Tak złe, iż aż straszne? Najgorsze polskie filmy, z których gwiazdy niekoniecznie są dumne

party.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Piotr Matusewicz/East News


Polskie kino bywa jak Strachu z „Pitbula” Patryka Vegi, jak się zmienia, to na sto procent. Albo jest nuda, albo dzieje się aż za dużo. Na naszej liście najgorszych polskich filmów nie mogło zabraknąć „Kac Wawy” oraz „365 dni”. choćby cenionym aktorom jak Tomasz Kot czy Borys Szyc zdarzyło się przyjąć mało fortunną propozycję. Niektóre „porażki” kazały się tak spektakularne, iż gwiazdy ponoć zaczęły czytać scenariusze przed zaangażowaniem się w jakiś projekt. Szczególnie, jeżeli to projekt Patryka Vegi.

Najgorsze polskie filmy: „Bad Boy”

Patryk Vega i jego filmy to jedno z najdziwniejszych zjawisk polskiego kina. Żałuję, iż zanim poszedłem do kina, nikt mnie ostrzegł mnie o tym, na co się piszę. Trzeba przyznać, iż niewielu jest twórców, którzy z takim rozmachem potrafią zrobić film, choć nie mają bladego pojęcia o poruszanej tematyce. Świetnym przykładem jest „Bad Boy” z Antonim Królikowskim i Maciejem Stuhrem. Vega zainteresował się patologiami, do których dochodzi w środowisku piłkarskim, najwyraźniej zainspirowany reportażem Szymona Jadczaka o chuligańskim obliczu Wisły Kraków. W efekcie dostaliśmy wulgarną opowieść o szalonym właścicielu klubu. Próżno szukać tu wartości estetycznych i logiki w scenariuszu. A jednak udział w tym osobliwym przedsięwzięciu ma plejada polskich gwiazd: Andrzej Grabowski, Piotr Stramowska, Małgorzata Kożuchowska czy też Piotr Stramowski. Kino tylko dla osób o mocnych nerwach.

„Wyjazd integracyjny”

Po tym filmie Tomasz Kot podobno zaczął czytać scenariusze przed przyjmowaniem kolejnych ról. Miało być polskie „Kac Vegas”, ale chyba coś nie wyszło. Trudno się dziwić. W końcu Przemysław Angerman to nie Todd Philips. Reżyser takich perełek jak „Jak to się robi z dziewczynami” więcej filmów już nie nakręcił. Na szczęście. Jakimś cudem do swojego ostatniego dzieła namówił Jana Frycza, Tomasza Karolaka, Katarzynę Figurę oraz Bartłomieja Topę. Ponoć ekipa bawiła się na planie świetnie. Poziom humoru produkcji jednak jest niższy od stereotypowego wujkowania na weselu. Po obejrzeniu „Wyjazdu integracyjnego” kaca mogą mieć zarówno widzowie, jak i aktorzy.

„Kac Wawa”

A skoro już o kacu mowa. Z tego filmu Borys Szyc musiał się długo leczyć. Na szczęście uświadomił sobie później, iż warto grać w porządnych produkcjach, co udowodnił niedawno w „Warszawiance”. W „Kac Wawie” nie brakuje żenujących scen jak choćby seks z poduszką. Trudno się dziwić, iż obraz Łukasz Karwowskiego okazał się klapą. Krytycy nie szczędzili kąśliwych uwag, a jedna z recenzji doczekała się choćby pozwu, co zdaje się zabawniejsze niż cały film. Zagrali w nim Sonią Bohosiewicz, Roma Gąsiorowska, Mirosław Zbrojewicz, a także Michał Milowicz i Agnieszka Włodarczyk. Bez dwóch zdań rok 2011 był bardzo trudnym okresem dla polskiej kinematografii, ponieważ w tym samym czasie wyszedł też wspomniany wcześniej „Wyjazd integracyjny”. Po tym możemy uznać już, iż nasze kino zniesie wszystko.

„365 dni” i „365 dni: Ten dzień”

Ile okropności można pomieścić w jednym filmie wiedzą tylko Barbara Białowąs i Tomasz Mandes. Reżyserzy wzięli na warsztat powieść Blanki Lipińskiej. Choć krytycy przejechali się po ich dziele niczym walec, niezrażony niskimi ocenami duet nakręcił kontynuację. Efekt? Złote Maliny oraz Węże, czyli nagrody dla najgorszych filmów. Anna-Maria Sieklucka i Michele Morrone zdobyli po premierze sporą popularność na całym świecie, jednak chyba nie powinni się chwalić swoimi rolami. Polska odpowiedź na „50 twarzy Greya” z pewnością przeszła do historii i stała się przykładem, jak nie powinno robić się kina.

„Smoleńsk”

Film, którym Antoni Krauze prawdopodobnie pogrzebał swoją karierę. Po „Smoleńsku” trudno mi powiedzieć cokolwiek dobrego o twórcy. Spiskowe kino w najgorszym wydaniu z drewnianą grą i absurdalnymi wątkami. Na koniec biedny widz otrzymuje absolutną kulminację głupoty scenariuszowej, czyli spotkanie ofiar katastrofy z oficerami zamordowanymi w Katyniu. W obsadzie znaleźli się Lech Łotocki, Jerzy Zelnik, Aldona Struzik oraz Marek Bukowski, którzy – mówiąc delikatnie – do pierwszej ligi aktorów nie należą. Najgorszą cechą „Smoleńska” jest chyba to, iż jest katastrofalnie nijaki. Antoni Macierewicz lubi to.

„Wiedźmin”

Mimo sympatii do słynnych powieści Andrzeja Sapkowskiego, które zyskały popularność na całym świecie i doczekały się gry oraz serialu Netfliksa, trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Początkowe napisy są w porządku. Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Anna Dymna czy Andrzej Chyra raczej nie wspominają dobrze tej produkcji. Pozbawiony humoru, który był dość istotnym elementem książek o Geralcie z Rivii, bezmyślnie montowany i kiepsko napisany „Wiedźmin” wywołuje ciarki. Oddając sprawiedliwość, możemy wspomnieć, iż produkcja Netfliksa też niezbyt się udała.

„Gulczas, a jak myślisz?”

Film, który stał się reliktem polskiej popkultury. Produkcja Jerzego Gruzy, cenionego za takie tytuły jak „Czterdziestolatek” czy „Wojna domowa” miała przyciągnąć widzów, dzięki popularności pierwszych w naszym kraju reality-show. Kogo tu nie ma! Krzysztof Rutkowski, Klaudiusz Sevković, Piotr Gulczyński, Janusz Rewiński, Rudi Schubert, a choćby Andrzej Lepper. Kino rodem z „Big Brothera”. Choć bohaterowie mogą budzić pewien sentyment do lat 90., raczej nikt do niego nie wraca.

„Small World”

Patryk Vega po raz drugi. Po premierze „Polityki” z 2019 roku reżyser zapowiedział wielką przemianę. Zaczął wygrażać się, iż porzuci tanią i ordynarną sensację na rzecz kina ambitnego, wnikliwego, zadającego ważne pytania. I tak… zrobił mnóstwo kolejnych marnych produkcji z opisywanym na początku „Bad Boyem” na czele. Po filmie z Królikowskim zaprosił do współpracy Piotra Adamczyka, by zrobić dzieło o handlu dziećmi. Główny bohater jest policjantem, który po uprowadzeniu dziewczynki rozpoczyna własne śledztwo i nie cofnie się przed niczym, żeby rozwiązać mroczną zagadkę. Tak jak i Vega nie cofnie się przed niczym, by zrobić następny brzydki film. Nie zrobiłby go bez pomocy takich gwiazd jak Piotr Stramowski, Julia Wieniawa-Narkiewicz oraz Marieta Żukowska.

„Szkoła uwodzenia Czesława M.”

Czesław M. przeżywa kryzys twórczy, więc wpada na pomysł, by razem z bezrobotnymi stoczniowcami stworzyć szkołę uwodzenia. Czego nie rozumiecie? Film Aleksandra Dembskiego miał przyciągnąć widzów twarzą znanego wokalisty, Czesława Mozila. Niestety – mówiąc delikatnie – nie wyszło. Oprócz muzyka w ten projekt zaangażowali się Zbigniew Jaremko, Lucyna Malec, Agata Pruchniewska, Barbara Garstka oraz Sławomir Pacek. Co jeszcze możemy powiedzieć o tym tytule, który zamiast bawić – męczy? Chyba tylko tyle, iż życzę Czesławowi jak najmniej kryzysów twórczych.

„Botoks”

Patryk Vega po raz trzeci. W 2017 roku postanowił zabrać się za temat patologii w polskiej służbie zdrowia. Jak tylko lekarze dowiedzieli się o tym pomyśle, zaczęli protestować i namawiać widzów do bojkotowania „Botoksu”. Mamy nadzieję, iż przynajmniej część osób posłuchało. To Vega w swojej najlepszej formie. Jest obleśnie, kobiety uprawiają seks z owczarkami niemieckimi, pada sporo wulgaryzmów i brak śmiesznych żartów. Najlepsze momenty w tym filmie to momenty nudy, gdy możemy wziąć oddech i przygotować się na kolejną masakrę, którą zaproponuje nam reżyser. Po „Botoksie” choćby Sebastian Fabijański uznał, iż to za dużo i postanowił zrobić sobie przerwę od współpracy z Vegą. Do dzisiaj wstydzi się tej produkcji, w której zagrali też Katarzyna Warnke, Agnieszka Dygant, Marieta Żukowska, Janusz Chabior, Olga Bołądź oraz oczywiście Piotr Stramowski i Tomasz Oświeciński. Przypominamy, iż w tej chwili Reżyser pracuje nad filmem o Putinie, który ma ukazać się już w 2025 roku.

Zobacz także: „Matki pingwinów” to polski hit Netfliksa. Serial rozpędzi karierę Maszy Wągrockiej

Magdalena Pasiewicz/East News
Idź do oryginalnego materiału