„Thunderbolts*” – jestem już zmęczony [RECENZJA]

filmawka.pl 4 dni temu

Na wydanym w 1985 roku, kompilacyjnym krążku Fala, znajduje się utwór zatytułowany Mam dość. Kawałek autorstwa grupy Kryzys trafił także na wspominkowy album owego zespołu – 78-81 –, który ukazał się w 1994 roku. Chociaż tekst Macieja Góralskiego wyraźnie opisywał posępne życie pod komunistycznym butem, to spoglądając na niego po 40 latach, znajdziemy w nim inne znaczenie. Śpiewany przez Mirosława Szatkowskiego refren „jestem już zmęczony, mam tak dość”, dziś tym bardziej odczytamy w kontekście dbania o zdrowie psychiczne. W dziwny, pokrętny sposób pozwolę sobie połączyć utwór legendarnego punkrockowego zespołu z Thunderbolts* – najnowszym filmem Marvel Studios, który ratowanie świata i fikołki w lateksowych rajtuzach przesuwa do drugiego rzędu, kierując reflektor na nasze zdrowie psychiczne.

Wypalenie i depresja mogą dotknąć każdego. Oczywiste, prawda? Jako osoba uprawiająca tzw. kreatywne pisanie, sam takiego wypalenia doświadczam i założę się, iż Ty też miewałxś czasem gorszy dzień. Blokadę. Niechęć do robienia czegokolwiek. Obojętność. I chociaż daleko mi do urody oraz talentu Florence Pugh, tutaj znajdujemy małą nić porozumienia. Bo grana przez nią Jelena Biełowa również czuje się wypalona. Straciła ze swoich oczu sens pokrętnej drogi zwaną ludzką egzystencją. Od misji do misji, rozkaz za rozkazem. W imię czego lub kogo? Sama nie jest pewna. Podczas jednego z zadań, jej losy krzyżują się z niesławnym, byłym Kapitanem Ameryką Johnem Walkerem, potrafiącą przenikać przez przedmioty, zapomnianą i dawno niewidzianą Avą Starr (Ghost) oraz córką swojego byłego szefa, skrywającą się pod mianem Taskmastera. A, no i pozostało niepozorny Bob. Nasi (anty)bohaterowie słusznie orientują się, iż ich spotkanie przypadkowe nie jest i gwałtownie poddają zastosowaniu powiedzenie „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. W politycznych kuluarach dają z kolei znać inspiracje prawdziwymi wydarzeniami, kiedy dyrektorka CIA Valentina Allegra de Fontaine zostaje postawiona w stan oskarżenia, a zeznania przeciwko niej ochoczo zbiera (teraz) kongresmen, Bucky Barnes.

„Thunderbolts*” / fot. Marvel Studios

Wątki w filmie naturalnie zazębiają się, kiedy system nie wystarcza, a bohaterowie sięgnąć muszą po prawo pięści. Zamiast jednak serwować nam fajerwerki czy efektowne bijatyki, twórcy skupili się na tym, co w MCU do tej pory najlepiej eksponował chyba James Gunn: postaciach z krwi i kości. Thunderbolts* jest historią mocno przyziemną, niebojącą się bardziej odsłonić swoich bohaterów. Nie ukrywa ich za bezpieczną szybą, przepuszczającą jedynie niebezpieczne światło. Pomimo faktu, iż produkcja jest popcorniakiem, to przybiera jednak poważniejszy ton w porównaniu do kilkudziesięciu poprzedników wchodzących w skład tej potężnej franczyzy. Pewnie, Walker czy Jelena raczą nas one-linerami, których nie powstydziłby się Tony Stark, ale czuć, iż jest to śmiech przez łzy; sposób na ucieczkę od negatywnych emocji, pewnego rodzaju mechanizm obronny. Znamiona komediodramatu są ogromną siłą Thunderbolts*, wprowadzając do uniwersum powiew świeżego powietrza. Obraz burzy wyraźną dominację komediowo-rozrywkową. Poważnie traktuje bohaterów i poruszaną tematykę, czasami tylko zbaczając na wody comic reliefu w postaci irytującego Red Guardiana. Walker cierpi z powodu odejścia żony i straty dziecka, Jelena przyznaje się do bycia alkoholiczką, a najważniejszy dla filmu Bob miał problemy z narkotykami, lepsze dni przeplatając tymi gorszymi. Produkcja dużo uwagi poświęca lękom ekranowych renegatów, którzy otwarcie mówią o poważnej depresji. Na tyle silnej, iż jej fizyczna manifestacja w postaci Voida (swoją drogą, jego design to majstersztyk), zdolna jest pochłonąć dosłownie wszystko. Metafora może jest zbyt oczywista, podana widzowi wprost, tuż przed nos, ale czy wszystko musi być lynchowską zagadką do rozgryzienia?

Niektóre fabularne rozwiązania sprawiają też wrażenie zbyt banalnych, będąc sprowadzonymi do popularnej „siły przyjaźni”, jednakże w tym konkretnym przypadku ma to swoje uzasadnienie i co najważniejsze: działa. Film uwydatnia jednocześnie różnicę między Avengersami a naszymi tytułowymi bohaterami. Ci pierwsi byli w gruncie rzeczy współpracownikami, zmuszonymi do działania razem (tutaj przypomnijcie sobie cytat o wielkiej mocy i odpowiedzialności). Dystans między nimi był wyraźny. Thunderbolts to z kolei przetyrane przez życie jednostki, które połączyło bagno, więżące każdego z nich. Wzajemnie rozumieją, przez co przeszli bądź przechodzą. Film unika też sztucznego wzmacniania relacji: brak jest podstaw, aby ta losowa zbieranina ludzi nazywała się rodziną, toteż nic takiego nie zachodzi. Umiarkowaną, tonalną ciężkość twórcy z precyzją rozładowują i równoważą – nie tylko gagami czy krótkimi walkami, ale też naturalnym rozwojem relacji między postaciami. I nie muszą to być choćby głębokie rozmowy o dobru i złu, ale małe interakcje: Walker oferujący swoim towarzyszkom jadalny owoc kaktusa, czy Ava oddająca Bucky’emu jego mechaniczne ramię.

„Thunderbolts*” / fot. Marvel Studios

Wydźwięk Thunderbolts* jest jasny: depresja to realna choroba, która dotyka także i tych najsilniejszych. Film czasem dosyć naiwnie traktuje kwestię rozwiązywania tego typu problemów, ale bardziej czuć płynącą z niego troskę, aniżeli fałszywe moralizatorstwo. Zachęca też do szukania wsparcia, próbuje wlać nadzieję, iż choćby w najczarniejszej godzinie, gdzieś tam jest ktoś, kto będzie mógł podać nam pomocną dłoń – nawet, a przede wszystkim, jeżeli będzie to nieznajomy. Fabularny prym wiedzie w produkcji Jelena, która przy okazji swojego zaledwie trzeciego występu w MCU, gwałtownie wyrasta na jedną z czołowych postaci uniwersum. Szkoda, iż nie udało się to już przy okazji Natashy Romanoff. Bohaterka Scarlett Johansson miała jednak pecha, bo na ekranie debiutowała w nieodpowiednim czasie, trafiając na scenarzystów, którzy widzieli w niej bardziej wabik na męskiego widza niż złożoną postać. W scenariuszu zabrakło z kolei miejsca i czasu dla Avy Starr. Twórcy nie pokusili się, aby chociaż na moment pokazać nam kieszonkową otchłań bohaterki Hannah John-Kamen. Szkoda, bo ostatnim razem widzieliśmy ją w MCU aż w 2018 roku [Ant-Man i Osa – przyp. red.]. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. O Taskmasterze lepiej nie wspominać.

W Thunderbolts* odnajdziemy także znany z The Boys wątek komercjalizacji i korpocjalizacji superbohaterów – co swoją drogą zobaczymy także w nadchodzącym Supermanie. Ciężko nie dostrzec podobieństw między Valentiną de Fontaine i Sentrym a Vought i Homelanderem. Fantastyczno-akcyjniakowa strona historii gra tu jednak drugie skrzypce, przez co sklejona jest deczko na ślinę. Nic odkrywczego, ale i nic koszmarnego. Mimo to, nowa ekipa wyrzutków bierze udział w kilku mniej lub bardziej efektywnych, obligatoryjnych bijatykach. Ot, do odhaczenia i tyle. Twórcy mocno dali też do zrozumienia, iż scenariusz filmu powstawał z myślą o Stevenie Yeunie w roli Sentry’ego. Nowy bohater aż nadto często nazywany jest „niezwyciężonym”. Lewis Pullman, który Yeuna zastąpił, sprawdził się jednak równie świetnie, grając zarówno zagubionego, przestraszonego, złamanego bohatera, jak i pewnego siebie herosa obdarzonego niemalże boskimi mocami. Najbardziej w Thunderbolts* lśni jednak Florence Pugh – ale czy kogoś w ogóle dziwi to, iż jedna z najlepszych współczesnych aktorek kolejny raz daje bardzo dobry występ?

„Thunderbolts*” / fot. Marvel Studios

Marvel Studios zebrało przy pracy nad filmem konkretną ekipę, czym ochoczo chwaliło się w marketingu, poświęcając jej jeden z teaserów. Film wyreżyserował Jake Schreier (Robot i Frank, Awantura, kilka odcinków Kidding), scenariusz napisała showrunnerka The Bear Joanna Calo (również: Awantura, BoJack Horseman, Hacks) oraz od lat pracujący dla Marvela Eric Pearson. Zdjęcia to robota Andrew Droza Palermo (Zielony rycerz, A Ghost Story), film zmontowali Angela Catanzaro (Predator: Prey, Cudzoziemiec) oraz Harry Yoon (Awantura, Euforia, Minari), zaś muzykę skomponował zespół Son Lux (Wszystko wszędzie naraz). Jakkolwiek źle dla uniwersum to nie zabrzmi, jakość ta widoczna jest gołym okiem. Najwięcej zyskała na tym strona wizualna filmu: od wielu przyjemnych, szerokich kadrów, po minimalną liczbę cięć i przejrzystość wydarzeń na ekranie. Niestety jednak doszło do tego, iż należy pochwalić możliwość oglądania filmu bez zastanawiania się, która komputerowa plama jest danym bohaterem. Albo bez zgrzytania zębami z powodu paskudnego CGI. Orkiestrowa muzyka Son Lux, wsparta czasem perkusyjnymi automatami, to z kolei delikatne odejście od typowego, superbohaterskiego patosu i naparzania w bębny ile wlezie. Elementy te przez cały czas występują, jednak w zdecydowanej mniejszości, ustępując odważnym, dynamicznym motywom na skrzypcach. A podobieństwo tytułowego motywu do Avengers Alana Silvestriego… Cóż, jeżeli widzieliście już film bądź padliście ofiarą marketingu Marvel Studios, z pewnością zrozumiecie.

Na wydanej w 2022 roku EP-ce 8171 Szczyla i Magiery, znajduje się utwór To do wszystkich tych, którzy czuli się źle dziś. Raper w refrenie dedykuje kawałek „wszystkim, którzy próbują przeżyć”, niosąc jednocześnie pokrzepienie, iż są „więksi niż mogą znieść”. Z kolei w późniejszej części piosenki, udzielający się gościnnie Maciej Kacperczyk śpiewa, iż jest to „dla tych, co chcą, ale nie mogą wrócić, co chcą się wygadać, ale nie mają komu”, kontynuując: „dajcie nam wykrzyczeć, to z siebie wyrzucić”. Chociaż dwa przywołane w tekście utwory nie mają zbyt wiele wspólnego z Thunderbolts*, to całość łączy jeden, zasadniczy problem. Współczesna choroba cywilizacyjna. Opowieść o depresji zaszyta w (anty)bohaterski płaszcz to zaskoczenie. Zwłaszcza, iż mówimy przecież o produkcji Marvel Studios. Czy jest to odważna decyzja? Poniekąd tak. Thunderbolts* to film dojrzały, ale nie mroczny. Pokazujący różne odcienie wypalenia, przygnębienia, bezsilności – jak u Kryzysu. Wyciąga także rękę. Zachęca do stawienia czoła swoim lękom, jednocześnie kibicując i wspierając – jak u Szczyla. Mówi o czymś tak prostym, a jednak emanującym ogromną mocą. O tym, iż nie jesteś samx.

W Polsce funkcjonują specjalne instytucje, oferujące profesjonalną pomoc w zakresie kryzysu psychicznego:

  • Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym, bezpłatna linia telefoniczna, dostępna całodobowo: 800 70 2222, https://centrumwsparcia.pl/;
  • Centrum Wsparcia dla Dzieci i Młodzieży, bezpłatny telefon zaufania, dostępny całodobowo, 116 111, https://116111.pl/;

korekta: Anna Czerwińska

Idź do oryginalnego materiału