The Last Dinner Party – From The Pyre – recenzja albumu

popkulturowcy.pl 4 godzin temu

Jeśli ich pierwszy album Prelude to Ecstasy był faktycznie – jak wskazuje tytuł – jedynie wstępem, to From The Pyre definitywnie ukazuje możliwości zespołu w całej okazałości. Drugi album brytyjskiej grupy to prawdziwa mieszanka mistycyzmu, teatralności i szczerych emocji.

The Last Dinner Party to jeden z najciekawszych debiutów ostatnich lat. W kwietniu 2023 roku grupa wypuściła hit Nothing Matters, a zaledwie kilka miesięcy później rozpoczęła serię koncertów jako support na trasie Hoziera. To właśnie dzięki występom u boku irlandzkiego piosenkarza zespół podbił TikTok, zachwycając internet nietuzinkową kreacją sceniczną. The Last Dinner Party wkroczył na scenę z królewskim rozmachem, a From The Pyre wykorzystało dalej ten przepych w sposób iście wyśmienity.

The Last Dinner Party // materiały prasowe

To, co także wybija się na etapie pierwszych utworów, to dźwięki gitary elektrycznej. Emily Roberts jest mistrzynią w swoim fachu i to właśnie ona dominuje warstwę instrumentalną From The Pyre. Co interesujące, wkład gitarzystki nie kończy się jednak tylko na tym. Kolejnym, ogromnym atutem albumu są podniosłe chórki. Po raz pierwszy wybrzmiewają one w Second Best, napisanym właśnie przez Roberts. Utwór ten wyjątkowo trafnie oddaje obsesyjne poddanie się osobie, dla której zawsze było się jedynie drugim wyborem.

Wspomniałam już o opowiadaniu przez zespół zwyczajnych historii w przesadnie wyniosły sposób – najlepiej obrazuje to pierwszy z singli na płycie. This is The Killer Speaking powstał jako rodzaj pewnego żartu po tym, jak wokalista zespołu została zghostowana. Dobrze, iż zespół dostrzegł w tym utworze potencjał, bo idealnie oddaje on charakter całego albumu. W kontrze do zabawnego singla postawiono Rifle, przekazujące mikrofon w ręce Lizzie Mayland. Wokalistka prowadząca nie ustępuje jednak zupełnie, bo dołącza do Mayland we francuskojęzycznej części piosenki. Dzieje się więc tutaj dużo, jednak nie ma w tym ani grama przesady. Równie fascynujące jest Woman is a Tree. Rozpoczynające harmonie nie tylko nadają mroczniejszy ton, ale przede wszystkim wyrażają ogromną siłę. Energia ta zdaje się być głęboko zakorzeniona w kobiecości, manifestującej się tutaj jako źródło życia i powiązanie z naturą.

Choć mogłoby się wydawać, iż Abigail Morris urodziła się do bycia frontmanką, jakimś cudem nie przyćmiewa ona reszty zespołu. I Hold Your Anger to kolejny utwór, w którym wokal prowadzi pozostały członek grupy; tym razem jest to Aurora Nishevci, grająca na klawiszach. Mimo wszystko to jednak Abigail Morris wzruszyła mnie na tym albumie najbardziej, w sposób wyjątkowy podbijając emocje tekstu The Scythe swoim wyjątkowym głosem. Morris zaczęła pisanie piosenki 9 lat temu, nie mając dużego pojęcia o żałobie czy rozstaniu. Z perspektywy czasu zauważa jednak, iż zarówno śmierć, jak i zakończenie relacji skutkują jednak tym samym. Wieczna więź występuje w obu przypadkach, bo na koniec dnia zawsze wracamy do utraconej osoby. From The Pyre to zatem intensywna przeprawa, w finale której trafiamy jeszcze do piekła. Płytę zamyka Inferno, a z jej końcem utożsamiam się z ostatnimi słowami: (I’m) Nothing but dust, in an inferno.

Udane debiuty potrafią być dla zespołów prawdziwym przekleństwem. Nietrudno jest złamać się pod ciężarem oczekiwań; opornie idzie tworzenie utworów, które mają przebić te okrzyknięte mianem genialnych. The Last Dinner Party absolutnie nic sobie z tego jednak nie robią. Prelude to Ecstasy było nakreśleniem bardzo konkretnych ram zespołu. Grupa wykreowała sobie wyjątkowy, iście barokowy wizerunek, który w naturalny sposób wplótł się między utwory na From the Pyre.

Jeszcze na etapie poprzedniego albumu porównywałam formację do ABBY naszych czasów. Teraz widzę jednak, iż nie ma to najmniejszego sensu. The Last Dinner Party stworzył coś wybitnie swojego i trzyma w tym fakcie swoją niewyobrażalną siłę. Choć to Abigail Morris przykuwa na żywo uwagę swoją charyzmą i hipnotyzującym głosem, wkład w sukces grupy mają wszyscy jej członkowie. Każdy z nich odznacza się na swój sposób na najnowszym albumie, dzięki czemu bije od niego jeszcze większa autentyczność. Bardziej podniosły, bardziej surowy, jeszcze bardziej The Last Dinner Party – aż ciężko sobie wyobrazić, czym jeszcze zaskoczy nas zespół w swojej dalszej karierze.

Fot. główne: materiały prasowe // Universal Music Polska

Idź do oryginalnego materiału