Nagrodzony aż pięcioma statuetkami na festiwalu w Karlowych Warach, niekwestionowany zwycięzca norweskiego odpowiednika Oscarów, "Być kochaną", zaprasza widzów do rozmowy o najtrudniejszej z relacji, w które wplątany jest człowiek. Relacji z samym sobą.
Wydawało się, iż Maria (Helga Guren) wreszcie spotkała swoją drugą połówkę. Małżeństwo, z którego doczekała się dwójki dzieci, uważa za toksyczne. Jednak na przyjęciu poznaje Sigmunda (Oddgeir Thune). Od pierwszej chwili jest przekonana, iż łączy ją z nim coś więcej. On tego uczucia początkowo nie podziela, ucieka, ale gdy spotykają się po raz drugi, wystarczy jej przenikliwe, badawcze spojrzenie, żeby wybuchł namiętny romans. Jak to zakochani - śmieją się, tulą, kochają. Piekło złego małżeństwa ustępuje miejsca nowej nadziei.Reklama
Wyzwania w związku
Siedem lat później głębokie spojrzenia i troskliwe uśmiechy przeradzają się w niemożność zapłacenia kartą za chrupki czy makaron, które najmłodsza latorośl właśnie rozbebeszyła przy kasie. Jedno dziecko chce kupę, drugie chce uciec z tego domu wariatów i młodszemu rodzeństwu nie zamierza pomagać w toalecie. Sigmunda w domu nie ma, bo właśnie złapał kolejne zlecenie. Maria za chwilę eksploduje, a jej złość oraz pielęgnowana i dokarmiana przez okoliczności frustracja, pochłoną wszystko dookoła. Gdy drugi, ten wymarzony partner wreszcie wraca, drobna sprzeczka zamienia się w traumatyczne rozstanie.
Lilja Ingolfsdottir dołącza do grona twórców, którzy konfrontują widza z wyzwaniami w związku. Po fali euforii przychodzi rzeczywistość i choćby pary doskonałe, zbudowane na fundamencie mocnej przyjaźni, zderzone z codziennością, mogą się rozpaść jak domek z kart szturchnięty palcem. Życie przytłacza. Na głowie Marii są dzieci w różnym wieku, dwoje z poprzedniego związku, dwoje z nowego. Najstarsze jest w buntowniczym nastoletnim wieku, najmłodsze ledwo co potrafi trafić do łazienki. Jeszcze bardziej niż ogrom spraw i sprawunków do ogarnięcia kobietę bolą niespełnione ambicje i marzenia, własna przeszłość. Utknęła w domu. Widać, iż kocha dzieci, ale widać też, iż liczyła na rozwijanie własnej kariery. W dodatku praca Sigmunda bazuje na zleceniach, mężczyzna musi brać kolejne, bo o ile odmówi, może je stracić. Gdy je straci, sytuacja ekonomiczna rodziny pogorszy się. Tak źle i tak niedobrze. Kula śniegowa nabiera tempa...
Kobieta wobec samej siebie
Co dość zaskakujące, Lilja Ingolfsdottir tak konstruuje swój film (nie tylko go wyreżyserowała, ale jest również autorką scenariusza), iż Marię początkowo trudno polubić. Jej fascynacja Sigmundem przypomina nastoletnie zadurzenie, a nie dojrzałe uczucie. Gdy związek zaczyna się sypać, zachowania kobiety budzą momentami antypatię. Jej partnerowi prawdopodobnie daleko jest do ideału, związek cierpi na braki w komunikacji, ale cierpienie Marii przeradza się w stan, w którym choćby najbardziej kochający i komunikatywny mąż musi ustąpić miejsca terapeucie. Tak też się dzieje. I to jest być może najciekawszy wątek w "Być kochaną".
Lilja Ingolfsdottir przeprowadza Marię przez jej "proces" w sposób czuły i delikatny, choćby o ile uproszczony. Wystarczy zaledwie kilka sesji, aby kobieta zrozumiała źródła swojego bólu oraz siły i mogła na nowo stanąć na nogach. O tyleż to naiwne, co prawdopodobnie też i pokrzepiające, a już na pewno wpisuje się w szerzoną wszem i wobec psychonarrację o akceptacji i miłości własnej przed akceptacją i miłością do innych.
O tym chyba przede wszystkim jest "Być kochaną" - o wyzwaniach w związku, ale przede wszystkim o wyzwaniach kobiety wobec samej siebie w związku i poza nim. Oczekiwaniach wobec siebie, przemożnym pragnieniu bycia doskonałą i zrealizowaną we wszystkim. A gdy to się nie udaje... W którym momencie Maria się zatraciła? Czy jako dziecko? Czy potem, w pierwszym, nieudanym małżeństwie. Czy w drugim? W jakimś momencie życia znalazła się w pułapce, przekonana o tym, iż jej siła i dobro, miłość, którą może dać innym, leżą tylko poza nią, w partnerze. I bez tego partnera jest nikim, jest gorsza, słabsza, a zaraz cała prawda o jej nieudaczności wyjdzie na jaw. Lęk wywołuje więc zachowania obronne, a zarazem tak niszczycielskie. A jednak można być kochanym i kochaną. I z tą nadzieją Ingolfsdottir pozostawia nas i Marię. Wcale nie antypatyczną, tylko bardzo, bardzo przerażoną. Kto nigdy tak się nie czuł, niech pierwszy rzuci kamieniem.
6/10
"Być kochaną" (Elskling), reż. Lilja Ingolfsdottir, Norwegia 2025, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 7 listopada 2025 roku.


















