Twórcy "Ojca Mateusza" przeszli samych siebie. Pokazano scenę... eksplozji granatnika

gazeta.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl / facebook.com/badzmyrazem.tvp


Scena z "Ojca Mateusza" staje się viralem w sieci. W nowym odcinku pozwolili sobie na aluzję do głośnej sprawy sprzed dwóch lat.
Wygląda na to, iż twórcy "Ojca Mateusza" zainspirowali się sprawą z grudnia 2022 roku, kiedy to generał Jarosław Szymczyk niechcący uruchomił granatnik, który eksplodował na komendzie na zapleczu jego gabinetu. Podobna sytuacja spotkała teraz jednego z policjantów znanego serialu. Na platformie X na profilu TVP pojawił się fragment nowego odcinka. Widzimy na nim komendanta policji, który przygląda się granatnikowi i pokazuje jednej z bohaterek możliwości tej broni. Nagle, ku zaskoczeniu wszystkich, dochodzi do eksplozji.

REKLAMA





Internauci o wybuchu w "Ojcu Mateuszu"
Zaskakująca scena z "Ojca Mateusza" spotkała się z entuzjazmem internautów. "Nie wierzę, ale jaja", "Życie pisze najlepsze scenariusze", No kto by pomyślał, iż ten serial jest na faktach", "Jakby coś z Szymczyka" - czytamy w sekcji komentarzy na portalu X. Pojawiły się też osoby, które chciałyby po tym wydarzeniu by bohater grany przez Redbada Klynstrę poniósł karę. "Miejmy nadzieję, iż tym razem naczelnik Morus się doigrał i sam dostanie jakąś ładną zsyłkę", "Oby słono za to zapłacił" - piszą internauci.


Zobacz wideo Maciej Zakościelny wspomina swoje stare seriale



Piotr Polk o końcu "Ojca Mateusza"
"Ojciec Mateusz" nadawany jest od 2008 roku. Póki co jego końca nie widać. - Oczywiście, iż damy radę zrobić kolejny sezon. To jest tylko kwestia tego, czy widz to jeszcze zniesie. Na razie się wyróżniamy. Ten serial jednak różni się od innych tym, iż jego odcinki są historiami zamkniętymi. Ciągle pojawiają się jacyś nowi bohaterowie i ich historie się nie łączą. Widzimy początek i gwałtownie mamy zakończenie. Poza tym tam jest fajna obsada i fajnie się to wszystko układa - stwierdził niedawno w rozmowie z Plotkiem Piotr Polk i pochwalił pracę na planie. - Po tylu latach to idzie jak dobrze naoliwiona maszyna. Śmieję się, iż tylko my jesteśmy już trochę jak te woskowe figury z muzeum w Sandomierzu. Ten serial to rodzaj przyjemności. Stworzyliśmy taki format, który nie przeszkadza nikomu. Nie epatujemy agresją, krwią. Chociaż mówimy o morderstwach, to nie pokazujemy kałuż krwi, odrąbywania, strzelania. Wszystko to jest w domyśle. Ten Sandomierz jest odrealniony, taki ładny, trochę bajkowy, te historie też mają happy end - dodał aktor.
Idź do oryginalnego materiału