Autorem artykułu jest Michał Tylek
Czy są z nami jacyś poligloci? jeżeli tak, to fantastycznie! Tak bogatej językowo Eurowizji nie mieliśmy bowiem od 2012 roku. Podobnie, jak teraz w stawce znalazły się wówczas utwory w osiemnastu różnych językach. Faktem jest więc, iż aktualnie z każdym kolejnym konkursem uczestniczące państwa odchodzą od angielskiego, stawiając przede wszystkim na pokazanie swojej kultury i piękna ojczystej mowy. Zbliżająca się Eurowizja przyniesie znane już nam języki, takie jak: angielski, azerski, estoński, francuski, grecki, hebrajski, hiszpański, litewski, niderlandzki, norweski, ormiański, portugalski, serbski, słoweński, ukraiński i włoski, oraz dwa nowe – jankunytjatjara i aramejski. Przyjrzyjmy się więc, czego od strony lingwistycznej możemy spodziewać się w maju w Malmö.
Nowości
W tym roku na Eurowizji zadebiutują trzy nowe języki. Jednym z nich jest jankunytjatjara – frazy w nim pojawiają się w australijskiej propozycji „One Milkali (One Blood)” . Jest to język australijskich Aborygenów, uznawany za dialekt powszechnego wśród tamtejszej kultury Wati. Jego obecność na największej europejskiej scenie jest dla tych społeczności niezwykle istotna, ponieważ naukowcy aktualnie uznają go za zagrożony zaniknięciem. Oryginalnie do swojego utworu podeszła również Bambie Thug z Irlandii. W „Doomsday Blue” zawarte zostało bowiem dobrze nam znane zaklęcie Avada Kedavra. Słowa te pochodzą z używanego od II tysiąclecia p.n.e. języka aramejskiego, który w kontekście ESC bez wątpienia jest czymś nieszablonowym. Co ciekawe, w Malmö usłyszymy też po raz pierwszy piosenkę wykonaną przez Azerbejdżan częściowo po azerbejdżańsku , a wszystko za sprawą duetu Fahree i Ilkin Dovlatov. Do tej pory język ten pojawił się w konkursie jedynie za sprawą słynnego „Love Unlimited” Sofi Marinovej (Bułgaria 2012). Teraz refren „Özünlə apar” będzie mógł w nim wybrzmieć, przynajmniej w pierwszym półfinale.
Mimo wszystko angielski
Odkąd w 1999 roku zniesiono obowiązek śpiewania w ojczystym języku, angielski nieprzerwanie dominuje w konkursowych propozycjach. Tegoroczna stawka zawiera jednak tylko siedemnaście utworów w całości po angielsku (najmniej od 2003), a łącznie znalazł się on w dwudziestu pięciu piosenkach. Konsekwentnie używa go m.in. Polska , ponieważ „The Tower” jest już naszą piątą z rzędu propozycją napisaną w pełni w tym języku, a angielski chociaż częściowo towarzyszy nam nieprzerwanie od czasu powrotu w 2014 roku. Nie jesteśmy jednak jedyni. Wystarczy spojrzeć m.in. na Belgię , która nie wysyła propozycji w innych językach od 15 lat, a Mustii z „Before the Party’s Over” ten trend kontynuuje. Po roku przerwy do angielskiego wraca Finlandia, Chorwacja i Albania. Mołdawia potrzebowała zaś dwa razy dłuższej przerwy, aby wybrać na konkurs utwór w jednej z najpopularniejszych mów świata.
Pierwsze razy
W tegorocznej stawce mamy również państwa, które zdecydowały otworzyć się na nowe kierunki, wybierając utwór w nieużywanym dotąd przez siebie języku. Jednym z nich jest San Marino reprezentowane w tym roku przez hiszpański zespół Megara – dosyć niespodziewanych triumfatorów Una Voce per San Marino . Piosenka „11:11” grupy z Madrytu jest więc pierwszą w historii tego mikro-państwa, która na największej europejskiej scenie wybrzmi w języku hiszpańskim. Z racji dotychczasowej nieobecności w konkursie w czasach braku obowiązku śpiewania w języku ojczystym, dopiero w tym roku w propozycji z Luksemburga zadebiutuje angielski. Jak już wiemy z opisanych wcześniej nowości, na Eurowizję języki jankunytjatjara i aramejski wprowadza Australia i Irlandia, a Azerowie po raz pierwszy zdecydowali się na wykonanie utworu częściowo w ojczystej mowie.
Języki narodowe
Coroczną ozdobą Konkursu Piosenki Eurowizji są państwa, które konsekwentnie prezentują na scenie utwory w narodowych językach. Przykładem takiego kraju jest przede wszystkim Portugalia . Z wyjątkiem propozycji z 2021 roku język portugalski był i jest obecny w ich piosenkach. Nie inaczej jest i teraz, a Iolanda i jej „Grito” jest doceniane przez wielu europejskich fanów. W kwestii języków ojczystych niezwykle regularni są również Włosi , co często przekłada się na bardzo dobry wynik w maju. W tym roku może być podobnie, ponieważ Angelina Mango i jej „La Noia” aktualnie znajduje się w ścisłej czołówce typowań bukmacherów. Z mocy i swojego języka zdają sobie sprawę również Francuzi . Nie byłoby kłamstwem stwierdzenie, iż francuski i ballada to połączenie idealne, w co zdaje się wpisywać tegoroczna propozycja autorstwa Slimane. Swoich sąsiadów z północy na krok nie odpuszczają także Hiszpanie , równie niechętni do angielskich fraz. W ich przypadku napisanie utworu w ojczystym języku było nie lada ułatwieniem, jeżeli chodzi o kwestie regulaminowe. Tytułowa „Zorra” bowiem poza pewnego rodzaju wulgaryzmem oznacza również lisicę, co pozwoliło Hiszpanom obejść się bez konieczności zmiany tekstu.
Pokażmy nasz język
Poza wspomnianymi już państwami z południa Europy oraz przedstawicielami Wysp Brytyjskich, na utwór w pełni w języku ojczystym zdecydowały się w tym roku również Litwa, Serbia, Słowenia, Armenia, Grecja, Estonia i Norwegia. Większość z tych państw typowana jest do awansu do wielkiego finału, a Litwa czy Norwegia mogą zawalczyć 11 maja o naprawdę dobry rezultat. Tak więc wysłanie na konkurs piosenki w języku narodowym, biorąc pod uwagę wyniki w ostatnich latach oraz pozytywny odbiór tegorocznych propozycji, może być bardzo rozsądnym posunięciem. Już niedługo przekonamy się, czy odejście od angielskiego pozwoli osiągnąć sukces wyżej wymienionym narodom i w tym roku.
Autorem artykułu jest Michał Tylek, fot.: M. Błażewicz 2023