THE WOMAN IN THE YARD. Psychodrama nieudolnie udająca horror

film.org.pl 2 tygodni temu

The Woman in the Yard reklamowano jako film grozy, ale grozy nie ma tu choćby grama.

Ramona samotnie wychowuje dwoje dzieci, kilkuletnią Annie i nastoletniego Taylora, w położonym na odludziu domu zbudowanym przez męża, który zginął w wypadku samochodowym. Ramona nie radzi sobie z traumą: większość dnia spędza w łóżku, zalega z rachunkami, zapomina o zakupach i gotowaniu, jest też emocjonalnie oschła i nie potrafi porozumieć się z synem i córką. Pewnego dnia domownicy dostrzegają na podwórzu ubraną na czarno, zamaskowaną kobietę siedzącą nieruchomo na krześle i wpatrującą się w okna ich domu. Kobieta tajemniczo oznajmia, iż „dziś jest ten dzień”, a wszelkie próby jej przepędzenia spełzają na niczym. Ramona nie może jednak powiadomić policji z powodu awarii prądu, a najbliższy sąsiad mieszka kilka kilometrów dalej. Na domiar złego wokół zaczynają dziać się niewyjaśnione zjawiska: jakaś potężna siła przesuwa meble, pies rodziny znika w tajemniczych okolicznościach, a okutany w czerń intruz z każdą godziną jest coraz bliżej domu.

Hiszpańsko-amerykański reżyser Jaume Collet-Serra jest znany głównie z filmów akcji [Tożsamość (2011), Non-stop (2014), Nocny pościg (2015), Pasażer (2018), Kontrola (2024)] i horrorów [Dom woskowych ciał (2005), Sierota (2009), 183 metry strachu (2016)], ale ma też na koncie wyroby filmopodobne w rodzaju Wyprawy do dżungli (2021) i Black Adama (2022); pierwszy powstał na bazie tematycznej „atrakcji” z lunaparku Disneya (!), drugi – na kanwie komiksu ze stajni DC; oba są dokładnie takie, jak ich materiały źródłowe: głośne, pstrokate, infantylne i pozbawione sensu, ale na pewno opłacalne z komercyjnego punktu widzenia. Z kolei The Woman in the Yard na podstawie scenariusza Sama Stefanaka to pierwsza w dorobku Colleta-Serry próba stworzenia poważnego dreszczowca psychologicznego pozującego na horror o nawiedzonym domu. Niestety uwidaczniają się tutaj wszystkie negatywne cechy utworów tego reżysera, przede wszystkim powierzchowność.

Punkt wyjścia jest całkiem intrygujący: widza zrazu ciekawi tożsamość i zamiary tytułowej postaci, a i ona sama jest interesująco zarysowana i dobrze zagrana przez przypominającą nieco Grace Jones nigeryjsko-amerykańską aktorkę Okwui Okpokwasili. Collet-Serra nieźle radzi sobie z budowaniem napięcia, niedopowiedzenia i poczucia izolacji w pierwszej części filmu; tym bardziej zaskakuje, iż w części drugiej poświęca to wszystko na ołtarzu jump scare’ów i plot twistów jak z najgorszych horrorów dla nastolatków. Ale największą słabością The Woman in the Yard jest dosłowność, która nie pozostawia widzom żadnego miejsca na własne interpretacje, twórcy ujawniają bowiem swoje tezy z subtelnością młota pneumatycznego. Po szybkim wyłożeniu wszystkich kart na stół fabuła zaczyna zmierzać donikąd – aż do finału, który miał być chyba emocjonalnym wstrząsem, a jest do bólu ogranym trikiem w duchu M. Nighta Shyamalana. To nie jest horror – to tania psychodrama.

Idź do oryginalnego materiału