Jerry London, który pod koniec lat 70. wyreżyserował pierwsza adaptację powieści „Szōgun”, nie jest fanem obsypanego nagrodami serialu FX. Czemu? Uważa, iż jego twórcy nie zadbali o amerykańską część widowni.
„Szōgun” podbił w ubiegłych miesiącach każde rozdanie telewizyjnych nagród, ale serial ma też swoich krytyków. Co ciekawe, do tego wąskiego grona zalicza się reżyser pierwszej adaptacji powieści Jamesa Clavella, Jerry London. W wywiadzie wyznał, co takiego nie podobało mu się w serialu FX.
Szōgun – reżyser starego serialu krytykuje hit Disneya
W wywiadzi – który najpewniej nie przysporzył mu żadnych nowych fanów – London przyznał, iż pierwszego „Szōguna” mógł wyreżyserować filmowiec japońskiego pochodzenia. Na to naciskali pod koniec lat 70. producenci. Reżyser przekonał ich wtedy, iż do opowiedzenia od XVII-wiecznej Japonii on sam nadaje się lepiej.
— Musiałem ich przekonać, iż wiem co robię. Po jakimś miesiącu, czy coś w tym stylu, zaakceptowali mnie i wszystko potoczyło się dobrze. Ale był to bardzo trudny serial do nakręcenia. Wyszedł świetnie – mówił London w rozmowie z The Hollywood Reporter

London obejrzał „Szōguna”, którego w zeszłym roku pokazało widzom FX, i… nie podobał mu się. W wywiadzie przyznał, iż nie jest to projekt równie przystępny dla widzów z Zachodu – a z pewnością nie tak rozrywkowy.
— To jest coś zupełnie innego od mojej wersji. Moja opierała się na wątku miłosnym „Szōguna”, między Blackthorne’em i Mariko, a ta nowa wersja opiera się na historii Japonii. Jest bardziej o Toranadze, który był szōgunem. Jest bardzo techniczna i bardzo trudno wciągnąć w nią amerykańskiej widowni. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy ją oglądali i mówili: „musiałem to wyłączyć, bo tego nie rozumiałem”. Więc twórcy nowej wersji naprawdę nie przejmowali się widownią amerykańską.
London miał też teorię, dlaczego to właśnie „Szōgun” zgarnął najważniejsze nagrody Emmy. Otóż jest zdania, iż w 2024 roku Akademia Telewizyjna nie miała na kogo zagłosować.
— Zrobili to dla Japonii i ucieszyło mnie to, bo nie chciałem, by moja wersja była kopiowana. Myślę, iż wykonałem świetną robotę, która wygrała wiele nagród i nie chciałem by ją kopiowali. Nie zrobili tego. Ale nowa wersja jest zabawna, bo każda osoba, z którą rozmawiałem mówiła mi: „nie rozumiem tego, o co w tym chodzi?”. Ja obejrzałem całość, ale trudno było wytrwać. Wygrali za to wszystkie nagrody [Emmy], bo nie było innych dużych seriali. Mieli niewielką konkurencję.
Przypomnijmy, iż w 2024 roku – w kategorii nagradzającej najlepszą produkcję dramatyczną – „Szōgun” rywalizował z serialami: „Fallout”, „Kulawe konie”, „The Crown”, „Pan i pani Smith”, „The Morning Show”, „Problem trzech ciał” i „Pozłacany wiek”.
Debiutancka seria „Szōguna” wyczerpała materiał z literackiego pierwowzoru, wobec czego kolejne sezony (hitowy tytuł przedłużono o dwie kolejne serie) będą całkowitym wymysłem filmowców. 2. sezon „Szōguna” przyniesie sporo niespodzianek już na sam początek – zapowiadał ostatnio twórca serialu, Justin Marks. Wieści na temat tego, jak idą prace nad 2. sezonem „Szōguna” przekazał ostatnio sam Hiroyuki Sanada, czyli serialowy Toranaga.