dźwięku marki Amtec, lampowy kompresor Thermonica i wreszcie – jak to się mówi, last not least – studyjny magnetofon Fostexa z lat 90., który deczko ciachnął górę, ciepło i harmonicznie przesterował dół, dodając muzyce kultowej taśmowej kompresji oraz subtelnego szumku. A szumek to życie, proszę drogiego Państwa… Szumi Wszechświat, szumi dookoła Las, szumi jazz i szumi yass. Nieskromnie dodam, iż efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Natomiast czy to jeszcze Monk, czy to już Niemonk – proszę, oceńcie sami! Zapraszamy na koncerty naszego Yasstetu i namawiamy Was do kupna albumu, jeżeli Was na to stać. jeżeli nie – nie obrazimy się. Pozostanie Wam odsłuch na Spotify