The Real McKenzies + Dzieciuki
4 sierpnia 2025
Warszawa, Proxima
Szalona załoga zawitała do portu: The REAL McKENZIES, doświadczona koncertami i imprezami ekipa ponownie zagrała w Polsce! Choć pochodzą z Kanady, to korzenie mają w Szkocji, tak jak skoczne rytmy i poświęcające kilty
Wieczór w warszawskiej Proximie otworzyła białoruska załoga Dzieciuki. I zrobili to dobrze, wprowadzając adekwatny nastrój muzyczny: folk punk ze wschodnioeuropejską duszą, czyli słychać było takie tropy jak Leningrad czy 5nizza, Haydamaky czy Dubioza Kolektiv, aż po szantowy punk
The Dreadnoughts czy celtic
Dropkick Murphys. Nad tryskającym energią zespołem unosi się jednak smutne fatum zakazu grania we własnym kraju, więc wiozą swoje dudy, akordeony, gitary i słowo po sąsiednich włościach, przestrzegając przed totalitaryzmem i upominając przed zawiścią między narodami. Nie tracąc przy tym chwytliwej melodii i porywającej energii!
Szkocka załoga z Kanady pod wytrwałym kapitanatem wokalisty Paula McKenziego wkroczyła na scenę aby od początku mierzyć się z hydrą słabego dźwięku. Ale gdy w końcu akustyk pokonał bestię, wtedy w pełnej głośności i sile wybrzmiały takie utwory jak „Scots Wha' Ha’e„, poniekąd dedykowany Księciu Ciemności Ozzy’emu Osbourne’owi „The Skeleton and the Tailor„, poświęcony potworowi z jeziora Loch Ness „Nessie” oraz wiele innych. Pomiędzy utworami Paul zabawiał publikę anegdotami niczym wodzirej na weselu, stąd podnosząca na duchu apoteoza przyjaźni i wiary w pozytyw w „Best Day Until Tomorrow” czy „zaciągnięcie” polskiej publiki na statek: wokalista posadził wszystkich na parkiecie… i zarządził wiosłowanie w rytm marinistyczno-patriotycznego „Mainland„. Skoczny i pogodny wieczór przypieczętowały petardy „Chip„, „The Tempest” i „Drink Some More„, poprzedzone mądrością starego scenowicza: nie trzeba pić alkoholu aby się dobrze wygłupiać!
Z popitkiem czy bez, The Real McKenzies dali prawdziwy popis rock & rolla, dobry zarówno dla fanów folku i punk rocka czy heavy metalu i każdej muzyki!
Szkocka załoga z Kanady pod wytrwałym kapitanatem wokalisty Paula McKenziego wkroczyła na scenę aby od początku mierzyć się z hydrą słabego dźwięku. Ale gdy w końcu akustyk pokonał bestię, wtedy w pełnej głośności i sile wybrzmiały takie utwory jak „Scots Wha' Ha’e„, poniekąd dedykowany Księciu Ciemności Ozzy’emu Osbourne’owi „The Skeleton and the Tailor„, poświęcony potworowi z jeziora Loch Ness „Nessie” oraz wiele innych. Pomiędzy utworami Paul zabawiał publikę anegdotami niczym wodzirej na weselu, stąd podnosząca na duchu apoteoza przyjaźni i wiary w pozytyw w „Best Day Until Tomorrow” czy „zaciągnięcie” polskiej publiki na statek: wokalista posadził wszystkich na parkiecie… i zarządził wiosłowanie w rytm marinistyczno-patriotycznego „Mainland„. Skoczny i pogodny wieczór przypieczętowały petardy „Chip„, „The Tempest” i „Drink Some More„, poprzedzone mądrością starego scenowicza: nie trzeba pić alkoholu aby się dobrze wygłupiać!
Z popitkiem czy bez, The Real McKenzies dali prawdziwy popis rock & rolla, dobry zarówno dla fanów folku i punk rocka czy heavy metalu i każdej muzyki!
'Qstosz' Dawid Odija










































































