Każdy, kto dziwi się, iż tak wiele „słabych” tytułów ocenianych jest na „siódemkę”, zdecydowanie powinien zagrać w Two Worlds II: Shattered Embrace. To najświeższe i na szczęście ostatnie rozszerzenie do RPG-a Reality Pump Studios, które perfekcyjnie prezentuje, czym w rzeczywistości jest zła gra. o ile podstawowej wersji Two Worlds II nie posiadacie, to spokojnie, Shattered Embrace wydane zostało również samodzielniej, więc wciąż możecie je uruchomić i doświadczyć tej tragikomedii, udającej grę.
„Takie se” złego początki
Jako tako trzyma się jeszcze wątek fabularny, kontynuujący wydarzenia z Call of the Tenebrae. Okazuje się bowiem, iż pokonanie Andromelecha wcale nie załatwiło sprawy zagrożenia ze strony szczuroludzi. Ci bowiem i tak zdołali dotrzeć do krainy elfów, więc my, kilka myśląc, wskakujemy do portalu za nimi. Shattered Embrace to przede wszystkim możliwość poznania historii tej nowej w uniwersum (przynajmniej dla graczy) rasy, a przy okazji dowiedzenia się nieco więcej o towarzyszącej nam jeszcze od początku podstawki Dar Phie. Sytuacja polityczna w Arveranie, bo tak też się ta kraina nazywa, wypada całkiem intrygująco i odkrywanie jej tajników może bawić, o ile tylko będziemy w stanie przymknąć oko na niską jakość scenariusza.
Główny wątek Shattered Embrace napisano bowiem na kolanie i w zasadzie nic tutaj nie trzyma się kupy. Mam wrażenie, iż twórcy próbowali upchać tyle, ile tylko się da w jak najkrótszym czasie. Toteż, mimo iż dodatek do najmniejszych nie należy i na jego przejście należy poświęcić dobrych kilka godzin, to całość gna na przepadło przed siebie, rozwiązując poszczególne wątki bez większego polotu. Szczuroludzie okazują się zatem potrzebni tylko po to, by umotywować jakoś podróż bohatera do Arveranu, a ich historia zamyka się w dość kuriozalny sposób. Resztę zabawy spędzamy natomiast na poznawaniu lokalnej polityki i historii w ramach żmudnych zadań kurierskich, by w finale zostać potraktowanym uciętym, pozostawiającym mnóstwo pytań zakończeniem.
Big L, no cap
Co gorsza, wszystko to zostało okraszone fatalnie poprowadzonymi, często silącymi się na „luzactwo” dialogami, które zamiast śmiechu zdecydowanie częściej wywołują ciarki żenady. Wystarczy przytoczyć chociażby pewnego biznesmena, który narzeka na czasy pełne „fake newsów”. Tego typu dialogi kompletnie nie pasują do klimatu gry. Wprawdzie Two Worlds II zawsze charakteryzowało się pewną dozą niezbyt wyszukanego dowcipu, ale jego poziom nigdy nie był równie niski, co w Shattered Embrace. Nie wspomnieć nie można też o notorycznych literówkach i błędach ortograficznych, a także braku udźwiękowionych dialogów.
Panie, kto to Panu tak…
To znaczy, dubbing niby jest i w sieci można natrafić na informacje o brakującym głosie wyłącznie głównego bohatera lub zbyt cichych dialogach, a w moim przypadku wszystkie rozmowy i przerywniki filmowe były nieme, wliczając w to efekty dźwiękowe. To kuriozalne i raczej nieprzyjemne przeżycie, aczkolwiek pod względem technicznym, jest to najmniejszy z problemów Shattered Embrace. Naprawdę już dawno nie miałem do czynienia z równie zabugowaną produkcją. „Dzieło” Reality Pump Studios trzyma się na ślinie i widać to na każdym kroku. Części dialogów brakuje choćby w formie pisanej, wskaźniki na mapie wysyłają nas w kompletnie innym od zamierzonego kierunku, notorycznie też zacinają się skrypty, często uniemożliwiając nam kontynuowanie gry bez uprzednich poszukiwań rozwiązania w sieci.
Fantastyczny maraton
Żeby chociaż sama rozgrywka została zaprojektowana poprawnie, to już można by było nieco przymknąć na te wszystkie błędy oko, ale ta również jest po prostu słaba. Zawodzi już sam świat, który poza głównym miastem jest pusty i zwyczajnie nudny wizualnie. choćby zadania poboczne, których jest tutaj całe mnóstwo, nie pomagają, bo wykonano je absolutnie bez polotu. Zdarzają się wprawdzie nieco ciekawsze misje jak chociażby ta, polegająca na sprowadzeniu niedźwiedzia do jego właściciela, ale to rzadkość. Questy w zdecydowanej większości zmuszają nas do przebrnięcia przez masę przeciwników lub przebiegnięcie od punktu A do B. Na całe szczęście spokojnie można między nimi przebiec i polecam to robić, bo to, ile doświadczenia zapewniają, woła o pomstę do nieba. Gorzej jest z bossami, których ominąć nie możemy, a którzy lubują się w zasypywaniu nas niemożliwymi do uniknięcia, przerywającymi nasze akcje atakami, ale też potrafią posłać nas w objęcia kostuchy zaledwie jednym uderzeniem. W efekcie ich pokonanie zamiast satysfakcji przynosi jedynie ulgę.
Definicja złej gry
Ach, szkoda sobie strzępić ryja na ten dodatek. Mógłbym się przecież jeszcze rozpisywać o nowej i często niepasującej do klimatu muzyce, kolejnych składnikach do warzenia mikstur czy nowych przeciwnikach, ale obecność tego wszystkiego nie wpływa w najmniejszym stopniu na odbiór Shattered Embrace. To dodatek karygodnie, uwłaczający spuściźnie Two Worlds II, choćby pomimo tego, iż już na starcie był to tytuł daleki od ideału. Wiem też, iż Reality Pump Studios nigdy pod względem jakości swoich produkcji nie należało do czołówki polskiej branży growej, ale przez cały czas to, co musiało wydarzyć się w trakcie prac nad Shattered Embrace to dla mnie jakieś kuriozum. choćby nie chcę rozważać, co przyczyniło się do takiego stanu rozszerzenia, bo co by to nie było, jest ono policzkiem – by nie ująć tego bardziej dosadnie – wymierzonym w fanów.
Kącik Retro: Two Worlds II (PC). Najlepszy polski Gothic z Polski
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!