Rozdział 14
– Normo, a jak to się stało, iż wymyśliłaś swój pseudonim Marilyn Monroe? – zapytałam kilka chwil później, zmieniając temat rozmowy.
– Moja matka miała nazwisko panieńskie Monroe (…).
– W 1956 roku oficjalnie stałaś się Marilyn Monroe.
– Tak, wtedy zmieniłam imię i nazwisko na właśnie takie. Co ciekawe, kiedy poproszono mnie po raz pierwszy o autograf, to nie wiedziałam, jak napisać poprawnie słowo Marilyn. Pamiętam, iż pytałam kogoś, czy dobrze się podpisałam.
– Coś jeszcze łączy cię z matką, oprócz nazwiska Monroe? Może podobieństwo?
– O nie. Podobna jestem z całą pewnością do babci. Ona miała naprawdę zjawiskową urodę. Dlatego dobrze mi myśleć, iż to właśnie po niej ją odziedziczyłam.
– Kiedy zdałaś sobie sprawę, iż jesteś atrakcyjna dla mężczyzn?
– Długo uważałam siebie za brzydką dziewczynę. Gdy byłam dzieckiem, koleżanki nazywały mnie fasolką szparagową, bo byłam bardzo wysoka i szczupła. Nie jest to więc uosobienie kobiecości… Do tego żyłam w biedzie, a mój wygląd odbiegał w moich oczach od ideału. Nie ubierałam się modnie, stylowo. Nie było na to pieniędzy. Jako młoda nastolatka uważałam, iż wyglądam jak patyk, brzydko się śmieję, mam małe piersi, a do tego się garbiłam. Byłam nieśmiała, cicha. Wiem, iż uważano mnie za głupiutką dziewczynę. Kto taki mógłby zostać seksbombą?
– Jednak coś się zmieniło…
– Tak. Musisz wiedzieć, iż dość wcześnie nabrałam kobiecych kształtów i przez to wyglądałam na starszą. Miałam dwanaście lat, gdy dostałam miesiączkę, i wtedy moje ciało zaczęło się zmieniać, stawałam się kobietą. Chłopcom podobało się to, iż mam już zauważalne piersi, biodra. Kiedy byłam już nastolatką, pewnego dnia umalowałam usta i powieki do szkoły. Musisz wiedzieć, iż wzbudziłam tym niemałe poruszenie, bo nikt z moich rówieśników tak nie robił. Może i niektórzy uważali mnie wtedy za wulgarną, ale dzięki temu zaczęłam być zauważana i poczułam się w końcu atrakcyjnie. To był przełom (…).