To był zespół drugiej klasy, zawsze gdzieś w cieniu bardziej rozpoznawalnych kapel typu rage, brainstorm czy iron savior. Niby Thunder and lighting pokazał nie raz, iż grać potrafią i jakiś tam potencjał drzemie w nich. Do tej pory ta niemiecka grupa, która gra od 2004r i dorobiła się 8 albumów grała na solidnym poziomie, ale zabrakło dopracowania i konkretnych pomysłów na kompozycje, które potrafią przebić się z gąszczu wielu innych płyt. Prób było wiele, ale odnoszę wrażenie, iż dopiero na najnowszym "Of Wraith and Ruin" to wszystko zadziałało. W końcu jest ta niemiecka drapieżność, mrok, toporność, ta typowa dla niemieckiej sceny przebojowość. Każdy kto kocha Rage, Brainstorm, Iron Savior, czy też Grave Digger ten pokocha to co prezentuje Thunder and lighting na nowym krążku.
Już sama okładka to zupełnie inna liga niż te z poprzednich płyt. Tym razem postawiono na mroczny klimat, na ciekawą barwę i klimat grozy. Okładka robi furorę, a to dopiero początek ekscytacji. Im dalej wgryzamy się w nowym krążek, tym bardziej można się przekonać, iż band się rozwinął i przełamał złą passe. Brzmienie to kolejny element układanki, który pozytywnie zaskakuje. Jest moc, pazur i techniczna perfekcja. To wszystko to tylko miły dodatek. Liczy się muzyka i to co muzycy mają do zaoferowania.
Na posterunku melduje się wokalista Norman Ditter, który wokalnie przypomina Peavy wagnera z Rage, czy świętej pamięci Paul Di Anno. Charakterystyczny wokal, który pasuje do tej mieszanki heavy/power metalu. Tom Geldschlager to sesyjny gitarzysta, ale razem z Marcem Wustenhagen wyprawiają cuda. Jest różnorodność, agresja, przebojowość i sporo przebojowych solówek. Jednym słowem dzieje się , a panowie zadbali o prawdziwą ucztę.
Piękna okładka, mocne brzmienie i wysoka dyspozycja muzyków. Co mogło pójść nie tak? Płytę otwiera intro "Of wrath" i jest klimat, znakomite wprowadzanie. Dobra, czekam na konkretny cios. Dostaje go w rozpędzonym "Depths of sorrow" i robi się ciekawie. Riff ociera się o thrash metal i jest agresywnie, a zarazem gwałtownie i przebojowo. Pierwszy cios zadany, a ja jestem w szoku jak ten zespół się zmienił, dojrzał i rozwinął skrzydła. Echa Rage są słyszalne. Nie zwalniamy tempa i wkracza killer w postaci "Drown in Fury". Ta praca gitar, sekcji rytmicznej, to brzmienie po prostu rozwala system. W podobnym tonie utrzymany jest "Hardbringer of Doom" a ten refren to prawdziwe zło. Zalatuje starym Iron Savior. W pełni oddano styl i jakość niemieckiego heavy/power metalu. Dobra robota! Kolejny hicior to bez wątpienia "March in Defiance" i znów pomysłowy riff i melodia. Brainstorm i może też coś z Helloween z czasów Derisa można tu wyłapać. Co za świetna melodia pojawia się w "Deceive myself" i tutaj klasyczna melodia power metalowa spotyka nowoczesne brzmienie i partie gitarowe. Mocna rzecz! Troszkę euforii i uśmiechu wnosi "Binary Assasin" i to oczywiście kolejny hicior, który pokazuje w jak świetnej formie jest zespół. Panowie skupili się na jakości i komponowaniu przemyślanych utworów, które potrafią zapaść w pamięci. To zdało egzamin. Jeszcze szybciej i agresywniej jest w "Mind Seducer" i znów ocieramy się o thrash metalową motorykę. Jeden z najmocniejszych utworów na płycie. Czysta perfekcja! Na koniec zostaje stonowany i nieco marszowy "The River Endless Flow". Jest troszkę bardziej podniośle i tajemniczo.
Nie ma ballad, smętnych momentów, nie ma udziwnień, nie ma eksperymentowania, jest energiczne granie od początku do końca. Killer goni killer, a za tym idzie jakość. Thunder and Lighting wzbił się na wyżyny swoich możliwości i nagrał swój najlepszy album. Teraz ich marka będzie rozpoznawalna i może wymienia wśród najlepszych niemieckich zespołów. Nie można pominąć "Of wrath and Ruin".
Ocena: 9.5/10