W nocy z 16 na 17 lipca Polskę obiegła wiadomość, która poruszyła miliony: zmarła Joanna Kołaczkowska – wybitna artystka kabaretowa, aktorka i jedna z najbardziej charakterystycznych postaci polskiej sceny komediowej. Choć na scenie zachwycała energią, humorem i dystansem do siebie, w życiu prywatnym w ostatnich miesiącach toczyła dramatyczną walkę. Dziś jej bliscy po raz pierwszy mówią otwarcie, co tak naprawdę się wydarzyło.
Informacje o śmierci Joanny Kołaczkowskiej przekazał Kabaret Hrabi, z którym była związana przez lata. W oficjalnym pożegnaniu członkowie zespołu pisali o „najbardziej agresywnym przeciwniku”, z którym artystka walczyła „z nadzieją i godnością”. Dziś wiadomo już, iż tym przeciwnikiem był nowotwór mózgu.
Przyjaciółka Kołaczkowskiej, reżyserka Beata Harasimowicz, zdradziła w rozmowie z „Światem Gwiazd”, iż informację o chorobie poznała tuż przed majówką. – Bardzo gwałtownie trafiła do szpitala i znalazła się pod bardzo dobrą opieką lekarską. Operacja była natychmiastowa. Zrobiono wszystko, co było możliwe – wyznała. Opiekę nad artystką sprawował m.in. Dariusz Kamys z Kabaretu Hrabi. Mimo wysiłków lekarzy i bliskich, medycyna nie była w stanie zatrzymać rozwoju choroby.
Po diagnozie Joasia zawiesiła wszystkie swoje występy – do końca sierpnia. Fani, którzy do ostatniej chwili nie znali przyczyny, z niepokojem śledzili milczenie sceny Hrabi. Dziś wiadomo, iż decyzja o przerwie w karierze była wymuszona błyskawicznym rozwojem choroby.
Wieść o odejściu Kołaczkowskiej natychmiast wywołała falę emocji wśród artystów, dziennikarzy i polityków. Premier Donald Tusk podkreślił, iż „potrafiliśmy dzięki niej śmiać się z samych siebie. choćby politycy”. Władysław Kosiniak-Kamysz napisał o „ogromnej stracie dla polskiej kultury”, a Agnieszka Dziemianowicz-Bąk dodała krótko, ale wymownie: „Była najzabawniejsza”.
Słowa pełne wzruszenia przekazali również dziennikarze. Bogdan Rymanowski wspomniał: – Choć uśmiech nie zawsze towarzyszył jej w życiu prywatnym, ona sama dawała go wszystkim. I to w tak potężnej dawce, iż śmialiśmy się do rozpuku.
Joanna Kołaczkowska zadebiutowała w latach 80. i od tamtej pory nieprzerwanie czarowała publiczność. Najpierw w kabarecie Potem, później – jako współzałożycielka Hrabi – stała się twarzą nowoczesnego kabaretu, łączącego absurd, melancholię i błyskotliwy dowcip.
Była artystką o ogromnej wszechstronności – śpiewała, pisała, grała, wzruszała i rozśmieszała. I chociaż scena była jej światem, nigdy nie pozwoliła się zaszufladkować. Była sobą do samego końca – czuła, ironiczna, niepokorna.
– Jej talent był zjawiskiem, jej obecność – darem. Jej odejście – stratą nie do ogarnięcia – napisał Kabaret Hrabi.
I trudno się z tym nie zgodzić.
Joanna Kołaczkowska zostawiła po sobie dziedzictwo, którego nie da się zmierzyć. Jej śmiech, głos i charyzma pozostaną w pamięci tych, którzy mieli szczęście ją oglądać, ale także w historii polskiej kultury, która dzięki niej była mniej poważna, a o wiele bardziej ludzka.