Top 10 najlepszych seriali lutego 2024. "Szōgun", "Rojst", "Władcy przestworzy" i inne hity miesiąca

serialowa.pl 6 miesięcy temu

Które seriale z lutego warto nadrobić? W naszym top 10 najlepszych seriali znalazły się takie tytuły, jak „Władcy przestworzy”, „Rojst Millenium”, „Pan i pani Smith” oraz oczywiście „Szōgun”.

10. Pohamuj entuzjazm (powrót na listę)

„Pohamuj entuzjazm” (Fot. HBO)

Początek ostatniego sezonu najdłużej emitowanego serialu w historii HBO udowodnił, iż bez względu na upływ czasu pewne rzeczy pozostają zawsze takie same. „Pohamuj entuzjazm” jest jedną z nich, tak jak jego twórca nic nie robiąc sobie z tego, iż czasy i okoliczności się zmieniają. Larry David absolutnie nie i nawet, jeżeli przez przypadek zostanie bohaterem, na końcu zawsze będzie malkontentem (ale nie przez wielkie M!). W pierwszych odcinkach 12. sezonu mamy na to aż nadto dowodów, wszystkie prowadzące do zwykle nieprzyjemnych dla naszego bohatera sytuacji. A choć to nic nowego, sprawdza się przez cały czas świetnie. No i kto wie, do czego ostatecznie nas zaprowadzi – bo wierzymy, iż na wielki finał Larry przyszykował coś wyjątkowego. [MP]

9. Jeden dzień (nowość na liście)

„Jeden dzień” (Fot. Netflix)

Dość niepozorna premiera Netfliksa, która miała nam umilić walentynki, a skończyło się tak, iż wciąż o niej mówimy. I nic dziwnego, bo „Jeden dzień” na podstawie książki Davida Nichollsa to serial lekki i sympatyczny, a przy tym wychodzący poza ramy standardowego rom-comu. I nie chodzi tylko o twist – adekwatnie to więcej niż jeden – ale też o konstrukcję postaci, które są znacznie pogłębione i którym łatwiej się kibicuje niż w przypadku ich filmowych odpowiedników z 2011 roku, granych przez Anne Hathaway i Jima Sturgessa. Ta wersja opowieści o nerdowatej dziewczynie (Amika Mod, „Będzie bolało”) i niegrzecznym chłopcu (Leo Woodall, „Biały Lotos”), którzy przez lata nie mogą się ze sobą zejść, choć wyraźnie by chcieli, ma w sobie więcej uroku i głębi niż film, a przy tym dobrze sprawdza się jako bezpretensjonalna rozrywka. [MW]

8. Happy Valley (spadek z 7. miejsca)

„Happy Valley” (Fot. BBC)

W drugiej połowie finałowego sezonu „Happy Valley” akcja przyspieszyła, nabierając rumieńców wraz z wyczekiwaną konfrontacją Catherine (Sarah Lancashire) z Tommym Lee Royce’em (James Norton). Twórczyni serialu nie byłaby jednak sobą, gdyby rozegrała ją w efekciarski sposób. Nie, to zdecydowanie nie tego rodzaju historia, choć emocji nie brakowało, a w niezwykle intensywnej scenie ostatniego spotkania wspomnianej dwójki wręcz rozsadzały one ekran. Był tragizm, było mnóstwo goryczy, była też ulga – zarówno dla Catherine, jak i dla widzów. I tak, może rozwiązanie było proste, może wręcz banalne, ale czy niezasłużone? Z pewnością nie i pod tym względem „Happy Valley” doprowadziło sprawy do końca w najlepszy z możliwych sposobów. [MP]

7. The Curse (spadek z 5. miejsca)

„The Curse” (Fot. Showtime)

Niezależnie od tego, czy oglądanie pasywno-agresywnych zachowań Siegelów, których w drugiej połowie sezonu dostaliśmy jeszcze więcej, sprawiało wam satysfakcję, czy trwaliście przy „The Curse„, żeby zobaczyć, dokąd to zmierza, idziemy o zakład, iż ostatecznie nie dostaliście tego, czego oczekiwaliście. Ale czy w takim razie ostatnia, kompletnie odlotowa godzina serialu sprawia, iż należy spojrzeć na niego inaczej? Mamy wątpliwości, przez cały czas widząc w dziele Nathana Fieldera i Benny’ego Safdiego bardziej dziwaczną ciekawostkę niż serialowe odkrycie roku. Zakończenie tego nie zmienia, nieważne czy uznajecie je za zwykłą kpinę, czy przejaw geniuszu. Musimy jednak oddać twórcom jedno – nie pozwalają o swoim dziele zapomnieć, choć czasami byśmy tego chcieli. [MP]

6. Detektyw (spadek z 4. miejsca)

„Detektyw” (Fot. HBO)

Jak nie była „Kraina nocy” odkryciem na miarę 1. sezonu, tak nie została nim, gdy poznaliśmy zakończenie całej historii. Skłamalibyśmy jednak, twierdząc, iż nas nowy „Detektyw” nie wciągnął i na swój sposób nie urzekł. Zanurzając się coraz głębiej w mroczne tajemnice mroźnej Alaski, daliśmy się porwać stworzonej przez Issę López opowieści i mimo, iż aż nazbyt wyraźnie dostrzegamy w niej luki i słabe strony, ostatecznie nie przykrywają one płynącej z seansu satysfakcji. A ta niesiona przez tutejszy chłodny jak lód klimat, wyraziste i dobrze zagrane postaci, towarzyszące oglądaniu napięcie, a także rozwiązania, które poznaliśmy (pozostałe zresztą też), jest wystarczająca, aby chcieć więcej. Tylko może już w stu procentach na własną rękę, co? [MP]

5. Rojst: Millenium (powrót na listę)

„Rojst Millenium” (Fot. Netflix)

„Rojst” przeszedł od 2018 roku długą drogę, łącznie ze zmianą platformy, ale zawsze trzymał co najmniej dobry poziom. W lutym serial Jana Holoubka, współpisany przez Kaspra Bajona, pożegnał się z nami najlepszym sezonem. Liczne przeplatające się zagadki, często mające korzenie dekady wcześniej, prowadzono i rozwiązywano logicznie i wciągająco, a swój czas dostały liczne postaci zaludniające kombinującą Polskę lat 60. i równie kombinującą, choć w cieniu obaw przed „pluskwą millenijną” i w rytmie innych popularnych przebojów, Polskę schyłku lat 90. A wszystko to świetnie zrealizowane i zagrane fenomenalnie przez plejadę aktorską kilku pokoleń. Przy czym choćby największych przyćmił tu Filip Pławiak, bo w jego Fronczewskiego (a adekwatnie Kociołka) wierzy się od razu i bez zastrzeżeń. [KC]

4. Kartoteka policyjna (spadek z 2. miejsca)

„Kartoteka policyjna” (Fot. Apple TV+)

„Kartoteka policyjna” zalicza niewielki spadek, ale nie zmienia to faktu, iż trzy ostatnie odcinki 1. sezonu były bardzo udane. June Lenker (Cush Jumbo) wreszcie dotarła do prawdy, a równocześnie ileś razy mogliśmy zmieniać zdanie na temat tego, jak duży udział w policyjnych manipulacjach i krzywdzie niewinnych ludzi miał Daniel Hegarty (Peter Capaldi). Produkcja Apple TV+ bawiła się oczekiwaniami widzów, ale równocześnie nie zapominała, iż dotyczy spraw mrocznych, wielowątkowych, trudnych, nieraz wręcz etycznie nierozwiązywalnych. Mocne zakończenie mogłoby służyć za wyrazisty koniec zamkniętej całości, ale jeśli, jak sugeruje Jumbo, dostaniemy ciąg dalszy, to na pewno do tego serialu, na swój sposób używającego gatunkowych konwencji, chętnie wrócimy. [KC]

3. Władcy przestworzy (spadek z 1. miejsca)

„Władcy przestworzy” (Fot. Apple TV+)

„Władcy przestworzy” spadli na 3. miejsce naszej listy, ale to tylko efekt mocniejszej konkurencji w lutym niż w styczniu. Serial Apple TV+ szybuje bowiem aż miło, w odcinkach 3-6 pokazując nam różne odsłony wojennego koszmaru, począwszy od nieoczekiwanych śmierci postaci, które wydawały się być stworzone po to, aby zostać z nami dłużej, poprzez horror sytuacji, kiedy z misji nie wraca do bazy dosłownie nikt, aż po przerażającą rzeczywistość niemieckiego obozu dla jeńców na terenie dzisiejszego Żagania. Serial wciąż prezentuje się imponująco, efektownego latania nie brakuje, emocji też jest pod dostatkiem a spustoszenia, jakie w człowieku czyni wojna, mogliśmy zobaczyć chociażby na przykładzie postaci Joanny Kulig. [MW]

2. Pan i pani Smith (nowość na liście)

„Pan i pani Smith” (Fot. Amazon Prime Video)

„Pan i pani Smith” Donalda Glovera i Franceski Sloane nie jest rewolucją ani rewelacją na miarę „Atlanty”, ale jest bardzo udaną zabawą szpiegowskim gatunkiem i grą z oczekiwaniami, jakie mogłyby mieć osoby zafascynowane sensacyjnym filmem o tym samym tytule. Produkcja Amazon Prime Video to przede wszystkim opowieść o związku, od poznawania się i narastającego przywiązania przez koniec sielanki i mierzenie się z licznymi kłopotami, z których konkretne szpiegowskie zlecenia wcale nie muszą być najgorsze. Obok scen akcji dostajemy pogłębione sesje terapeutyczne (czasem dosłownie), a świetny aktorski duet: Gloveri Maya Erskine wspomagany jest imponującą listą gwiazd poszczególnych odcinków. [KC]

1. Szōgun (nowość na liście)

„Szōgun” (Fot. FX)

Dopiero dwa z dziesięciu odcinków, a już zwycięstwo w rankingu – więc co będzie dalej? Oczywiście „Szōgun” z góry zapowiadał się na pełen rozmachu hit, jednak przed premierą można się było zastanawiać, czy potrzebujemy kolejnej ekranizacji powieści Jamesa Clavella i czy za drogą formą będzie wystarczająco intrygująca treść. Pierwsze odcinki rozwiały wątpliwości, bo imponująca sceneria i widoczny budżet to zaledwie obudowa dla niezwykle wciągających politycznych intryg Japonii roku 1600, w których to intrygach Anglik John Blackthorne (Cosmo Jarvis) wcale nie okazuje się najważniejszy.

Charyzmatyczny lord Yoshii Toranaga (Hiroyuki Sanada), jego dwór oraz liczni przeciwnicy sprawiają, iż japońska perspektywa dominuje nad kolonialną. Początek sezonu zapowiada, iż nie zabraknie rozważań o władzy, religii, kulturach i ich próbach dominacji nad innymi. Do tego dostaniemy romans, przyjaźń i nienawiść, a wszystko na śmierć i życie. Fascynujące, nie tylko dla fanek i fanów historii z dawnych wieków i innych zakątków świata. [KC]

Idź do oryginalnego materiału