- Irena Jarocka była wielką gwiazdą PRL.
- Sławę przyniósł jej wielki hit, który pokochali Polacy.
- Droga na szczyt nie była jednak łatwa.
Irena Jarocka była przez wielu uznawana za ikonę w czasach PRL. Nie zawsze tak jednak było. Artystka przez pewien czas zmagała się z przykrą opinią na swój temat. Wszystko z powodu pobytu w Paryżu, gdzie miała przeżywać liczne romanse o burzliwym charakterze. To zmieniło się za sprawą Mariana Zacharewicza.
W 1972 roku wybrał się do stolicy Francji. Powody miał dwa. Pierwszym było odzyskanie względów Ireny Jarockiej. Drugim natomiast – zrobienie z niej pierwszoligowej gwiazdy. Udało mu się załatwić kontrakt płytowy w wytwórni Pronit. Pozostało już tylko (lub aż!) nagrać piosenkę, która zachwyci Polaków i podbije listy przebojów.
Tak Irena Jarocka weszła na szczyt
Marian Zacharewicz skontaktował się z jednymi z ówcześnie najlepszych twórcami piosenek. Andrzej Korzyński i Andrzej Tylczyński mieli gotowy utwór. Ten pierwszy uznał, że Irena Jarocka będzie idealną wykonawczynią. Tak też „Motylem jestem” trafiło w ręce artystki. Okazuje się jednak, iż z powodu wspomnianych wcześniej plotek, niezbyt przypadł jej do gustu tytuł.
Gdy Andrzej Korzyński zagrał mi skomponowaną przez siebie melodię, zaakceptowałam ją bez zastrzeżeń, natomiast tytuł zaproponowany przez Andrzeja Tylczyńskiego, niespecjalnie przypadł mi do gustu. Bałam się niestosownych skojarzeń na mój temat. Po plotkach, jakie pojawiły się po powrocie z Paryża, byłam uczulona na różne opinie i bardzo się nimi przejmowałam – wspomina Jarocka w książce „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej”.
Zobacz także: Był gwiazdą kina PRL. „Czasem mam dość tej roli”
Marian Zacharewicz był pewien, iż to materiał na hit. Problem pojawił się w osobie ówczesnego dyrektora muzycznego programu Pierwszego. Zakazał on grać piosenkę. Później okazało się, iż wynikało to z jego niechęci do Zacharewicza. Ten się nie poddawał i tam, gdzie występowała Irena Jarocka, tam podrzucał taśmę z utworem do lokalnych rozgłośni.
Niedługo później „Motylem jestem” znali praktycznie wszyscy Polacy. Piosenkę wprowadzono też do „Koncertu życzeń”, gdzie dyrektor nie miał władzy absolutnej. Przebój wybrano najlepszym w 1975 roku. Później z kolei trafił on do filmu „Motylem jestem, czyli romans 40-latka”. Tym sposobem Irena Jarocka stała się wielką gwiazdą, mimo przeciwności, na które jej hit trafił po drodze.
Zobacz także: Od 67 lat nie schodzi ze sceny. „Mam dolegliwości, ale jakoś sobie radzę”