Przepełniona humorem interaktywna komedia fryzjerska Paula Pörtnera „Szalone Nożyczki” od ponad 20. lat nie schodzi z afisza Teatru Kwadrat, ciesząc się niesłabnącą popularnością i uznaniem widowni.
8 i 9 marca w North Shore Center for the Performing Arts w Skokie widzowie będą mogli nie tylko doskonale bawić się na sztuce „Szalone nożyczki”, ale również wziąć czynny udział w śledztwie, które będzie toczyło się na scenie. Wśród aktorów zobaczymy Ewę Wencel, która jest nie tylko znakomitą aktorką, ale również dyrektorką teatru.
MS: Teatr Kwadrat często gości w Chicago. Polonia pokochała go i za każdym razem sala wypełniona jest po brzegi. To ogromny sukces, na który składają się lata ciężkiej pracy. Jak długo związana jest Pani z teatrem?
Ewa Wencel: W Teatrze pracuję od 1986 roku i wielokrotnie miałam przyjemność gościć w Chicago. Zawsze to spotkanie z publicznością pozostawia we mnie miłe wspomnienia i głębokie poczucie, iż jesteśmy tu chętnie widziani.
Jest Pani aktorką, ale także dyrektorką teatru. Która rola jest trudniejsza i dlaczego?
Dla mnie zdecydowanie trudniejsza jest rola dyrektora. Przynajmniej na razie… Wiele wyzwań, nowych doświadczeń i niespodziewanych przeszkód. Będąc aktorką teatru zajmowałam się jedynie pracą nad sobą tzn. pracą na scenie. Teraz mam pod „opieką” wszystkich pracowników Teatru. To ogrom obowiązków i odpowiedzialności.
Pozostańmy przy roli aktorki. Jest Pani nie tylko aktorką teatralną, ale także filmową. Zagrała Pani chociażby w serialach „M jak Miłość’, „Czas honoru”, „Chyłce” czy w produkcjach „Szaleństwa panny Ewy”, „Nad Niemnem” czy „Mamuśkach”. Gdzie czuje się Pani lepiej – na scenie teatralnej czy na planie filmowym, serialowym?
Tam, gdzie wyzwanie aktorskie jest porywające. Jak na przykład film: „Plac Zbawiciela” czy w teatrze w „Wojnie i Pokoju”, „Zbrodni i karze”. To takie role, które rozwijają, uczą zawodu.
Którą rolę wspomina Pani z łezką w oku?
Pierwszą moją telewizyjną produkcję pt. „Małgosia contra Małgosia”. Zagrałam tę rolę zaraz po szkole, przyniosła mi wiele radości, satysfakcji i do dziś (ku mojemu zdziwieniu) widzowie wspominają ją, przypominając mi lata młodości.
Aktorka, dyrektorka teatru, ale także reżyserka, autorka scenariuszy, wykładowczyni. Chciałoby się powiedzieć „kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi”. Z której „roli” czerpie Pani najwięcej radości?
Każde doświadczenie jest zupełnie inne, nie da się porównać tych wyzwań. Stawiają poprzeczkę w różnych miejscach. Uwielbiam wszystkie, może poza „dyrektorowaniem” – zbyt krótko pełnię tę funkcję. Może za rok czy dwa zdołam powiedzieć nieco więcej. Na razie „szkoła życia” trwa.
W jednym z wywiadów powiedziała Pani: „będę robiła tylko to, w co wierzę i co ma dla mnie sens i wartość. Nie chcę poddawać się takiemu nurtowi bezwiednego płynięcia i zbierania po drodze wszystkiego, co wpada mi w ręce”. Czy czuje się Pani kobietą spełnioną?
W zawodzie tak. Jestem wdzięczna, iż dostałam wiele szans, iż mogłam cieszyć się z sukcesów, uczyć się na porażkach. Spotkałam wspaniałych twórców. Dzisiejsza pogoń za popularnością (zwłaszcza za nieuzasadnioną) nie porywa mnie. Trzeba też znaleźć czas na „życie życiem”.
A prywatnie – jaka jest Ewa Wencel?
To dla mnie trudne pytanie i zbyt intymne. Zresztą i tak nikt mi nie uwierzy w to, co o sobie powiem. Jestem… jaka jestem, ale staram się być OK.
Powróćmy do wyjazdu do USA. W marcu przyjeżdża Pani z Teatrem Kwadrat do Chicago ze sztuką „Szalone nożyczki”, która została zagrana w Polsce ponad 1000 razy i cieszy się ogromną popularnością. O czym jest sztuka i dlaczego warto ją zobaczyć?
O czym jest sztuka?
Tego nie zdradzę. To niespodzianka. Jedno mogę powiedzieć: widz bierze czynny udział w przebiegu akcji i to w dodatku z wielką przyjemnością.
Właśnie – „Szalone nożyczki” to sztuka, w której widzowie biorą czynny udział i decydują o losach bohaterów. Tym samym aktorzy muszą improwizować. Jak wyglądają przygotowania do takiej sztuki?
Podobnie, jak w innych przypadkach, jedynie dokładamy element improwizacji, który w wielu wersjach wyobrażamy sobie, czy wymyślamy i trenujemy różne możliwości. Na początku wydawało się to stresujące, ale z czasem przyniosło wiele euforii i zabawy. To był wspaniały eksperyment, który jak Państwo wiecie trwa do dziś.
Dziękuję za wywiad i do zobaczenia w Chicago 8 i 9 marca.
Z Panią Ewą Wencel rozmawiała Magdalena Stefanowicz.
8-9 marca • North Shore Center for the Performing Arts w Skokie
Bilety: mojbilet.com