Top 10 najlepszych seriali czerwca. "Silos", "Jestem Panną", "Black Mirror" i inne hity zeszłego miesiąca

serialowa.pl 1 rok temu

Serialowy czerwiec to mnóstwo ciekawych powrotów i kontynuacji. Na naszej liście najlepszych seriali znalazło się miejsce m.in. dla znakomitego „Silosu”, eksperymentalnego „Jestem Panną” i nierównego 6. sezonu „Black Mirror”.

10. Outlander (powrót na listę)

„Outlander” (Fot. Starz)

„Outlander” od kilku sezonów nie gościł na naszej liście, ale to zasłużony powrót. Po 6. serii, która zmagała się z pandemicznymi problemami, 7. sezon błyskawicznie przeszedł do rzeczy, w mocny sposób dokończył wątki z rodziną Christie, dał nam kilka przepięknych, romantycznych momentów z Claire (Caitriona Balfe) i Jamiem (Sam Heughan) oraz złamał nam serca, ale też na swój sposób tchnął nowe życie w wątek Brianny (Sophie Skelton) i Rogera (Richard Rankin). A do tego powrót nieślubnego syna Jamiego, amerykańska rewolucja, pożar i tona innych emocji. Oraz odświeżona czołówka z motywem przewodnim w wykonaniu Sinéad O’Connor. Najpiękniejszy serialowy melodramat powrócił w świetnym stylu i miło znów go tu widzieć. [MW]

9. Star Trek: Strange New Worlds (powrót na listę)

„Star Trek: Strange New Worlds” (Fot. Paramount+)

Docenialiśmy już „Star Trek: Strange New World„, gdy pojawił się u nas z 1. sezonem, a teraz robimy to ponownie z choćby większą przyjemnością, bo kontynuacja przygód załogi USS Enterprise wypada naprawdę świetnie. Kapitan Pike i reszta wrócili z mnóstwem fantastycznych pomysłów, znów pokazując, iż ze starej serialowej formuły da się wycisnąć zaskakująco dużo jakości. Już pierwsze odcinki nowego sezonu zafundowały nam szereg atrakcji (łącznie z podróżą w przeszłość w towarzystwie kapitana Kirka i kosmicznym dramatem sądowym), jednocześnie dbając o nie mniej interesujące zacieśnianie więzi między bohaterami i jeszcze bardziej zbliżając ich do widzów. Efekt? Tej ekipy po prostu nie da się nie lubić. [MP]

8. Jeszcze nigdy… (powrót na listę)

„Jeszcze nigdy…” (Fot. Netflix)

Serial Mindy Kaling i Lang Fisher godnie pożegnał się z widzami – nie tylko nastoletnimi, bo opowieść o Devi (Maitreyi Ramakrishnan) przez cztery sezony przyciągała też nieco starszą publiczność, zwabioną urokiem głównej bohaterki, jej wielopokoleniowej rodziny, przyjaciółek, tabunu potencjalnych chłopaków i atmosferą liceum w Sherman Oaks. Finałowe odcinki nie tylko rozstrzygnęły wieloletni miłosny trójkąt, ale też przypomniały, iż romanse nie są jedyną ambicją impulsywnej nastolatki. „Jeszcze nigdy…” pokazało dylematy wchodzenia w dorosłość i lęki przed zmianą, nie zapomniało o różnych kulturowych tradycjach i dowiodło, iż można dojrzeć, choćby jeżeli po drodze zdarza się popełnić poważne błędy. Ostatni sezon nie był perfekcyjny, ale przesłanie o rodzinie, przyjaźni i pokonywaniu trudności wybrzmiało idealnie. [KC]

7. Platoniczna przyjaźń (nowość na liście)

„Platoniczna przyjaźń” (Fot. Apple TV+)

O ile nieco wyboisty i chaotyczny początek sprawił, iż „Platoniczna przyjaźń” nie załapała się do naszego rankingu za maj, o tyle w czerwcu ta sytuacja już nie mogła się powtórzyć. Wszystko dlatego, iż serial Apple TV+ stawał się z odcinka na odcinek coraz lepszy, nie tylko trafiając z humorem, ale przede wszystkim odkrywając czające się za gagami, niekoniecznie zawsze pozytywne emocje. Pozwalając swoim bohaterom być zwyczajnymi ludźmi, twórcy wyszli poza schemat banalnej komedii o niedojrzałych dorosłych, prezentując nam bardziej wyrafinowane (co nie znaczy, iż subtelne) podejście. O dziwo, ten miks dobrze funkcjonuje, a nieromantyczna chemia między Rose Byrne i Sethem Rogenem załatwia całą resztę. [MP]

6. Nienawidzę Suzie (powrót na listę)

„Ja też nienawidzę Suzie” (Fot. Sky Atlantic)

„Nienawidzę Suzie” wróciło z 2. sezonem (mającym własny tytuł: „Ja też nienawidzę Suzie”), by w zaledwie trzech odcinkach mocno antywigilijnej opowieści pokazać dalsze losy swojej antybohaterki. Grana przez fenomenalną Billie Piper celebrytka jakimś cudem pogrąża się tu jeszcze bardziej niż wcześniej. Jej rozwód to koszmar choćby na tle innych rozwodowych historii, a taneczne talenty okazują się nie wystarczyć do tego, by zjednać sobie – zgodnie z tytułem – nienawidzącą Suzie publiczność. Oczywiście i tak nikt nie nienawidzi Suzie równie mocno, jak ona sama, co jej narcystycznym i egoistycznym decyzjom dodaje nieco głębi i dodatkowej goryczy. Jest odważnie, cierpko, wielowymiarowo. Nie można tej produkcji odmówić siły rażenia, choćby o ile poraża oglądających zaawansowanym dyskomfortem. [KC]

5. Gaslit (spadek z 3. miejsca)

„Gaslit” (Fot. Starz)

Czerwiec w „Gaslit” to konsekwencje afery Watergate dla poszczególnych bohaterów. Począwszy od tych zaangażowanych bezpośrednio, aż po tych obrywających rykoszetem. Było więc nieco polityki w dobrym opakowaniu, ale większą rolę odgrywały emocje i to już nie zawsze polityczne. Twórcy zadbali, żebyśmy się nie nudzili, zamiast historycznej relacji przedstawiając kilka interesujących osobistych perspektyw, w tym tę szaloną za sprawą Gordona Liddy’ego, i tę za szaloną uznaną, czego ofiarą padła Martha Mitchell. Losy najbardziej tragicznej z tutejszych postaci zamknęły zresztą całość zgrabną klamrą, potwierdzając, z jak wbrew pozorom niebanalną historią mieliśmy do czynienia. Warto było ją poznać od tej strony. [MP]

4. Szczęściarz Hank (nowość na liście)

„Szczęściarz Hank” (Fot. AMC)

Serialowa adaptacja „Prawego człowieka” Richarda Russo to historia zmęczonego życiem, naznaczonego trudną relacją z ojcem, rozczarowanego własnymi osiągnięciami wykładowcy akademickiego, który inteligentnie i złośliwie komentuje swoje rodzinne i zawodowego położenie. „Szczęściarz Hank” może poszczycić się tym, iż tytułowego bohatera gra Bob Odenkirk, ale do zalet tej tragikomicznej opowieści z życia środowiska akademickiego w krainie przeciętności dodać trzeba świetny drugi plan (m.in. Mireille Enos i Kyle MacLachlan), błyskotliwy scenariusz oraz fakt, iż po sezonie, oprócz kilku niemal sitcomowych motywów, zostaje w pamięci sporo zupełnie poważnych refleksji. Serial nie tylko dla ludzi mających za sobą uniwersyteckie przejścia, chociaż oni pewnie najbardziej go docenią. [KC]

3. Black Mirror (powrót na listę)

„Black Mirror” (Fot. Netflix)

Serial, o którym można mówić w bardzo różny sposób. Jedni stwierdzą, iż to już nie to co kiedyś i będą mieli rację. Inni zauważą, iż wciąż potrafi zaskoczyć i miewa błyskotliwe momenty, co też jest prawdą. Co z tego wynika? Przede wszystkim tyle, iż choć „Black Mirror” nie wzbudza już sensacji, przez cały czas jest wartym uwagi zjawiskiem w telewizyjnym krajobrazie. W 6. sezonie o tyle ciekawym, iż twórca zmienił nieco podejście, między znane sztuczki wplatając nowości. Z różnym skutkiem, co widać doskonale na przestrzeni pięciu odcinków, w których znakomite pomysły mieszają się z żenującymi, a czysty geniusz stoi obok absolutnego kiczu. Cokolwiek sądzicie o tej mieszance, przez cały czas warto jej spróbować. [MP]

2. Jestem Panną (nowość na liście)

„Jestem Panną” (Fot. Amazon Prime Video)

Jeden z oryginalniejszych seriali w ostatnim czasie, prosto od Bootsa Rileya, który pokaz artystycznej osobności dał już filmem „Przepraszam, iż przeszkadzam”. Cootie (Jharrel Jerome) nie może prowadzić życia typowego nastolatka, bo ma prawie cztery metry wzrostu. Kiedy wyrywa się na wolność, musi przejść przyspieszony kurs uczuć, po raz pierwszy się zakochując, ale i przerobić bolesne lekcje nierówności. W tym wszystkim krąży, a choćby lata, Bohater (Walton Goggins) o mało bohaterskim prawdziwym obliczu. Co jakiś czas gaśnie światło. Ludzie wyrzucani są z domów. A Cootie szuka swojego miejsca, dostrzegając, iż skoro jest duży, to powinien zrobić coś dużego dla świata. „Jestem Panną” to wyjątkowa, eksperymentalna historia, która do rozliczenia kapitalizmu wykorzystuje ostrą broń absurdu. [KC]

1. Silos (awans z 5. miejsca)

„Silos” (Fot. Apple TV+)

Czy „Silos” na szczycie zestawienia to oznaka tego, iż w telewizji zaczął się okres wakacyjny? Po części tak, ale niesprawiedliwością byłoby uznać to jedynie za oznakę braku mocniejszej konkurencji. Serial Apple TV+ kontynuował bowiem w drugiej połowie sezonu równy marsz, przybliżając do wyjaśnienia swoich tajemnic i pilnując, żebyśmy nie dowiedzieli się za wiele. Nie było to jednak irytujące przedłużanie, bo niemal każda chwila wydawała się potrzebna, a towarzyszące nam napięcie rekompensowało pozorne braki w tempie. Czas w przypadku tej historii upływał więc szybko, w czym zasługa i scenarzystów, i wykonawców, i zbudowanego tu klimatu. Jasne, na koniec zostaliśmy z pytaniami (na razie) bez odpowiedzi, ale przecież sama chęć ich zadawania świadczy o „Silosie” jak najlepiej. [MP]

Idź do oryginalnego materiału