Jerzy Waldorff był jedną z najbarwniejszych postaci PRL-u. Uznawany za ikonę polskiego życia kulturalnego, zwłaszcza w drugiej połowie XX wieku, miał istotny wpływ na rozwój rodzimej krytyki muzycznej. To zresztą on sam wymyślił hasło "muzyka łagodzi obyczaje". Do jego najważniejszych inicjatyw należało chociażby uruchomienie społecznej akcji ratowania zabytkowych nagrobków na Starych Powązkach, która trwa nieprzerwanie do dziś. Nie jest już tajemnicą, iż do śmierci pozostawał w związku z Mieczysławem Jankowskim. Swoje uczucie jednak do końca ukrywali przed światem.
REKLAMA
Zobacz wideo Paweł Domagała: Dużo teraz w moim otoczeniu jest rozwodów. Ważniejsza jest duma niż drugi człowiek
Jerzy Waldorff do śmierci ukrywał związek z Jankowskim. O partnera zatroszczył się także po śmierci
Jerzy Waldorff i jego partner Mieczysław Jankowski, tancerz Teatru Wielkiego w Warszawie, poznali się w roku 1937 i spędzili razem 61 lat, aż do śmierci Jerzego w 1999 roku. Oficjalnie Waldorff nazywał Jankowskiego swoim ciotecznym bratem i tylko znajomi wiedzieli, co tak naprawdę ich łączy. Wiedząc, iż według polskiego prawa związki jednopłciowe nie dziedziczą majątku na prawach małżeństwa, Waldorff przez całe życie drżał o to, jak jego ukochany poradzi sobie po jego śmierci. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Sporządził testament, który zabezpieczył jego partnera. W efekcie Jankowski otrzymywał "spłatę długu za wieloletnią pracę w domu Waldorffa". I faktycznie, ukochany Waldorffa opiekował się domem, w którym razem mieszkali. "Sprzątał, gotował i dbał, żeby Waldorff miał wyprasowany garnitur i odpowiednio dobrany krawat" - czytamy na portalu "Viva!".
PRZECZYTAJ TEŻ: Raczek i Szczygielski są parą blisko 30 lat! "Nasz związek przechodził różne koleje"
Jerzy Waldorff został wydziedziczony przez ojca. Jego związek zaakceptowała matka
Rodzina Waldorffa nie zareagowała entuzjastycznie na jego coming out. Mimo początkowych oporów, związek ostatecznie zaakceptowała matka publicysty, a jego partnera niedługo zaczęła traktować jak drugiego syna. Nie mógł w tej kwestii liczyć na ojca - ten go wydziedziczył. Po śmierci Waldorffa Jankowski załamał się i zamknął w sobie. Pochowano go w tym samym grobie, co ukochanego. Co ciekawe, tabliczka z jego imieniem miała jednak gwałtownie zniknąć z płyty.