Agatha Christie to przede wszystkim autorka kryminałów. Trudno nie otrzeć się w życiu o jej powieści lub ich ekranizacje takie jak „I nie było już nikogo” (Wcześniej zatytułowane „Dziesięciu Murzynków”, z czym nie zgodził się ostatecznie wnuk pisarki) czy „Morderstwo w Orient Expressie”. Christie stworzyła postać najsympatyczniejszego detektywa-pedanta świata – Herkulesa Poirota, a także pannę Marple – staruszkę robiącą zawsze na drutach, która poznała tylu ludzi, iż może z zadziwiającą precyzją przewidywać, jak potoczą się ich losy. Kryminały Christie, których można także słuchać dzięki audiobookom nagranym dla związku niewidomych, to podróż przez wiele typów osobowości, często szybką akcję, dalekie kraje (pisarka sama zwiedziła choćby Afrykę, Australię i Hawaje), pierwsze miłości, a przede wszystkim – ćwiczące umysł zagadki kryminalne.
Powieści Agathy Christie według UNESCO zajmują trzecie miejsce (po Biblii i Szekspirze) pod względem popularności, a według Księgi Rekordów Guinnessa to najlepiej sprzedająca się (częściowo pewnie dlatego, iż rzeczywiście znała dobrze gusta szerokiej publiczności) autorka wszech czasów! I choć zdarza się, iż bestsellery pozostawiają wiele do życzenia, akurat Agatę Christie warto czytać, choćby dlatego, iż upływ czasu uczynił z jej powieści przyjemne źródło wiedzy o zwyczajach, poglądach, choćby przedmiotach dziś już zapomnianych (a iż pisarka była czynna twórczo przez ponad pół wieku, różnią się one od siebie znacząco w zależności od daty wydania książki). Trzeba wówczas wybaczyć gorsze tomy, a także schematyczność i uproszczenia jej kryminałów (lub zbiorków opowiadań kryminalnych), których napisała aż 79, zwłaszcza iż sami bohaterowie często drwią sobie z tego, iż akcja za bardzo przypomina powieść.
Pozwolę tu sobie polecić kilka pozycji, które zrobiły na mnie największe wrażenie, a ich wybór może ukazać, jak różnorodne są powieści kryminalne Agathy Christie. Są to: „I nie było już nikogo”, „N czy M” z małżeństwem szpiegów-amatorów, „Spotkanie w Bagdadzie”, po którym czułam się, jakbym sama wróciła z dalekiej podróży, „Tajemnica Bladego Konia” – mistrzowska powieść, z której musiała coś zaczerpnąć J.K. Rowling – „Śmierć na Nilu” ze względu na intrygującą sytuację psychologiczną, „Karaibska Tajemnica”, bo trzeba w końcu poznać pannę Marple i „Noc i ciemność”, ponieważ ta powieść bardziej niż kryminał przypomina ciekawą prozę psychologiczną czy parapsychologiczną.
Któregoś dnia włączyłam kolejny audiobook i zdziwiłam się, iż mam oto w uszach świetną literaturę. Ze zdumieniem poczułam dawno zapomniane wzruszenie, które potrafią wywołać tylko słowa próbujące oddać złożoność i jedność, głębię i piękno rzeczywistości. To odkrycie zdemaskowało źródło mojej sympatii dla Christie. Czytałam jej powieści kryminalne i słuchałam ich, bo były proste i ciekawe. niedługo dowiedziałam się, iż pisarka stworzyła też 6 powieści obyczajowych, posługując się pseudonimem Mary Westmacott.
Lektura, jaką poznałam jako pierwszą, to „Córka jest córką”. Agatha Christie poruszyła w niej kwestię skomplikowanej, niezdrowej relacji matki i dziecka. W niektórych kryminałach, najczęściej w dość lekki sposób, zajmowała się tym tematem, ale w tej powieści mogła nareszcie poświęcić się mu w pełni. Styl, który kojarzył mi się z naszymi „Nocami i dniami”, łagodnie poprowadził mnie przez dojrzewanie dwóch kobiet i nie umiem już powiedzieć, czy pierwsza dorosła matka, czy córka. Nie umiem też powiedzieć, czy polecam tę książkę każdemu. Chyba tylko tym, którzy sami zmagają się z podobną relacją, a to znaczy, iż pewnie każdej kobiecie.
Druga powieść, jaką odkryłam, to „Chleb olbrzyma”. Jest to lektura niezwykła, pasjonująca i inspirująca do wszelkiej twórczości artystycznej. Jestem zdumiona, iż wcześniej choćby o niej nie słyszałam. To historia geniusza, od jego czarodziejskiego dzieciństwa, poprzez pełne zmian dojrzewanie, aż do trudnej dorosłości. To opowieść o tym, iż każdy wybór oznacza śmierć pozostałych możliwości. O tym, iż trzeba mieć siłę, żeby dać się wyzwolić prawdzie. To proza pod pewnymi względami okrutna. Przypomina może trochę naszego Szulza i – tak jak w przypadku poprzedniej powieści – Marię Dąbrowską – a niemal zupełnie nie przypomina Agathy Christie.
W dwóch powyższych powieściach zauważyłam jednak charakterystyczne dla pisarki tworzenie postaci mentorki lub mentora, która lepiej niż wszyscy inni rozumie ludzką naturę, a – co za tym idzie – jest zdolna do bezbłędnej oceny motywów i wyborów bohaterów i nie daje się ponieść łatwemu optymizmowi. Taki zabieg daje czytelnikowi poczucie bezpieczeństwa. Nie zostawia go zupełnie samego w ocenie postępowania postaci. Niektórych może to denerwować, ale mnie podobają się te postacie, bo choć mają silne poczucie moralności, nie uprawiają moralizatorstwa poprzednich epok.
Pozostałe cztery powieści obyczajowe („Róża i cis”, „Brzemię”, „Niedokończony portret” i „Samotna”) także zdają się warte przeczytania. To historie skomplikowanych relacji z innymi i ze sobą, umieszczone w fascynujących zakątkach świata. To także podróże w głąb – czy to swojej przeszłości, czy złudzeń.
Jeśli komuś wydało się dziwne, iż Agatha Christie pisała coś tak innego niż powieści kryminalne i szpiegowskie, zdziwi się jeszcze bardziej, gdy dowie się, iż wydała też dwa tomiki wierszy. Jej zainteresowania są bardzo szerokie, więc trudno już dziwić się, iż napisała też powieść autobiograficzną o podróżach z mężem czy naprawdę przerażające opowiadanie o kocie, którego słuchałam w napięciu, gdy mój kot w napięciu czekał za zasłonką, żeby wyskoczyć w najstraszniejszym momencie!