"Gra o tron" przeszła do historii nie tylko dzięki wciągającej historii i wspaniałej budowie świata, ale też za sprawą odważnych i dosłownych scen okrucieństwa lub nagości. W pewnym momencie fani zaczęli choćby protestować, a niektórzy aktorzy zdradzali, iż realizacja niektórych momentów odbiła się na ich zdrowiu. Szczególne kontrowersje wywołała scena między Sansą Stark (Sophie Turner) i Ramsayem Boltonem (Ivan Rheon) w odcinku "Black Wedding" piątego sezonu. Reklama
Aktor nie krył, iż tamten dzień na planie należał do "najgorszych w jego karierze". Sophie Turner jednak starała się bronić tej sceny przed krytyką. Jako komentuje ją po latach?
Sophie Turner: od lat nie zmieniła zdania
Pomimo upływu lat, aktorka nie zmieniła swojego zdania na temat kontrowersyjnej sceny. W rozmowie z magazynem "Flaunt" aktorka przyznała, ze niczego nie żałuje, a do tego odważnie stwierdziła, iż twórcy serialu poprzez ten wątek oddali sprawiedliwość kobietom, które padły ofiarą gwałtu.
"Naprawdę czułam - i przez cały czas czuję - iż ‘Gra o tron’ rzuciła światło na rzeczy, na które wielu ludzi mówiło: o boże, nie można pokazywać takich rzeczy. Rozumiem, iż to może wywoływać poruszenie. Całkowicie rozumiem ten punkt widzenia. Ale mam poczucie, iż w znacznym stopniu oddaliśmy sprawiedliwość kobietom i walce, którą musiały toczyć przez setki tysięcy lat - z patriarchatem, z byciem traktowanym jak przedmioty i ciągłym doświadczaniem napaści. Nie znam chyba ani jednej kobiety, która nie doświadczyła czegoś takiego w jakiejś formie" - wyjaśniła Turner oraz dodała, iż jest dumna ze swojej roli.
Nie da się kryć, iż choć od niechlubnego zakończenia "Gry o tron" minęło już kilka lat, to echa tej produkcji wciąż rozbrzmiewają.
Nową dawkę kontrowersji bezsprzecznie dostarcza spin-off zatytułowany "Ród smoka". Historie z domu Targaryenów także ociekają okrucieństwem i zaskakującymi zwrotami akcji, a fani z niecierpliwością wyczekują kolejnego sezonu z nadzieją na nadejście lepszych czasów dla twórczości George’a R.R. Martina.