Wygląda na to, iż – wbrew niektórym prognozom internetowych prześmiewców – HBO Max wcale nie zamieni się znów w Max. Casey Bloys przyznaje, iż nie była to najbardziej trafna decyzja i… wini Netfliksa?
Pewnie pamiętacie, jakie zamieszanie spowodowała zmiana nazwy HBO Max na Max i… ostateczny powrót do pierwotnej formy. Z perspektywy czasu szef HBO przyznał się do błędu, a przy okazji stwierdził, iż był za bardzo zapatrzony w Netfliksa.
HBO Max – Casey Bloys o zmianie nazwy na Max
Casey Bloys, odpowiadający zarówno za stację HBO, jak i platformę streamingową HBO Max, spotkał się ostatnio z dziennikarzami w nowojorskiej siedzibie firmy (za serwisem Collider). W trakcie spotkania poruszony został temat niesławnej transformacji HBO Max w Max i wiążących się z tym zmian programowych.
Głównodowodzący cenionymi markami otwarcie przyznał dziennikarzom, iż cofnięta zmiana była błędem – ten miał zresztą wyniknąć ze swego rodzaju zapatrzenia w Netfliksa jako największego gracza na rynku streamingowym. Bloys podsumował swą wypowiedź, donosząc, iż wraz z powrotem do pierwotnej nazwy marki będą skupiały się na priorytetyzacji „jakości nad ilością”.
— Trzeba przyznać, iż Netflix, jako pionier w tej dziedzinie, stał się użytecznym narzędziem dla konsumentów. Z perspektywy czasu wszyscy widzimy, iż wyścig, żeby mieć jak najwięcej wszystkiego, który miał miejsce w branży streamingu kilka lat temu, spowodował, iż wiele marek straciło swoją tożsamość. [Netflix] jest w tej chwili jak podstawowa kablówka, a w dzisiejszym świecie konsumenci przez cały czas chcą poszerzać swoją ofertę rozrywkową o niezbędne, naprawdę wyjątkowe programy, które tylko my możemy dostarczyć.
„Kocham LA” (Fot. HBO)Kontynuując swą wypowiedź Bloys stwierdził, iż planowana wcześniej dywersyfikacja programu HBO Max ustąpiła skupieniu się na markach, które rozwijano wcześniej – przede wszystkim jakościowych seriali premium najlepiej utożsamianych z HBO na przestrzeni lat.
— Przeanalizowaliśmy wszystkie badania i doszliśmy do wniosku, iż widzowie chcą oryginalnych produkcji HBO, filmów na żądanie, serialowej biblioteki Warner Bros. TV, seriali proceduralnych – z braku lepszego słowa – ale także wysokiej jakości tytułów, nad którymi pracujemy, filmów dokumentalnych i programów stand-upowych. Właśnie zrezygnowaliśmy z próby oferowania zbyt szerokiego wyboru, więc staramy się bardzo precyzyjnie określić, co ludzie cenią w naszej ofercie i czego od nas oczekują – podsumował szef HBO i HBO Max.
Warto nadmienić, iż powyższe słowa Bloysa mają już podparcie w rzeczywistości. W ubiegłym tygodniu mieliśmy bowiem do czynienia z istną falą zamówień kolejnych sezonów oryginalnych produkcji wydawanych pod szyldem HBO – od nowych propozycji komediowych – takich jak „Krzesła” czy „Kocham LA” po ambitne plany względem rozwijania uniwersum „Gry o tron”.















