Alina Kamińska to aktorka filmowa i teatralna. Można ją oglądać w "Miasto 44" czy "Mój biegun". Oprócz tego występuje na deskach krakowskiego Teatru Bagatela. Znana jest z takich spektakli jak "Wieczór kawalerski", "Mayday", "Śmierć pięknych saren" czy seriali: "Ojciec Mateusz" oraz "Na dobre i na złe". Jest również prezeską Stowarzyszenia Przyjaciół Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. W nowym wywiadzie dla serwisu Medonet gwiazda opowiedziała o traumatycznych przeżyciach. Przeszła udar i musiała walczyć o powrót do sprawności. "Przez pierwsze tygodnie Ola [córka Kamińskiej przyp. red.] słyszała, iż mama nie przeżyje, a o ile to się uda, to będę już tylko rośliną. Dziś wielu lekarzy przyznaje, iż mój powrót do życia i fakt, iż z tego całkowicie wyszłam to cud i ewenement medyczny" - podkreśliła aktorka.
REKLAMA
Zobacz wideo Jacek Rozenek przez chorobę stracił przyjaciół? "To wina lockdownu"
Tętniak w mózgu Aliny Kamińskiej pękł. "Nie miałam pojęcia, iż jest już cały we krwi"
Alina Kamińska w szczerej rozmowie z Medonetem wróciła pamięcią do dnia 14 lutego 2024 r. Wówczas przebywała na szczycie stoku narciarskiego. Niedługo później poczuła, iż z jej ciałem dzieje się coś dziwnego. Z początku nie podejrzewała, co może jej być. "Pojawił się niesamowity ból. Ogarniał głowę, kark i plecy, które stały się dziwnie sztywne. Jestem bardzo odporna na ból, ale on był zupełnie inny od tego, co znałam. Poczułam, iż robi mi się jakoś dziwnie, iż zapadam się w środku" - wyjaśniła. Udało jej się skontaktować ze znajomą fizjoterapeutką neurologiczną, opisała, jak się czuje i zapytała, czy właśnie doznała udaru. Udało jej się zjechać do schroniska, gdzie wezwano już ratowników medycznych.
Nie miałam pojęcia, iż mój mózg jest już cały we krwi. (...) Zaczęłam mieć problemy z poruszaniem się. Ratownik próbował mnie podtrzymać i wtedy w moją głowę, kark i barki uderzył tak potworny ból, iż tego nie da się wręcz opisać. Zaczęłam krzyczeć i straciłam przytomność
- wspomina Kamińska.
Aktorka została przetransportowana helikopterem do szpitala. Operacja ratująca jej życie trwała sześć godzin. Dwa tygodnie później obudziła się. W wywiadzie ujawniła, czego doświadczyła w czasie śpiączki farmakologicznej. "Córka przez pierwsze tygodnie słyszała, iż mama nie przeżyje, a to, co mnie spotkało, to jeden z najgorszych i najcięższych udarów. Tymczasem ja byłam po drugiej stronie życia. Wizji, których wtedy doświadczałam, nie zapomnę nigdy. Były niesamowite! Dotyczyły wszystkich religii świata, dzieci, przyjaciół, rodziny" - wyznała.
Jak wyjaśniła, "przeżycia i reakcje były tak silne", iż nieświadomie wyrywała intubację i uszkadzała wenflon. Dla jej bezpieczeństwa lekarze przywiązali jej ręce i nogi do łóżka. "Mam jednak pełną świadomość, iż byłam po drugiej stronie życia, iż doświadczyłam wręcz śmierci klinicznej. Świadomość zaczęłam odzyskiwać dopiero trzy tygodnie po pęknięciu tętniaka" - powiedziała aktorka.
Alina Kamińska wygrała walkę z udarem. Córka zorganizowała zbiórkę na kosztowną rehabilitację
W tym trudnym czasie aktorka mogła liczyć nie tylko na specjalistów, ale i na córkę, która zorganizowała zbiórkę na kosztowną rehabilitację. Jak aktorka wspomina w rozmowie z Medonetem, przez pierwsze dwa tygodnie schudła aż dziesięć kilo. "To pokazuje, jak wielkim szokiem dla organizmu były te wylewy" - podkreśliła. Musiała na nowo uczyć się podstawowych czynności. "Nie chodziłam, nie potrafiłam we adekwatny sposób zajmować się przedmiotami, nie pamiętałam imion, nazwisk, nie pamiętałam siebie - kim jestem, gdzie pracuję" - wyliczyła.
Miałam paraliż lewej części krtani i strun głosowych i prawej strony ciała. Był problem z przełykaniem, z oddychaniem, z mówieniem, cały czas kaszlałam. Moje mięśnie i głowa po prostu nie działały!
- dodała Alina Kamińska.
Jak podkreśliła, zbiórka uruchomiona przez jej córkę umożliwiła jej pobyt w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej Votum. Aktorka bardzo gwałtownie zaczęła wracać do zdrowia. Kosztowało ją to sporo pracy. Jak wyjaśniła, rehabilitacje trwały ponad osiem godzin dziennie, z przerwą na posiłki. "Po 2,5 miesiąca było już naprawdę dobrze. Niestety musiałam przejść jeszcze dwie operacje tętnicy szyjnej, tej, w którą wkładano mi spirale do mózgu" - wyjaśniła. Alina Kamińska stoczyła walkę o życie, którą wygrała. W mediach społecznościowych informuje o swojej codzienności. Wiadomo, iż powróciła już do pracy w zawodzie. Regularnie udaje się również na górskie wędrówki.