Tam, gdzie każdy riff ma głos

kulturaupodstaw.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: fot. materiały prasowe


Sebastian Gabryel: Wasz debiut zatytułowaliście przewrotnie: „Does Anybody Remember Laughter?”. Czy to pytanie jest bardziej do was samych, do słuchaczy, czy do całego świata? (śmiech)

Corydon*: Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie powiedział: „kiedyś to było…”. Pytanie miało prowokować i wzbudzać emocje. Jakie? Chciałbym powiedzieć, ale sami w zespole mieliśmy różne odczucia.

SG: Które z nich dominują?

C: Nostalgia – dla jednych negatywna, dla innych pozytywna. Oraz niepewność jutra – czasem ekscytująca, czasem zatrważająca.

SG: Czasem mówi się, iż dziś, w czasach chaosu, stać nas już tylko na ironiczny śmiech, na sarkazm. Jak wy na to patrzycie?

C: To chyba efekt skali i wydźwięku informacji, które codziennie do nas docierają. Na sytuację na świecie nie mamy wpływu, ale na to, co dzieje się w naszej rodzinie, wśród przyjaciół czy lokalnie – już tak.

SG: Na tej płycie słychać dużo luzu. Zastanawiam się, na ile „Does Anybody Remember Laughter?” powstało spontanicznie podczas jamów, a na ile jest efektem starannej pracy nad każdą konstrukcją.

Corydon, fot. materiały prasowe

C: To był miks wszystkiego. Niektóre utwory powstawały warstwowo. Zaczynaliśmy od głównego riffu na jednym instrumencie i graliśmy go w kółko, aż reszta znalazła swoje partie. Innym razem ktoś przychodził z pełną kompozycją, a następnie każdy z nas dodawał do niej odrobinę własnej interpretacji.

SG: Wiele zespołów mówiło mi, iż jednym z największych wyzwań jest to, by wyczuć, kiedy się w tym zatrzymać – inaczej komponowaliby bez końca. To rzeczywiście sztuka wiedzieć, kiedy trzeba postawić kropkę nad „i” w utworze?

C: Zdecydowanie. Sami czujemy, iż na pierwszej płycie momentami trochę przesadziliśmy. Obiecujemy poprawę! (śmiech)

SG: Z tego, co wiem, na początku graliście aranżacje solowych utworów Sebastiana, ale dość gwałtownie zaczęliście tworzyć wspólnie. Pamiętacie jeszcze moment, kiedy po raz pierwszy poczuliście, iż faktycznie jesteście zespołem, a nie tylko grupą muzyków?

C: Stawanie się zespołem to proces – granie co tydzień w tej samej piwnicy, wspólne komponowanie, wymyślanie nazwy zespołu, pierwsze koncerty, nagrywanie debiutanckiego materiału. Im więcej tego robisz, tym mocniej czujesz się zespołem.

SG: A są jakieś elementy działalności Corydon, których jak dotąd nie ma, a bardzo wam ich brakuje?

Corydon, fot. materiały prasowe

C: Więcej obecności w social mediach. Próbowaliśmy to robić regularnie przez jakiś czas, ale wymiękliśmy. Szacun dla wszystkich, którzy znajdują na to czas!

SG: Każdy z was ma inne inspiracje – od Deep Purple, przez Red Hot Chili Peppers, aż po Cory’ego Wonga. Jak wygląda to w praktyce w sali prób? Te różnice czasem prowadzą do twórczych spięć? (śmiech)

C: Zdecydowanie! Czasem nikt nie chce odpuścić swojej wizji i wtedy kończymy z numerem takim jak „From the Gutter”. (śmiech)

SG: Kilku chłopa to zawsze zagrożenie konfliktu (śmiech). Corydon to demokratyczny band, czy może raczej jest ktoś, kogo głos liczy się podwójnie?

C: Na szczęście jest nas pięciu, więc demokracja działa (śmiech).

SG: Wasza muzyka to mieszanka funku, bluesa i rocka, ale podobno kolejny album ma być bardziej taneczny i funkowy. Czy to świadomy zwrot w stronę czegoś „lżejszego”, czy po prostu efekt tego, co teraz w was siedzi?

Corydon, fot. materiały prasowe

C: Funk jest w tej chwili tym, co najbardziej w nas siedzi. Chcemy też bardziej ujednolicić brzmienie. Swoją drogą, gdy ludzie pytali nas, co adekwatnie gramy, zawsze mieliśmy problem z odpowiedzią…

SG: Fakt, niełatwo Was zaszufladkować. Dziś rock jest bardzo eklektyczny. Zdaniem niektórych to odbiera mu tożsamość. A jak wy patrzycie na to, co dzieje się na rynku w kontekście tej muzyki?

C: Każdy próbuje się dziś wyróżnić czymś innym – łączenie stylów to chyba najprostsza droga. My obserwujemy, co AI robi z rynkiem, a sami gramy swoje. W końcu robimy to dla zabawy.

SG: Śledzicie w ogóle wielkopolską scenę? A jeżeli tak, to jakie bandy na pewno moglibyście wyróżnić?

C: Mango Tango – świetnie wyglądają na Instagramie. Tuga – interesująca mieszanka rocka z sekcjami dętymi. Beat Wise oraz Heat the Band – dużo energii.

SG: Gdybyście mogli wybrać jedną scenę albo jeden festiwal, na którym chcielibyście zagrać, żeby poczuć, iż dotarliście dokładnie tam, gdzie chcieliście – co by to było?

Corydon, fot. materiały prasowe

C: Średniej wielkości klub, wypełniony po brzegi ludźmi, którzy świetnie się bawią.

SG: Nowa płyta na jesień?

C: Płyta – niestety nie. Ale coś trochę mniejszego – owszem.

Corydon – pięciu muzyków z Poznania, którzy od 2021 roku wspólnie udowadniają, iż rock, blues i funk mogą tworzyć spójną, a zarazem pełną niespodzianek, całość. Ich brzmienie to efekt szerokiego wachlarza inspiracji. Każdy z członków wnosi do zespołu własne fascynacje, a ta różnorodność przekłada się na wyjątkowy charakter ich muzyki. Po wielu godzinach wspólnego komponowania, wzlotach i upadkach, przygotowali materiał koncertowy, który pozwala słuchaczom przenieść się w inny muzyczny wymiar. W 2024 roku zespół zaprezentował swój debiutancki album „Does Anybody Remember Laughter?”, który spotkał się z ciepłym przyjęciem zarówno wśród krytyków, jak i fanów. Aktualnie Corydon pracuje nad kolejnym wydawnictwem, tym razem mocniej osadzonym w disco i funkowych klimatach. Znani są z energetycznych, żywiołowych występów, które zabierają publiczność w podróż przez różnorodne muzyczne światy − od klasyki rocka po nowoczesne brzmienia, zawsze z charakterystycznym, funkowym pulsem. Każdy ich koncert to prawdziwe „jeziorko brzmień” − pełne barw, emocji i niespodzianek.

Idź do oryginalnego materiału