Hej, kochana, muszę Ci opowiedzieć, co się ostatnio przydarzyło w naszym mieszkaniu. Ja i mój mąż, Marek, pobraliśmy się sześć lat temu. Po narodzinach naszego synka, Kaśka, postanowiliśmy sprzedać naszą małą kawalerkę w Warszawie, wziąć kredyt i kupić większe lokum, bo niedługo nasz mały będzie potrzebował własnego pokoju, a my też potrzebowaliśmy trochę spokoju dla siebie.
Zanim wprowadziliśmy się do nowego mieszkania, zarejestrowaliśmy je wyłącznie na moje nazwisko, więc formalnie byłam jedyną właścicielką. Oczywiście, bo kupiliśmy je w trakcie małżeństwa, w razie rozwodu podział majątku miałby i mnie i Marka objąć po połowie. Mieliśmy też wliczoną naszą wkładową część ze sprzedaży mojego przedmałżeńskiego mieszkania w Krakowie, więc wszystko było jasne.
Kiedy wzięliśmy kredyt na nową kawalerkę w dzielnicy PragaPołudnie, nie myśleliśmy, iż rozwód kiedykolwiek wpadnie nam w głowę. Ale nagle coś się popsuło. Może po prostu się znudziliśmy, a może życie nas przytłoczyło.
Wydaje mi się, iż Marek podzielił się swoimi wątpliwoami z mamą, panią Anią. Myślę, iż zrobił to w dobrej wierze, szukając wsparcia, ale reakcja była zupełnie inna, niż się spodziewałam.
Niedawno zadzwoniła moja teściowa i powiedziała, iż przyjedzie na obiad. To mnie trochę zaniepokoiło, bo zwykle to my odwiedzamy jej. Ania rzadko przyjeżdża, twierdząc, iż do nas trudno dojechać. Pomyślałam, iż nie przyjedzie tylko po to, żeby zobaczyć wnuczka, więc zaczęłam przygotowywać obiad i ciasto.
Tego dnia Ania zjawiła się, kiedy Marek jeszcze był w pracy. Stałam w kuchni, nakrywałam do stołu, a ona od razu przeszła do rzeczy.
Jadzia, musimy poważnie porozmawiać zaczęła. Słyszałam, iż Ty i Marek macie kłopoty i iż w razie rozwodu nasz chłopczyk zostanie w skarpetkach.
Prawie nie uwierzyłam. Od razu zapytałam:
Skąd ten pomysł, żebyśmy się rozwiedli? I czemu wtrącasz się w nasz majątek? Przed laty rozmawialiśmy, co zrobimy, gdyby miał miejsce rozwód.
Nie podoba mi się, iż współczesne żony potrafią oszukać mężów i wziąć ich mieszkanie. Dlatego nalegam, żebyś już teraz podzieliła mieszkanie, zanim pojawi się konflikt. Myślę, iż powinnaś przepisać połowę na naszego syna, żeby nie został na ulicy.
Czułam się kompletnie zdruzgotana.
Czy wiesz, iż połowa mieszkania została sfinansowana ze sprzedaży mojej starej kawalerki? Poza tym to ja spłacałam kredyt po urlopie macierzyńskim. odparłam.
Zgodnie z prawem, w trakcie rozwodu trzeba podzielić wszystko po równo. przypomniała.
Czy rozmawiałaś o tym z synem? zapytałam, nie wierząc własnym słowom.
Nie zamierzam go wciągać, bo mężczyźni nie powinni się w to mieszać. Decyzję podejmę samodzielnie. odparła, a potem dodała, iż nie chce już dyskutować, i iż wyjdzie na spacer, zostawiając nas z decyzją.
Poszłam ubrać, a po chwili usłyszałam otwarcie drzwi. Marek wrócił z pracy pół godziny po wyjściu Anii, zdziwiony, iż mama nie poczekała. Starałam się spokojnie opowiedzieć mu całą rozmowę. Gdy emocje opadły, przyznał, iż nie miał pojęcia o planach mamy i iż nie rozmawiał z nią o tym.
Obaj zgodziliśmy się, iż Marek powie mamie, żeby nie wtrącała się w nasze sprawy. Po wyjściu teściowej długo nie mogłam się uspokoić, ale myślę, iż czasem trzeba postawić granice, choćby wobec rodziny. Trzymaj kciuki, żeby wszystko się ułożyło!














