Jeśli zastanawialiście się, na ile autentyczne jest „Tokyo Vice”, odpowiedź brzmi: bardziej niż jakakolwiek inna amerykańska produkcja o yakuzie. Poznajcie kulisy rozmów twórców serialu z byłymi członkami japońskiej mafii.
Za nami cztery odcinki 2. sezonu „Tokyo Vice” i wydarzenia właśnie zaczęły przyspieszać, zmierzając w kierunku większej konfrontacji. W ten czy inny sposób będą w niej uczestniczyć nie tylko członkowie zwalczających się klanów yakuzy, ale też detektyw Hiroto Katagiri (Ken Watanabe) oraz nasz amerykański duet – młody dziennikarz Jake Adelstein (Ansel Elgort) i Samantha (Rachel Keller), która weszła w potencjalnie niebezpieczne partnerstwo biznesowe, by rozkręcić własny klub w Tokio.
Tokyo Vice – kulisy serialu. Twórcy rozmawiają z yakuzą
Twórcy „Tokyo Vice” – showrunner J.T. Rogers i reżyser Alan Poul – w rozmowie z Serialową i innymi mediami opowiedzieli, jak pisane są wątki związane z mafijnymi porachunkami w serialu. Konsultacje z byłymi gangsterami są dość częste w przypadku hollywoodzkich produkcji – robił to chociażby David Chase, twórca kultowej „Rodziny Soprano„. I jak się okazuje, ekipa „Tokyo Vice” też takie rozmowy przeprowadzała.
— W książce [Jake’a Adelsteina, na bazie której powstał serial] jest wiele autentycznych historii o yakuzie. Ale jak widać, serial odbiega mocno od książki z błogosławieństwem Jake’a Adelsteina, który jest moim przyjacielem, odkąd byliśmy razem w liceum. Wiecie, jest sieć byłych członków yakuzy. Oni już nie są w yakuzie i [ekipa] serialu mogła z nimi rozmawiać. I w przeszłości, zanim w ogóle jeszcze był serial, jeździłem do Japonii i spotykałem się z yakuzą, poprzez Jake’a Adelsteina. Siadaliśmy, zadawałem pytania, piliśmy kawę, wiecie, po prostu bombardowałem ich [pytaniami]. Jak wygląda twój dzień, co robiłeś po tym, jak wstałeś rano, tego typu interesujące pytania – opowiadał nam J.T. Rogers.
Alan Poul gwałtownie dodał, iż ekipa „Tokyo Vice”, tak jak wszyscy inni filmowcy, może rozmawiać wyłącznie z byłymi członkami yakuzy – rozmów z obecnymi zabrania im japońskie prawo. Reżyser zdradził także, iż w 2. sezonie zostanie pokazane, jak to wygląda, kiedy ktoś oficjalnie zostaje byłym członkiem yakuzy.
— I żeby było jasno, japońskie prawo bardzo wyraźnie i rygorystycznie określa, iż nie wolno nam w ogóle komunikować się z aktywnymi członkami zorganizowanej grupy przestępczej. Zostalibyśmy eksmitowani z kraju. Muszę więc oficjalnie powiedzieć, iż nie było żadnego kontaktu pomiędzy naszą produkcją i prawdziwą yakuzą. Ale możesz zostać ogłoszony byłym członkiem yakuzy.
Właściwie to pojawia się później w tym sezonie jako punkt fabularny, iż istnieje taki list o banicji, który możesz otrzymać, podpisany przez szefa twojego gumi, który mówi, iż ta osoba nie jest już powiązana [z yakuzą]. Zatem osoby, które to otrzymały, mogą działać u nas swobodnie jako konsultanci. I generalnie w każdym momencie mieliśmy u nas co najmniej dwóch oficjalnych byłych członków yakuzy, którzy pracowali jako nasi doradcy techniczni i konsultanci zarówno na etapie scenariusza, jak i na planie.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o kulisach serialu HBO Max, sprawdźcie, jak wyglądają realia kręcenia w Japonii i jak wyszukiwane są miejscówki w „Tokyo Vice. Twórcy obiecali nam także, iż od 5. odcinka serial mocno przyspieszy. A jeżeli im nie wierzycie, sprawdźcie naszą recenzję 2. sezonu „Tokyo Vice”, która powstała na bazie pięciu odcinków. Cały 2. sezon liczy 10 odcinków, o dwa więcej niż poprzedni.