Naprawdę dobre kino zwraca uwagę na rzeczy, o których zwykle nie chcemy myśleć. Tak samo jest z dobrą fantastyką, która w rękach sprawnego gawędziarza staje się niezwykle nośną metaforą, historią z głębokim i sugestywnym przekazem. Właśnie to jest przypadek filmu „Ewaluacja”, wyreżyserowanego przez Fleur Fortune, który zdaje się pytać wprost: co sprawia, iż nadajemy się na rodziców? Czy da się to jakoś miarodajnie zbadać, zmierzyć, ocenić? Czy gdyby przyszło nam przechodzić obowiązkowy test sprawdzający nasze rodzicielskie kompetencje to mielibyśmy w ogóle szansę go zaliczyć? No i do czego byśmy się posunęli, żeby zdobyć prawo do posiadania potomstwa? Udziela też odpowiedzi, ale mogą się wam nie spodobać.
„Ewaluacja” – fabuła
Akcja toczy się w przyszłości, gdy ludzie zamieszkujący Ziemię dzielą się na tych, którzy żyją w chaosie starego, zdewastowanego świata – walczą o przeżycie, starzeją się i umierają zgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy oraz tych, którzy przebywają w chronionych, bezpiecznych enklawach, we względnym dobrobycie i zażywają lek sprawiający, iż się nie starzeją. Życie tych drugich wydaje się znacznie lepszą opcją, ale jest pewien haczyk. Nie mogą oni ani płodzić, ani rodzić dzieci tradycyjnymi metodami. Jeśli jakaś para chce mieć dziecko musi przejść odpowiednią procedurę, prowadzącą do uzyskania oficjalnej zgody instytucji rządowej. Do kandydatów na rodziców przyjeżdża asesorka, która przez kilka dni bada ich kompetencje, a potem wydaje wyrok. Gdy jest on pozytywny z pozyskanego od pary materiału genetycznego tworzy się potomka, a gdy negatywny to pozamiatane.

Mia (grana przez znaną i lubianą Elizabeth Olsen) oraz Aaryan (w tej roli Himesh Patel) są niewątpliwie uprzywilejowanymi naukowcami, którzy mieszkają w bezpiecznej enklawie, w pięknym domu nad morzem. Chcą mieć dziecko, więc decydują się przystąpić do procedury i na kilka dni wprowadza się do nich asesorka Virginia (w którą wciela się Alicja Vikander). W praktyce okazuje się, iż jej działania polegają głównie na tym, iż zachowuje się jak duże dziecko, kaprysi, niszczy przedmioty, brutalnie ingeruje w prywatność Mii i Aaryana, nieustannie testuje ich cierpliwość, a także wyrozumiałość i empatię. Jest w stanie posunąć się do naprawdę radykalnych działań, byleby tylko coś udowodnić. Tylko co? O co tu naprawdę chodzi?
„Ewaluacja” subiektywnie [recenzja]
To bardzo ładny wizualnie, kameralny film, który jest całkowicie pozbawiony szybkiej akcji i dynamicznie rozwijającej się intrygi, a mimo to nie można się od niego oderwać, bo jest emocjonalnym thrillerem. Gęstą i pełną napięcia atmosferę, która tworzy się między trójką świetnych aktorów – Olsen, Patel, Vikander – można kroić nożem. Jej źródłem jest prosty fakt, iż dorosła osoba tylko udaje dziecko i nie wiadomo, do czego jeszcze może się posunąć. Działania asesorki, początkowo jasne i poniekąd uzasadnione, gwałtownie stają się perfidne, przewrotne i podejrzane. Jakby chodziło w nich właśnie o to, żeby test nie mógł zostać zaliczony. Jakby sama idea takiej procedury sprawdzającej rodzicielskie kompetencje była z założenia wadliwa. Potencjalni rodzicie mogą przecież jedynie – tak samo jak asesorka – odgrywać swoje emocje, opiekuńczość, troskę, ponieważ nie czują tego, co czuje się do prawdziwego dziecka. A to zmienia cały test w makabryczną, tragikomiczną farsę. Albo w istocie chodzi w nim o coś zupełnie innego…

Przez cały film dostajemy poszlaki, które naprowadzają nas na adekwatny trop. Mia i Aaryan do końca walczą z godnością o swoje marzenie o dziecku, ale finał tej opowieści potwierdza najgorsze przeczucia i odsłania drugie dno. Niewesołe. Okazuje się, iż w gruncie rzeczy gra toczyła się również o coś innego, bardziej fundamentalnego – sposób życia i posłuszeństwo wobec władzy, bez względu na to, jakie narzuca warunki życia. „Ewaluacja” przykuwa uwagę, skłania do ciekawych przemyśleń i długo zostaje w głowie.
Gdzie obejrzeć „Ewaluację”?
Film dostępny jest w serwisie Amazon Prime w ramach subskrypcji.
View oEmbed on the source website