Te seriale od dzisiaj są w polskim streamingu na SkyShowtime. Co warto obejrzeć? Od czego zacząć?

serialowa.pl 1 rok temu

„Yellowstone” razem ze spin-offami, „Burmistrz Kingstown”, „Tulsa King”, „Star Trek: Strange New Worlds” i co jeszcze? Wraz ze SkyShowtime w streamingu w Polsce pojawiło się mnóstwo nowych seriali – podpowiadamy, co obejrzeć.

SkyShowtime wreszcie jest w Polsce, a to oznacza dostęp do seriali, których do tej pory brakowało w polskim streamingu. Na platformie znajdziecie produkcje takich marek, jak Paramount+, Showtime, Sky Studios, Peacock, Nickelodeon i DreamWorks Animation. Niektóre seriale będą pojawiać się od razu w całości, inne będą pokazywane po odcinku co tydzień. Tutaj znajdziecie wszystko o SkyShowtime – oferta, cennik itd.

Na liście poniżej przedstawiamy 20 seriali dostępnych od dziś w polskim streamingu dzięki SkyShowtime, które wydały nam się z różnych powodów warte uwagi. Nie jest to pełna lista nowych seriali, jakie znajdziecie na platformie – są na niej jeszcze m.in. takie tytuły, jak „Amerykański żigolak„, „Pitch Perfect: Bumper in Berlin„, „The Best Man: The Final Chapters„. Lista wszystkich dostępnych tytułów jest oczywiście dużo dłuższa i obejmuje także kultowe seriale, jak „Dexter„, Californication” czy „Battlestar Galactica„.

Yellowstone

„Yellowstone” (Fot. Paramount Network)
  • Yellowstone – o czym jest serial?

„Yellowstone” to prawdziwy projekt flagowy Paramount Network i Paramount+, marka, która w USA jest potęgą – z sezonu na sezon ma coraz wyższą oglądalność i dorobiła się już dwóch spin-offów, a kolejne dwa są w drodze. Serial, który dał drugie życie karierze Kevina Costnera, to brutalny, a przy tym pięknie nakręcony współczesny western, rozgrywający się na ranczu w Montanie, gdzie każdy dzień to walka o przetrwanie. Bohaterami jest tyleż bogata, co dysfunkcyjna rodzina Duttonów – patriarcha rodu, John (Kevin Costner), oraz jego dorosłe dzieci, Kayce (Luke Grimes), Beth (Kelly Reilly) i Jamie (Wes Bentley) – którzy równie dużo czasu poświęcają na walkę z zewnętrznymi wrogami, co ze sobą nawzajem. Serial autorstwa Taylora Sheridana („Sicario”, „Aż do piekła”) to w tym samym stopniu western, co dramat rodzinny – pełen akcji i emocji.

  • Yellowstone – czy warto oglądać?

Warto oglądać to mało powiedziane – to jest serial, dla którego warto założyć konto na SkyShowtime. „Yellowstone” nie bez powodu ma w USA gigantyczną publikę, wychodząc daleko poza ramy neowesternu i wkręcając widzów w swoje intrygi, rodzinne (melo)dramaty i codzienne życie ranczerów w jednym z najpiękniejszych miejsc na Ziemi. To serial wypakowany przemocą, ale i pięknem, łączący w sobie obyczajówkę z akcyjniakiem w kowbojskim wydaniu – zdecydowanie skierowany do każdego, nie tylko fanów westernów. Wyobraźcie sobie, iż ktoś wrzucił rodzinę z „Sukcesji” w świat będący miksem „Synów Anarchii” i „Dallas”. I nie wahajcie się dłużej, bo to jedna z najlepszych rzeczy, jakie telewizja nam dała w ostatnich latach [MW].

1883

„1883” (Fot. Paramount+)
  • 1883 – o czym jest serial?

„1883” to pierwszy z prequeli „Yellowstone”. Oglądamy w nim historię powstania rancza Duttonów w Montanie oraz dowiadujemy się, czemu osiedlili się akurat w tym miejscu. Bohaterami są James i Margaret Duttonowie (Tim McGraw i Faith Hill), którzy w 1883 roku wyruszają w podróż na Zachód z dziećmi i grupą osadników, kierowaną przez byłego kapitana wojsk Unii Sheę Brennana (Sam Elliott). Bardzo gwałtownie na pierwszy plan wychodzi postać 17-letniej Elsy Dutton (Isabel May, „Alexa & Katie”), narratorki rodzinnej historii i prawdziwej iskry w tej ekipie. 10-odcinkowy miniserial opowiada brutalną historię o Dzikim Zachodzie, której wielką siłą okazują się postacie i emocje.

  • 1883 – czy warto oglądać?

Tak, warto obejrzeć „1883”, i to choćby jeżeli nie przekonało was „Yellowstone”. Według wielu krytyków ten serial jest choćby lepszy. Historia podróży Duttonów na Zachód podbiła amerykańską widownię nie tylko jako wciągająca opowieść o mrocznych przygodach na Dzikim Zachodzie, ale przede wszystkim poruszający dramat rodzinny, gdzie błyszczy zwłaszcza dwójka aktorów – Sam Elliott, którego bohater tuż przed podróżą traci wszelkie powody, żeby dalej żyć, i Isabel May, której postać, uwolniona od konwenansów, podczas podróży zaczyna czerpać z życia pełnymi garściami. Serial ogląda się z wielką przyjemnością, a znajomość „Yellowstone” nie jest potrzebna. [MW]

1923

„1923” (Fot. Paramount+)
  • 1923 – o czym jest serial?

Kolejny prequel „Yellowstone”, w jeszcze bardziej gwiazdorskiej obsadzie. W „1923” poznajemy kolejne pokolenie Duttonów, żyjące na zbudowanym już ranczu w Montanie. Helen Mirren i Harrison Ford wcielają się w Carę i Jacoba Duttonów – Jacob to brat Jamesa z „1883”, który przejął ranczo po jego śmierci, a ciąg dalszy najlepiej będzie, jeżeli odkryjecie już sami. W serialu, rozplanowanym na dwa sezony, oglądamy zmagania rodziny w międzywojniu – czasach prohibicji, wielkiej suszy i początków Wielkiego Kryzysu, który miał wpływ na Montanę lata przed krachem na nowojorskiej giełdzie. Drugi istotny wątek rozgrywa się w Afryce, gdzie przygód szuka Spencer (Brandon Sklenar, „Westworld”), młodszy syn Jamesa i Margaret, który spotyka żywiołową Brytyjkę o imieniu Alexandra (Julia Schlaepfer, „Wybory Paytona Hobarta”).

  • 1923 – czy warto oglądać?

Warto oglądać, choć z pewnymi zastrzeżeniami. Po pierwsze, serial miał takie sobie oceny na początku i wyraźnie potrzebował trochę czasu, aby się rozkręcić. Prawdopodobnie dopiero finał ujawni w pełni, o czym jest ta historia. Po drugie, nie da się zacząć przygody z marką „Yellowstone” od tego tytułu, choćby jeżeli chcielibyście tak zrobić ze względu na Mirren i Forda. Nie znając „1883”, zwyczajnie się pogubicie w koligacjach rodzinnych i nie będziecie choćby wiedzieć, kim jest narratorka. My ostrożnie ten serial polecamy, bo po powolnym początku z odcinka na odcinek sprawia coraz więcej frajdy – ale oglądajcie go, znając przynajmniej wydarzenia z „1883”. [MW]

Star Trek: Strange New Worlds

„Star Trek: Strange New Worlds” (Fot. Paramount+)
  • Star Trek: Strange New Worlds – o czym jest serial?

Będący już jedenastą telewizyjną odsłoną słynnego uniwersum „Star Trek: Strange New Worlds” to jednocześnie spin-off „Star Trek: Discovery” i prequel oryginalnej serii. Akcja 10-odcinkowego 1. sezonu serialu skupia się na załodze USS Enterprise, która przemierza galaktykę pod dowództwem kapitana Christophera Pike’a (Anson Mount) na kilka lat zanim stery legendarnego okrętu przejmie kapitan Kirk. Oprócz Mounta role z „Discovery” powtarzają tu Ethan Peck jako Spock i Rebecca Romijn jako Numer Jeden, a ponadto na ekranie można zobaczyć kilka młodszych wersji innych klasycznych postaci, np. kadet Uhurę (Celia Rose Gooding).

  • Star Trek: Strange New Worlds – czy warto oglądać?

Za sprawą „Strange New Worlds” fani „Star Treka” doczekali się wreszcie tego, czego nie dała im żadna współczesna odsłona uniwersum – prawdziwego powrotu do korzeni. I nie chodzi wcale o znajomych bohaterów w młodszych wcieleniach, ale przede wszystkim o klasyczną formułę jednej przygody na odcinek, która zaskakująco dobrze przyjęła się w nowej serialowej rzeczywistości. Prezentowane historie są różnorodne, sprawdzając się jednak w każdym wydaniu, od odkrywania nowych cywilizacji począwszy, przez dyplomację lub spektakularną akcję, a na komedii skończywszy. Dzięki temu nowy „Star Trek” nie tylko nie nuży, ale zapewnia widzom masę atrakcji, nie zapominając przy tym o zawsze istotnych dla serii przesłaniu i odniesieniach do rzeczywistości. [MP]

A Friend of the Family

„A Friend of the Family” (Fot. Peacock)
  • A Friend of the Family – o czym jest serial?

„A Friend of the Family” to historia tak nieprawdopodobna, iż musiała wydarzyć się naprawdę. 9-odcinkowy, oparty na faktach miniserial to historia rodziny Brobergów i ich bliskiego przyjaciela, który okazał się dla nich śmiertelnym niebezpieczeństwem. Bob (Colin Hanks, „Fargo”) i Marry Ann (Anna Paquin, „Czysta krew”) Broberg to niczym nie wyróżniające się małżeństwo mormonów zamieszkałych w Idaho w latach 70. Gdy w swoim kościele poznają małżeństwo Berchtoldów, Roberta (Jake Lacy, „Biały Lotos”) i Gail (Lio Tipton, „Why Women Kill”), ich życie zostanie wywrócone do góry nogami. Coś, co przez chwilę będzie wyglądało na przyjaźń, gwałtownie zmieni się w koszmar, gdy Robert porwie Jan, jedną z córek Brobergów. Co najbardziej przerażające, zrobi to dwukrotnie, dokonując przy tym prania mózgu, po którym dziewczynka nigdy już nie będzie sobą.

  • A Friend of the Family – czy warto oglądać?

Twórca serialu, Nick Antosca („Candy”, „The Act”), wyspecjalizował się chyba w historiach opartych na faktach. Tutaj historię, która w filmie dokumentalnym „Porwana w biały dzień” została opowiedziana w 90 minut, rozciągnięto do dziewięciu odcinków, ale wbrew pozorom nie jest to wada. Scenarzyści stworzyli naprawdę gęstą atmosferą, wyjątkowo kontrastującą z na pozór idyllicznym życiem dwóch religijnych rodzin. Poczucie powolnego osaczania Brobergów przez Berchtolda towarzyszyć będzie widzom niemal od samego początku. Co ważne, serial nie szuka także taniej sensacji, o którą w produkcjach true crime nietrudno – zamiast tego z wyczuciem pokazuje dramat rodziny, która została zmanipulowana i zniszczona od środka przez kogoś, kto przecież miał być jej przyjacielem. [NP]

Burmistrz Kingstown

„Burmistrz Kingstown” (Fot. Paramount+)
  • Burmistrz Kingstown – o czym jest serial?

Taylor Sheridan to prawdziwy człowiek instytucja, a jego imperium na Paramount+ coraz bardziej wychodzi poza markę „Yellowstone”. „Burmistrz Kingstown” to serial, który współtworzy z Hugh Dillonem, grającym zresztą szeryfa w „Yellowstone”. Serial opowiada o rodzinie McLuskych z bardzo specyficznego miasteczka, gdzie głównym biznesem jest więziennictwo. Jeremy Renner wciela się w tytułowego „burmistrza”, który tak naprawdę nie jest burmistrzem – jest kimś w rodzaju pośrednika pomiędzy więźniami, służbami więziennymi, lokalnymi organami ścigania etc. Przejęty po bracie biznes, balansujący gdzieś na granicy prawa i bezprawia, prowadzi z równą niechęcią, co determinacją, poruszając się sprawnie po meandrach lokalnego miksu polityki i światka kryminalnego. W obsadzie są też m.in. oscarowa gwiazda Dianne Wiest, Aiden Gillen z „Gry o tron” i szkocka aktorka Emma Laird w roli sex workerki z charakterem.

  • Burmistrz Kingstown – czy warto oglądać?

Warto oglądać, choć z pewnymi zastrzeżeniami. „Burmistrz Kingstown” jest jak miks „The Wire” z „Więzieniem Oz”, przy czym kultowym dramatom HBO nie dorasta do pięt scenariuszowo. To serial, który ma na siebie pomysł, pokazując mroczny, brutalny świat z perspektywy głęboko siedzącego w nim człowieka oraz zahaczając o tematy społecznej nierówności, systemowego rasizmu, korupcji itd. Bardzo w stylu „The Wire”, ale w znacznie płytszej, mainstreamowej formie. Część widzów może też odstraszyć duża dawka przemocy w serialu. Plusy? Przede wszystkim fantastyczny Jeremy Renner, który świetnie czuje się w swojej roli, wymagającej zarówno pewnej dawki mroku w duszy, jak i poczucia humoru. Jak w przypadku większości produkcji Sheridana, warto dać burmistrzowi parę odcinków na rozkręcenie się, bo to jeden z tych seriali, które z upływem czasu robią się coraz lepsze i coraz bardziej wciągają. [MW]

Tulsa King

„Tulsa King” (Fot. Paramount+)
  • Tulsa King – o czym jest serial?

Jeszcze jeden serial Taylora Sheridana, przy czym produkcję, przynajmniej w 1. sezonie, bo teraz ma się to zmienić, prowadził Terence Winter („Rodzina Soprano”, „Zakazane imperium”). „Tulsa King to gangsterska opowieść, która nie traktuje siebie do końca serio, co jest zasługą odtwórcy głównej roli. Sylvester Stallone wciela się w Dwighta Manfrediego aka Generała, podstarzałego gangstera z Nowego Jorku, który ostatnie 25 lat przesiedział w więzieniu. Kiedy wychodzi na wolność, z zaskoczeniem dowiaduje się, iż zamiast nagrody czeka go coś w rodzaju zesłania – do Oklahomy. Nasz bohater zakasuje jednak rękawy i niekonwencjonalnymi metodami buduje własne imperium kryminalne w miejscu, które równie dobrze mogłoby być obcą planetą.

  • Tulsa King – czy warto oglądać?

Warto oglądać, z zastrzeżeniem, iż zdecydowanie nie jest to serial dla wszystkich. „Tulsa King” zwłaszcza w pierwszych odcinkach ma problemy ze znalezieniem własnej drogi, jednocześnie opierając się na schematach kina gangsterskiego i je wykpiwając. Cokolwiek jednak by się nie działo, przy ekranie zawsze będzie was trzymać Stallone, który jest fenomenalny, choćby kiedy scenariusz niedomaga. To właśnie on, jego charyzma i urok, dosłownie niesie ten serial, sprawiając, iż „Tulsa King” potrafi sprawić wiele frajdy, nie będąc dziełem wybitnym. A na drugim planie są jeszcze m.in. Martin Starr z „Doliny Krzemowej” czy Domenick Lombardozzi z „The Wire” (i jego tupecik). Bardzo specyficzny miks, który na pewno jednak znajdzie wielu fanów. [MW]

Funny Woman

„Funny Woman” (Fot. Sky Max)
  • Funny Woman – o czym jest serial?

„Funny Woman” to 6-odcinkowa adaptacja powieści „Funny Girl” Nicka Hornby’ego, której główną bohaterką jest Barbara Parker – młoda dziewczyna z Blackpool marząca o czymś więcej niż tytuł lokalnej miss i małżeństwo z miejscowym rzeźnikiem. Porzuca więc prowincję i trafia do Londynu lat 60., gdzie otwiera się przed nią ścieżka kariery w telewizji. gwałtownie się jednak przekonuje, iż chcąc zostać kimś, będzie musiała przełamać niejedną barierę. W roli głównej występuje Gemma Arterton („King’s Man: Pierwsza misja”), a towarzyszą jej m.in. Rupert Everett („Imię róży”), Tom Bateman („Targowisko próżności”) i Alistair Petrie („Sex Education”).

  • Funny Woman – czy warto oglądać?

Pomimo sprzyjającej okoliczności, jaką jest umieszczenie akcji w swingujących i seksistowskich latach 60., „Funny Woman” nie przejawia ambicji większych, niż bycie zgrabnie skrojoną telewizyjną rozrywką. Z tego zadania wywiązuje się jednak z całkiem niezłym skutkiem, w czym największa zasługa Gemmy Arterton, która wcielając się w Barbarę z wdziękiem, ale i sporą dozą charyzmy, sprawia, iż łatwiej przymknąć oko na prostotę niekiedy aż rażącej naiwnością historii. A o ile trudno uwierzyć we wkraczającą śmiało do męskiego świata show biznesu rezolutną bohaterkę jako twarz komediowej rewolucji, to już kibicować jej w tym przedsięwzięciu zaskakująco łatwo. [MP]

Super Pumped: Bitwa o Uber

„Super Pumped: Bitwa o Uber” (Fot. Showtime)
  • Super Pumped: Bitwa o Uber – o czym jest serial?

„Super Pumped: Bitwa o Uber” to oparta na głośnej książce Mike’a Isaaca historia Ubera, a przede wszystkim jego kontrowersyjnego założyciela – Travisa Kalanicka (Joseph Gordon-Levitt). W produkcji, która w Stanach Zjednoczonych miała swoją premierę rok temu na Showtime, zobaczycie wszystkie wzloty i upadki firmy, z której usług każdego dnia korzystają dziś miliony osób, i która zredefiniowała branżę przewozu osób. Nie będzie to jednak bajka o żebraku, który stał się księciem – tak jak i w książce zobaczymy tutaj także brzydką twarz Ubera – wykorzystującego kierowców pracujących za najniższe stawki, mającego w głębokim poważaniu bezpieczeństwo pasażerów i bez skrupułów łamiącego prawo. A wszystko w imię budowy imperium.

  • Super Pumped: Bitwa o Uber – czy warto oglądać?

Ten serial kręci się wokół postaci Kalanicka, zmieniając się tym samym często w Joseph Gordon-Levitt show, ale wrażenie może robić także obsada drugoplanowa, na której czele stoją Kyle Chandler („Bloodline”) i Uma Thurman („W cieniu podejrzeń”). Chyba największą zaletą serialu „Super Pumped: Bitwa o Uber” jest odarcie widza ze złudzeń – Travis Kalanick, kolejny geniusz z Doliny Krzemowej, jest ukazany tutaj jako człowiek pozbawiony moralnego kręgosłupa, dążący do celu po trupach. To prawdziwy palant, często zachowujący się skrajnie nieodpowiedzialnie. jeżeli widzieliście „WeCrashed” lub „Wilka z Wall Street”, wiecie dobrze, jak kończą się historie narcyzów, którzy dostali do rąk zbyt wiele władzy i pieniędzy. Tu koniec historii jest również dość przewidywalny – a osobom choć trochę interesującym się technologiami bardzo dobrze znany, ale droga do niego bywa fascynująca. [NP]

All the Sins

„All the Sins” (Fot. Elisa Viihde)
  • All the Sins – o czym jest serial?

Północna Finlandia, konserwatywna i zamknięta społeczność, a do tego obowiązkowe w takiej sytuacji tajemnicze morderstwa. Czy takiego zestawu można nie lubić? „All the Sins” to trzy sezony, które różni czas akcji, ale łączy miejsce oraz panująca w nim gęsta atmosfera. W pierwszym sezonie detektyw Lauri Räihä (Johannes Holopainen), powraca do domu na dalekiej północy po 10 latach nieobecności, ale nie będzie to podróż sentymentalna – Lauri musi rozwiązać zagadkę śmierci dwóch mężczyzn, co nie będzie łatwe w społeczności, w której zdaje się panować zmowa milczenia.

  • All the Sins – czy warto oglądać serial?

„All the Sins” to kolejny kryminał z północy Europy – solidny, wciągający widza w swój pełen tajemnic świat. Nie odkrywa na nowo gatunku, ale tego chyba nikt się nie spodziewał, za to bardzo dobrze porusza się w jego ramach. Dramat psychologiczny udanie łączy się tu z kryminałem. Udanie na tyle, iż trudno stwierdzić, która warstwa serialu jest ciekawsza – ta skupiająca się na rozwiązaniu tajemnicy morderstw, czy też ta śledząca religijną społeczność i jej reakcje na wyrzutka, który po latach powraca do domu. [NP]

Powstanie

„Powstanie” (Fot. Sky)
  • Powstanie – o czym jest serial?

„Powstanie” to brytyjski kryminał z wątkami nadprzyrodzonymi, oparty na belgijskim serialu „Hotel Beau Séjour”, który swego czasu mogliście oglądać na Netfliksie. To historia młodej Neve Kelly (Clara Rugaard, „Still Star-Crossed”), która pewnego dnia dowiaduje się, iż jest… martwa. Konkretniej, została zamordowana i postanawia dowiedzieć się, kto jest mordercą. Odkrywa przy tym, iż choć jest duchem, wciąż może wpływać na świat rzeczywisty i nawiązywać kontakt z niektórymi osobami, co prowadzi do wielu komplikacji.

  • Powstanie – czy warto oglądać ?

Choć to kryminał, „Powstanie ” wiele uwagi poświęca także nastoletnim dramom, co akurat nie wychodzi serialowi na dobre. Na szczęście pozostałe wątki w dużej mierze potrafią to zrekompensować. Historia jest intrygująca na tyle, by przyciągnąć uwagę widza, a przy tym – jak to często bywa w przypadku brytyjskich kryminałów – toczy się w miejscu, od którego trudno oderwać wzrok. Zdjęcia to obok gry aktorskiej Rugaard jedna z największych zalet serialu Sky – dodają mu klimatu i mogą zatrzymać przed telewizorem choćby tych, którzy widzieli oryginał. [NP]

Kukułki z Midwich

„Kukułki z Midwich” (Fot. Sky Max)
  • Kukułki z Midwich – o czym jest serial?

Klasyczna historia science fiction w nowym wydaniu. „Kukułki z Midwich” to adaptacja powieści „Kukułcze jaja z Midwich” autorstwa Johna Wyndhama, opowiadającej o losach mieszkańców tytułowego miasteczka, którzy doświadczają niewytłumaczalnego zjawiska. Gdy wszyscy w jednej chwili tracą tam przytomność, a po przebudzeniu miejscowe kobiety odkrywają, iż w jakiś sposób zaszły w ciążę, jest to dopiero początek tajemniczych i przerażających wydarzeń. Twórcą 7-odcinkowego serialu jest David Farr („Nocny recepcjonista”), a w obsadzie znajdują się m.in. Keeley Hawes („Bodyguard”), Aisling Loftus („Księga czarownic”), Synnove Karlsen („Klika”) i Max Beesley („Outsider”).

  • Kukułki z Midwich – czy warto oglądać?

Serial dla miłośników opowieści z dreszczykiem, którzy nie powinni się tu jednak spodziewać szczególnej oryginalności. I nie jest to tylko zasługa znanej historii (która była już dwukrotnie ekranizowana jako „Wioska przeklętych”), ale również twórczego podejścia, w którym próżno szukać świeżego spojrzenia. Zamiast niego otrzymujemy standardową fabułę pełną przerażających dzieci i jednowymiarowych bohaterów, z których nieliczni otrzymali głębszą charakterystykę. Pierwsze skrzypce gra tu więc zamiast nich niepokojący klimat i czająca się za wszystkim tajemnica, co wystarcza na obejrzenie z zainteresowaniem, ale bez większych emocji. Szkoda, iż nie zdecydowano się na bardziej radykalne podejście do sprawdzonych i bezpiecznych schematów. [MP]

Pozwól mi wejść

„Pozwól mi wejść” (Fot. Showtime)
  • Pozwól mi wejść – o czym jest serial?

„Pozwól mi wejść” to serial oparty na powieści pod tym samym tytułem – zaprezentowana w nim historia może być znana również tym, którzy widzieli szwedzki film „Pozwól mi wejść” lub jego amerykański remake. To historia Marka Kane’a (Demián Bichir, „Trawka”) i jego 12-letniej córki, Eleanor (Madison Taylor Baez), która 10 lat wcześniej została przemieniona w wampira. Po ich przeprowadzce do Nowego Jorku dziewczynka gwałtownie zaprzyjaźnia się z będącym jej rówieśnikiem sąsiadem, Isaiahem (Ian Foreman), którego matka (Anika Noni Rose, „Bates Motel”) jest detektywką i próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw, za którymi może stać wampir.

  • Pozwól mi wejść – czy warto oglądać?

„Pozwól mi wejść” to jedna z najlepszych produkcji o wampirach w telewizji w ostatnich latach, która wyraźnie różni się tonem od większości seriali o tej tematyce. Jest doroślejsza, co może być nieco ironiczne, biorąc pod uwagę fakt, ile lat ma Eleanor, i dostarcza świetne aktorskie kreacje. Serial na podstawie powieści, która doczekała się już dwóch filmowych adaptacji, musiał siłą rzeczy rozwinąć oryginalną historię, co wyszło mu na dobre. To produkcja dla tych, którzy cenią seriale, gdzie granice między dobrem a złem zostaje zatarta a widzowie otrzymują różne odcienie moralnej szarości. To także, po prostu, dobry horror. Szkoda więc, iż nie doczekał się zainteresowania ze strony widowni i został skasowany po jednym sezonie. [NP]

Souls

„Souls” (Fot. Sky)
  • Souls – o czym jest serial?

„Souls” to 8-odcinkowy niemiecki serial Sky, w którym coś dla siebie znajdą fani „Dark” czy „Turbulencji”. Życie Hannah (Brigitte Hobmeier) i jej bliskich zostaje wywrócone do góry nogami, gdy Jacob (Aaron Kissiov) bierze udział w poważnym wypadku samochodowym, który przynosi dość nieoczekiwane skutki uboczne. Otóż pod jego wpływem chłopak zaczyna mieć dziwne wizje i twierdzi, iż przypomina sobie swoje poprzednie życie, w którym był pilotem samolotu. Samolotu, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Brzmi absurdalnie, ale czy chłopak może mówić prawdę?

  • Souls – czy warto oglądać serial?

Choć kilka seriali próbowało już zapełnić lukę po „Zagubionych”, na rynku wciąż jest sporo miejsca na produkcje, gdzie tajemnica goni tajemnicę, a jedna odpowiedź rodzi trzy kolejne pytania. Właśnie taką produkcją próbuje być „Souls”. Próbuje, bo nie zawsze są to próby zakończone sukcesem. Niemiecki serial lepiej radzi sobie z budowaniem atmosfery i piętrzeniem tajemnic aniżeli z późniejszym ich rozwiązywaniem. Choć z odcinka na odcinek pojawia się coraz więcej sekretów i wątków, zdaje się, iż osiem odcinków to za dużo i całą historię można było zamknąć w mniejszej ich liczbie. Mimo to „Souls” może być dobrym serialem zwłaszcza dla tych osób, które wciąż rozpaczają po skasowaniu przez Netfliksa „1899”. [NP]

The Offer

„The Offer” (Fot. Paramount+)
  • The Offer – o czym jest serial?

Oparta na wspomnieniach producenta „Ojca chrzestnego” Alberta S. Ruddy’ego historia powstania jednego z najwspanialszych filmów w dziejach. Gwiazdorsko obsadzony „The Offer” śledzi jego losy począwszy od czasów, gdy pomysł na książkowy pierwowzór dopiero kiełkował w głowie Maria Puzo, na przestrzeni 10 odcinków przyglądając się licznym turbulencjom towarzyszącym jego ekranizacji. Twórcą serialu jest Michael Tolkin („Ucieczka z Dannemory”), a w obsadzie znajdują się Miles Teller („Za starzy na śmierć”) jako Ruddy, Matthew Goode („Księga czarownic”) jako szef studia Paramount Robert Evans i Dan Fogler („The Walking Dead”) jako Francis Ford Coppola, a także m.in. Colin Hanks („American Crime Story”), Giovanni Ribisi („Sneaky Pete”) i Juno Temple („Ted Lasso”).

  • The Offer – czy warto oglądać?

Hagiograficzna opowieść, której twórcy bez wątpienia kochają „Ojca chrzestnego”, ale wyraz tej miłości dali kompletnie bezduszny. Rozwleczona i rozbuchana historia powstania filmu zawiera całe mnóstwo prawdziwych i dobrze znanych postaci oraz fascynujących faktów, ale ani grama skrytej w nich wiarygodności i życia, tak dobrze znanych z filmowego arcydzieła. „The Offer” to sztampowi bohaterowie, wszechobecne schematy, sztuczne dialogi i zero subtelności, co razem składa się na całość godną ekranizacji wikipedycznej notki. jeżeli interesuje was jej zawartość, to obejrzycie z zaciekawieniem, ale angażującej i emocjonującej historii tam nie uświadczycie. choćby mimo zalet produkcyjnych, pobrzmiewającego echa filmowej nostalgii i wykonawców, po których widać, iż całkiem nieźle bawili się na planie. Niestety efektem tego dla widzów jest tylko i wyłącznie serial do kotleta. [MP]

Pierwsza Dama

„Pierwsza Dama” (Fot. Showtime)
  • Pierwsza Dama – o czym jest serial?

„Pierwsza Dama” to w założeniu bardzo ambitny projekt telewizji Showtime z wielkimi nazwiskami przed i za kamerą. Serial autorstwa Cathy Schulman („Miasto gniewu”), w reżyserii Susanne Bier („Nocny recepcjonista”), pokazuje kulisy amerykańskiej polityki i codziennego życia w Białym Domu z perspektywy prezydenckich żon. W głównych rolach występują Viola Davis („Sposób na morderstwo”) jako Michelle Obama, Gillian Anderson („Sex Education”) jako Eleanor Roosevelt i Michelle Pfeiffer („Arcyoszust”) jako Betty Ford, a i drugi plan ma się kim pochwalić. Prezydentów, tu sprowadzonych do roli statystów w życiu swoich żon, grają O-T Fagbenle, Kiefer Sutherland i Aaron Eackhart, a w obsadzie są jeszcze m.in. Dakota Fanning czy Lily Rabe.

  • Pierwsza Dama – czy warto oglądać?

Brzmi super? Cóż, Showtime skasował serial po 1. sezonie i nie bez powodu. „Pierwsza Dama” przez większość czasu zawodzi, sprowadzając się do banałów, schematów i iście wikipedycznego streszczania najważniejszych rzeczy z biografii trzech niezwykłych pań, które bierze na tapet. Słabo wypadają zwłaszcza historie Michelle Obamy i Eleanor Roosevelt, gdzie leży wszystko, od scenariusza, przez charakteryzację, aż po fakt, iż obie aktorki robią dziwne miny, próbując upodobnić się fizycznie do odgrywanych postaci. Nie tędy droga. Serial ma jednak jeden duży plus: to Michelle Pfeiffer i jej rola Betty Ford, która ma w sobie energię, iskrę, jest urocza, prawdziwa, wielowarstwowa i błyszczy w każdym sensie tego słowa (podobnie zresztą jak znana z „Szukając Alaski” Kristine Froseth w roli młodej Betty). Aż trudno uwierzyć, iż jej historia i historie pozostałych dwóch pań to ten sam serial – i jeżeli jest jakiś powód, aby „Pierwszą Damę” jednak obejrzeć, to jest nim właśnie wyrazista małżonka Geralda Forda. [MW]

Halo

„Halo” (Fot. Paramount+)
  • Halo – o czym jest serial?

„Halo” to długo wyczekiwana adaptacja kultowej gry, za którą odpowiada duet Kyle Killen („Awake”) i Steven Kane („Ostatni okręt”). Przenosimy się w niej do XXVI wieku, gdzie poznajemy Johna-117 (Pablo Schreiber, „Orange Is the New Black”), genetycznie zmodyfikowanego superżołnierza, który znalazł się w samym centrum konfliktu między ludźmi i kosmitami. Cała przygoda rozpoczyna się, gdy John-117 otrzymuje rozkaz zabicia pojmanej na planecie Madrigal nastolatki Kwan Ha. Gdy główny bohater ignoruje rozkaz, musi uciekać przed Siłami Kosmicznymi Narodów Zjednoczonych, jednocześnie próbując rozwiązać zagadkę swojej przeszłości, która powraca do niego w niespodziewanych okolicznościach.

  • Halo – czy warto oglądać?

Dziedzictwo gry jest dla „Halo” zarazem największym błogosławieństwem, jak i przekleństwem, bowiem każde odejście od materiału źródłowego spotykało się z niezadowoleniem fanów (skąd my to znamy, prawda?). Jako osoba niezaznajomiona z grą nie miałem tego problemu – za to widziałem inne. Zbyt często po oczach bije chociażby łopatologiczne podejście scenarzystów, którzy przesadzają z wyjaśnianiem każdego aspektu serialu. Na szczęście „Halo” ma w sobie coś, co jest w stanie przykryć większość jego wad – świetną warstwę wizualną. To jeden z najdroższych seriali w historii telewizji i to widać na ekranie. Jego warstwa wizualna to najwyższa telewizyjna półka, a sceny akcji i efekty specjalne pozwalają zapomnieć o niedociągnięciach. Oby tych było jak najmniej w zamówionym już 2. sezonie. [NP]

Akademia wampirów

„Akademia wampirów” (Fot. Peacock)
  • Akademia wampirów – o czym jest serial?

„Akademia wampirów” to adaptacja książek Richelle Mead, stworzona przez Julie Plec, dawną showrunnerkę „Pamiętników wampirów”, i Marguerite MacIntyre, która grała szeryf Carol Forbes. Produkcja osadzona jest w rzeczywistości, gdzie wampirza młodzież dorasta w jasno określonych ramach, w kastowym społeczeństwie – można być albo morojem, czyli wampirem czystej krwi (wśród których istnieje jeszcze arystokratyczna warstwa rządząca), albo dampirem, czyli ludzko-wampirzą hybrydą i zarazem strażnikiem kogoś z morojów, albo tutejszym czarnym charakterem, czyli strzygą. W tym świecie żyją pochodząca z wyższej klasy Lissa Dragomir (Daniela Nieves, „Save Me”) i jej przyjaciółka Rose Hathaway (Sisi Stringer, „Mortal Kombat”), która jest dampirem. W tytułowej akademii dziewczyny czekają romanse, przyjaźnie, polityczne rozgrywki i bale jak z „Bridgertonów” – zawsze z nutką niebezpieczeństwa.

  • Akademia wampirów – czy warto oglądać?

Największym problemem serialu platformy Peacock jest to, iż został skasowany, a 1. sezon to tylko niewielka część całej historii, która ledwie zdążyła się rozkręcić na przestrzeni 10 odcinków. A trochę szkoda, ponieważ był tu potencjał na przyzwoitej jakości guilty pleasure z wyrazistymi bohaterkami, intrygami niesprowadzającymi się do miłosnych wielokątów i charakterystycznym klimatem, nieco przypominającym młodzieżową wersję „Bridgertonów” z nadprzyrodzonym twistem. Trudno jednak pisać o tym, co by było gdyby – fakty są takie, iż to serial, który miał szansę stać się tylko lepszy, ale nie dostał szansy od stacji. Oglądanie go mija się więc z celem. [MW]

The Calling

„The Calling” (Fot. Peacock)
  • The Calling – o czym jest serial?

„The Calling” to serial kryminalny Peacock na podstawie książki „The Missing File” Drora A. Mishaniego. Twórcą jest David E. Kelley („Wielkie kłamstewka”), jeden z najbardziej zapracowanych showrunnerów w telewizji, a w fotelu reżysera zasiadł oscarowy filmowiec Barry Levinson. W głównej roli występuje Jeff Wilbusch („Unorthodox”) jako Avraham Avraham, ortodoksyjny detektyw nowojorskiej policji, uchodzący za lekko szalonego geniusza. Towarzyszy mu Juliana Canfield („Sukcesja”) jako twardo stąpająca po ziemi młoda detektywka o imieniu Jess, której jedyną religią jest „Prawo i porządek”. Duet rozpoczyna współpracę od sprawy zaginionego chłopaka.

  • The Calling – czy warto oglądać?

Jeśli ten opis i te nazwiska brzmią dobrze, to cóż… lepiej to wszystko brzmi, niż wypada w praktyce. „The Calling” to dość schematyczny procedural, który, choć też stawia w centrum uwagi religijnego detektywa, choćby nie leżał obok, chociażby, „Pod sztandarem nieba” z Andrew Garfieldem. To sztampowy serial, bardziej pasujący do telewizji ogólnodostępnej niż streamingu. Serialowy duet w ciągu ośmiu odcinków rozwiązuje kolejno dwie sprawy, wszystko toczy się jak po sznurku, jest sprawne, poprawne i nic ponad to. jeżeli lubicie klasyczne procedurale i szukacie czegoś do oglądania przy gotowaniu albo innych tego typu aktywnościach, możecie go sprawdzić. jeżeli spodziewaliście się czegoś więcej – to niestety nie ma tego tutaj. [MW]

Indeks strachu

  • Indeks strachu – o czym jest serial?
„Indeks strachu” (Fot. Sky)

„Indeks strachu” to adaptacja książki Roberta Harrisa pod tym samym tytułem, stworzona przez brytyjską telewizję Sky. Akcja dzieje się w Genewie, śledzimy losy genialnego finansisty i zarazem byłego naukowca dr. Alexa Hoffmana (Josh Hartnett), który stworzył sztuczną inteligencję, wykorzystującą indeks strachu na rynkach finansowych. W dniu kiedy dr Hoffman ma prezentować swój wynalazek, zaczyna dziać się coś dziwnego – wydaje się przechodzić jakiegoś rodzaju kryzys psychiczny, jest przekonany, iż ktoś go atakuje, a może jest przez kogoś wrabiany. Jaka jest prawda?

  • Indeks strachu – czy warto oglądać?

Prawda jest dość banalna, tak jak i cały serial, którego największą zaletą jest to, iż składa się z zaledwie czterech krótkich odcinków. Poza tym niestety pojawia się tutaj wrażenie, iż dotarliśmy na koniec jeżeli nie internetu, to przynajmniej SkyShowtime, i najwyższy czas obejrzeć ponownie „Yellowstone”. Serial jest schematyczny, wypakowany znajomymi motywami i pod każdym względem standardowy, a gra Hartnetta – którego mina, wciąż ta sama, to jeden wielki indeks strachu – absurdalnie słaba, choć możliwe, iż scenariusz na wiele nie pozwolił. Szkoda czasu. [MW]

Idź do oryginalnego materiału