Podsumowujemy serialowy październik. Co warto nadrobić, czego szkoda przegapić? W naszym top 10 są głośne tytuły, jak „Zagłada domu Usherów”, „Loki” czy „Poker Face” – a do tego aż dwa, bardzo od siebie różne, polskie seriale.
10. Zbrodnie po sąsiedzku (spadek z 8. miejsca)
„Zbrodnie po sąsiedzku” zaliczają wprawdzie spadek, ale w październiku widzieliśmy jedynie finał sezonu. Finał satysfakcjonujący, mimo iż mordercą nie okazało się żadne z niemowlęcych trojaczków. Wyczekiwana premiera musicalu łączyła się z pogonią za zabójcą mającego niezdrową skłonność do słodyczy Bena (Paul Rudd ), a w tle mieliśmy silne emocje w różnych rodzinnych układach. Broadway po raz kolejny okazał się miejscem tyleż ekscytującym, co niebezpiecznym, ale na szczęście troje głównych bohaterów wyszło i z tej awantury bez szwanku, wręcz z całkiem ciekawymi perspektywami prywatnymi i zawodowymi. Oczywiście w wypadku Charlesa (Steve Martin), Mabel (Selena Gomez) i Olivera (Martin Short) wytchnienie jest chwilowe, bo końcowe sceny 3. sezonu brutalnie zapowiedziały zamówiony już 4. sezon. [KC]
9. Lekcje chemii (nowość na liście)
Lekkie, sympatyczne i niegłupie. Tak najkrócej można scharakteryzować „Lekcje chemii” – nowość od Apple TV+, która może nie zwaliła nas z nóg, ale w zupełności wystarczyła, żebyśmy spędzili przyjemnie kilka chłodnych październikowych wieczorów. Przepis na sukces? Po pierwsze, przemyślana, nietypowo poprowadzona i wciągająca historia, która banałów wprawdzie nie unika, ale potrafi nimi umiejętnie żonglować. Po drugie, główna bohaterka, Elizabeth Zott, która w wykonaniu wspaniałej Brie Larson łączy twardy upór z urokiem. A po trzecie szczere emocje, których „Lekcje chemii” dostarczają w różnorodnym wydaniu, bynajmniej nie tylko radosnym. Lubimy takie nowości, choćby jeżeli na pierwszy rzut oka widać, iż nie jest to serial, który zmieni nasze życie. [MP]
8. Morderczynie (nowość na liście)
Tej jesieni mamy prawdziwy wysyp dobrych polskich seriali. „Morderczynie” platformy Viaplay to udana wariacja na temat skandynawskiego kryminału w kobiecym wydaniu. Serial o losach młodej policjantki, Karoliny (Maja Pankiewicz), która robi, co może, aby rozwiązać sprawę zniknięcia ojca, to dużo więcej niż wciągająca produkcja kryminalna, prowadząca do trudnego rozwiązania. To sześć odcinków ciężkiego dramatu społecznego, w którym oglądamy przemocowe relacje w rodzinie i kobiety żyjące w koszmarze, którego z zewnątrz adekwatnie nie widać – a czasem i od wewnątrz trudno go zdefiniować. Warto obejrzeć, bo w polskim wydaniu tego jeszcze nie było. [MW]
7. Ciała (nowość na liście)
„Ciała” to brytyjska niespodzianka od Netfliksa, którą najkrócej można opisać jako bardziej przystępną wersję „Dark”. Bardziej przystępną, a przy tym obfitującą w znacznie większe emocje, bo za poplątaną historią kryminalną, dziejącą się pomiędzy 1890 i 2053 rokiem, kryje się coś bardzo prostego i bardzo potężnego. Wszystko zaczyna się od tego, iż czwórka detektywów żyjąca w czterech zupełnie różnych epokach odkrywa dokładnie to samo ciało. Ciąg dalszy to już milion zwrotów akcji, pod którymi skrywa się bardzo ludzka historia o braku miłości i o tym, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby ktoś nam powiedział, iż jesteśmy kochani. Ten serial to niby nic wielkiego, ale warto docenić pomysł, serce i fantastyczną rolę Stephena Grahama. [MW]
6. Absolutni debiutanci (nowość na liście)
Kolejna po „Infamii” bardzo udana polska niespodzianka Netfliksa w kategorii młodzieżowej. Artystycznie nakręcone perypetie Leny (Martyna Byczkowska) i Nika (Bartłomiej Deklewa) przeniosły nas geograficznie nad Bałtyk, a emocjonalnie – w czasy nastoletnich porywów, wchodzenia w dorosłość, odkrywania siebie i innych. Mamy tu dwoje zafascynowanych filmem przyjaciół, zmieniających się pod wpływem znajomości z pozornie beztroskim koszykarzem, Igorem (hipnotyzujący Jan Sałasiński), ich przeżywających własne problemy i dylematy rodziców, bardzo dużo zmysłowości, szukanie na siebie pomysłu. „Absolutni debiutanci” uwiedli nas zarówno oniryczną formą, jak i mądrą treścią. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla tych, którzy tęsknią za serialem „Tacy właśnie jesteśmy” Luki Guadagnino. [KC]
5. Loki (powrót na listę)
Pierwszy z październikowych serialowych powrotów, który załapał się na listę i jednocześnie jedna z lepszych rzeczy, jakie przydarzyły się uniwersum Marvela od dłuższego czasu. Co piszemy z ulgą, bo akurat „Loki” to tytuł, z którym zdążyliśmy się polubić. W 2. sezonie nie musimy tego zmieniać, bo choć wypada on miejscami chaotycznie, wciąż oferuje dość atrakcji na poziomie, żeby się dobrze bawić. Choćby odwiedzając nowe miejsca i czasy, walcząc o przetrwanie w rozpadającej się chronologii, poznając nowy wariant starego znajomego i odkrywając zaskakującą stronę pewnej sympatycznej postaci. Na nudę nie można więc narzekać, a iż towarzystwo Lokiego (Tom Hiddleston) czyni wszystko lepszym, to możemy tylko przyklasnąć. [MP]
4. Pokolenie V (awans z 5. miejsca)
Po obiecującym początku „Pokolenie V” utrzymało dobrą passę, w październiku jeszcze bardziej podkręcając ekranowe szaleństwa, ale nie zatracając się w nich i kontynuując proces budowania serialowych charakterów. A wszystko to podczas prowadzenia naprzód fabuły odkrywającej mroczne sekrety skrywające się za murami Uniwersytetu Godolkina. Jedno z drugim połączyło się tu całkiem zgrabnie, a iż uniknięto przy tym przesadnej schematyczności (zwłaszcza w kwestii rozwoju postaci), to możemy mówić o sukcesie, który przynajmniej od strony twórczej nie był przed premierą oczywistością. A tu proszę, i widzowie zadowoleni, i liczby się zgadzają, i serial daje radę. Może rozbudowa tego uniwersum jednak ma sens? [MP]
3. Nasza bandera znaczy śmierć (powrót na listę)
Kolejny powrót, który możemy zaliczyć do udanych, a w tym przypadku choćby bardzo udanych. „Nasza bandera znaczy śmierć” w 2. sezonie utrzymała objęty wcześniej kurs i łącząc absurdalną piracką komedię ze słodkim (również pirackim) romansem, śmiało ruszyła naprzód. Dostaliśmy zatem jeszcze więcej tego, co ostatnio, ale już w pełni napędzanego przez relację Stede’a (Rhys Darby) i Eda (Taika Waititi). Relację, która przechodzi w tej serii liczne kryzysy, zmagając się z całkiem typowymi dla par problemami, mimo iż przedstawionymi w bardzo nietypowym wydaniu. Dotyczy to zresztą nie tylko ich, bo dalekie od konwencjonalnego jest tu wszystko – od współczesnego podejścia do piratów, do bohaterów, którzy za żartobliwymi maskami skrywają zaskakująco prawdziwe emocje. Obyśmy jeszcze ich spotkali! [MP]
2. Zagłada domu Usherów (nowość na liście)
„Zagłada domu Usherów” nie jest może szczytowym osiągnięciem Mike’a Flanagana, ale nie odbiera to frajdy towarzyszącej oglądaniu tej historii. To oczywiście frajda specyficzna, krwawa, związana z odkrywaniem, w jakie pomysłowe sposoby giną kolejne dzieci współtwórcy farmaceutycznego imperium i kim jest tajemnicza Verna (Carla Gugino). A Roderick (Bruce Greenwood) i jego siostra, Madeline (Mary McDonnell), po dekadach sukcesów nie zamierzają się poddać bez walki. Są tu klimat, świetna obsada, w większości znana z innych projektów Flanagana, i pomysłowe nawiązania do dzieł Poego. Wprawdzie serial sprawdza się lepiej jako nieco kampowa wariacja wokół klasyki literackiej niż dość dosadna satyra na uprzywilejowanie, ale choćby w mniej subtelnych momentach ogląda się to świetnie. [KC]
1. Poker Face (utrzymana pozycja lidera)
Niewiele seriali ma szansę utrzymać najwyższą pozycję w naszych rankingach, co wiąże się nie tylko z często nierówną jakością, ale i z deficytem emitowanych co tydzień historii, które możemy odkrywać w spokojnym rytmie. „Poker Face” jednak na szczęście jest nam dawkowane (chociaż szkoda, iż z takim opóźnieniem), więc kolejnych przygód Charlie (Natasha Lyonne) starczy na dłużej – zostały choćby jeszcze dwa odcinki na listopad.
Nie ma też mowy o spadku formy, bo październik to morderczy dom opieki, teatralne popisy, adrenalina wyścigów samochodowych i filmowych efektów specjalnych. A w fantastycznie skrojonych rolach odcinka m.in. Judith Light, Ellen Barkin, Tim Blake Nelson, Cherry Jones i Nick Nolte. Samą obsadą „Poker Face” mogłoby obdzielić kilka seriali, a do tego dochodzą błyskotliwe scenariusze, w których to, iż wiemy, kto zabił, nie zabiera nic z rozrywki podczas seansu. Dlatego, mając do wyboru ileś formalnych i treściowych nowych przebojów, również w październiku stawiamy na taki, który ze znanych od dekad elementów robi coś zadziwiająco świeżego. [KC]