„A to co mam” to jeden z najbardziej poruszających utworów Kasi Kowalskiej, który przyniósł jej zwycięstwo na festiwalu w Sopocie w 1995 roku. Poznaj historię powstania tej piosenki i kulisy pamiętnego występu, który na zawsze wpisał się w historię polskiej muzyki.
W 1995 roku Kasia Kowalska zaprezentowała utwór „A to co mam” na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, zdobywając zarówno Grand Prix, jak i Nagrodę Publiczności – jako pierwsza i jedyna artystka w historii tej imprezy. Piosenka, będąca emocjonalną balladą o miłości i stracie, gwałtownie stała się jednym z największych hitów lat 90. Jej historia powstania jest jednak równie niezwykła jak jej późniejszy sukces.
Geneza utworu „A to co mam”
Inspiracje i proces twórczy
Pomysł na utwór „A to co mam” narodził się w niezwykłych okolicznościach. W wywiadzie dla programu „Dzień Dobry TVN” w cyklu „Historia jednej piosenki”, Robert Amirian – producent i autor muzyki – zdradził, iż cztery akordy, które stanowią podstawę kompozycji, po prostu mu się... przyśniły. Obudził się z gotową progresją gitarową w głowie i natychmiast chwycił za instrument, by ją zapisać. To zjawiskowe doświadczenie stało się iskrą, która rozpaliła powstanie jednej z najbardziej emocjonalnych piosenek polskiego popu.
Tekst, autorstwa Kasi Kowalskiej, jest osobistą refleksją na temat emocji, i to tych uznawanych powszechnie za trudne. To liryczna opowieść o stracie ukochanej osoby, o tym, iż czasem samo uczucie nie wystarcza: „A to co mam nie wystarczy ci, to co mam – nie mogłam dłużej kryć. W to, co mam, wierzyłam nieprzytomnie. A to co mam miało wszystko ci zastąpić...” – ten niezwykle emocjonalny przekaz trafił do serc tysięcy słuchaczy.
Współpraca z Robertem Amiranem
Robert Amirian był wówczas kompozytorem jej innych utworów, w tym m.in. „Chcę znać swój grzech”, z którym reprezentowała Polskę w Konkursie Piosenki Eurowizji 1996. Wydarzenie odbywało się wówczas w Oslo. Kasia Kowalska zajęła z nim 15 miejsce, zdobywając 31 punktów od międzynarodowych jurorów. Nie wspominała najlepiej lotu powrotnego ze stolicy Norwegii. W jego trakcie doszło do silnych turbulencji. Tak silnych, iż wszyscy pasażerowie zaczęli się modlić...
Robert Amirian do brzmienia utworów Kasi Kowalskiej wniósł subtelność i przestrzeń, pozostawiając wokalistce pole do emocjonalnej interpretacji. To właśnie ta równowaga – między prostotą kompozycji a siłą wokalu – sprawiła, iż utwory zyskały taką moc oddziaływania.
Czytaj także: Wydawało się, iż są dla siebie stworzeni. Kasia Kowalska i Kostek Yoriadis rozstali się w atmosferze skandalu


Triumf w Sopocie 1995
Przygotowania do występu
Festiwal sopocki w 1995 roku był jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych dekady. Dla Kasi Kowalskiej, młodej wokalistki mającej już za sobą debiutancki sukces albumu „Gemini”, udział w konkursie był krokiem w stronę ugruntowania pozycji. Występ był jednak... dużą improwizacją.
„29 lat temu przyjechałam tutaj po prostu z plecakiem, tak jak w tym roku, tylko nieco innym. Z sukienką, bez butów. Z piosenką „A to co mam” premierową. Wygrałam Bursztynowego Słowika oraz Nagrodę Publiczności i od wtedy się zaczęła wielka fala popularności, rozpoznawalności. To był taki duży krok, można powiedzieć milowy, w mojej karierze. [..] Fajnie jest wrócić po tylu latach”, wspominała w rozmowie z TVN w 2024 roku. Jak zdradziła w innej rozmowie, wówczas buty na występ pożyczyła jej... Renata Przemyk.
„A to co mam” był utworem nieco ryzykownym jak na konkursowe standardy – melancholijnym, refleksyjnym, pozbawionym tanecznych rytmów, ale za to pełnym emocji. Kasia Kowalska postawiła jednak na autentyczność.
Reakcje publiczności i jury
Jej występ w Operze Leśnej poruszył publiczność do głębi. Wokalistka zaśpiewała z niezwykłą siłą, wyrażając przez muzykę własne doświadczenia i przeżycia. Publiczność nagrodziła ją owacjami na stojąco. Jury nie miało wątpliwości – Grand Prix trafiło do niej jednogłośnie. Odebrała je z rąk samego Malcolma McLarena. Co więcej, równolegle zdobyła Nagrodę Publiczności – sytuacja bez precedensu w historii festiwalu.
To był przełomowy moment w karierze Kasi Kowalskiej. Artystka udowodniła, iż muzyka oparta na emocjach może poruszyć tłumy i zdobywać laury, choćby jeżeli nie wpisuje się w ówczesne trendy popowe.
Czytaj także: Grzegorz Ciechowski był jej mentorem i pomógł w rozwoju kariery. Po jego śmierci Kasia Kowalska oddała mu hołd

Dziedzictwo piosenki
Wpływ na karierę Kasi Kowalskiej
„A to co mam” stało się wizytówką artystki, otwierając przed nią drzwi do kolejnych sukcesów. Piosenka została natychmiast włączona do koncertowego repertuaru, a wykonanie z Sopotu uznaje się za jedno z najbardziej pamiętnych wystąpień w historii polskich festiwali muzycznych. Jej popularność przełożyła się na dalszy rozwój kariery Kowalskiej, która niedługo stała się jedną z ikon rodzimej sceny rockowo-popowej.
Miejsce w historii polskiej muzyki
Dziś „A to co mam” uznawane jest za klasykę polskiego popu lat 90. To utwór ponadczasowy, do którego wracają kolejne pokolenia. Jego prostota, emocjonalna głębia i uniwersalne przesłanie o trudnych emocjach i utraconej miłości sprawiają, iż piosenka nie traci na aktualności.
Wielu artystów przyznaje, iż „A to co mam” było dla nich inspiracją. Dla fanów – to jedna z najważniejszych ballad epoki transformacji, w której odbijały się społeczne przemiany, ale także osobiste niepokoje, plany, rozczarowania i marzenia.
Czytaj także: Poznali się na lotnisku, nie zapałali do siebie sympatią. Później Dariusz Romańczyk ukoił zszargane nerwy Kasi Kowalskiej
