SZCZĘŚLIWA CZY PO PROSTU GŁUPIA?

polregion.pl 1 tydzień temu

SZCZĘŚLIWA CZY TYLKO GŁUPIA?

Irę, skromną i cichą dziewczynę, koleżanki nazywały „szczęściarą-głupią”. Jak to możliwe? Już wyjaśniam.

Zanim skończyła dwadzieścia lat, przyjaciółka zaprosiła ją na wakacje do Zakopanego. Góry, świeże powietrze, darmowe noclegi – jechały do rodziny tej koleżanki. Tam Irka poznała Krzysztofa – przystojnego podpułkownika, który wynajmował pokój nieopodal. Mężczyzna z wojskową przeszłością, weteran misji zagranicznych, teraz pracował w komendzie uzupełnień. Czuć w nim było siłę, pewność siebie. Ale też ból. Zrozumiała to, gdy zobaczyła na jego plecach starą, szpetną bliznę. Głupio zapytała:
— To stamtąd?
Krzysztof tylko wzruszył ramionami i zanurkował w jeziorze. Nie lubił o tym mówić.

Ira zakochała się do szaleństwa. Oddała mu się natychmiast, gdy tylko zechciał. A on, uśmiechając się pod nosem, rzucił:
— No to teraz trzeba się ożenić.
Nie zmartwiło jej, iż nie padło słowo „kocham”. Wierzyła, iż to prawdziwe szczęście.

Krzysztof był starszy o 17 lat i przejął kontrolę nad wszystkim: ślub bez sukni i limuzyn, tylko urzędowa formalność w jego mieście. Mówił, iż są za starzy na takie zabawy. No i… on już to wszystko miał. Był wdowcem z ośmioletnią córką.

Dla Iry to był cios, ale uznała, iż miłość jest ważniejsza. Została. Dziewczynka, Kasia, była zaniedbana i nikomu niepotrzebna, przerzucana między babciami. Najpierw Irka tylko ją żałowała, ale gdy usłyszała z podwórka:
— Mamo! — o mało nie wybuchnęła płaczem. I adoptowała Kasię.

Ira skończyła tylko kurs fryzjerski. Chciała się uczyć, ale Krzysztof ucinał:
— Znajdź salon i idź na macierzyński. Chcę syna.
Ale ciąża nie przychodziła. A może problem wcale nie leżał po jej stronie.

Potem uderzyło: jego podwładny wpadł na łapówce, i choć Krzysztof nie miał z tym nic wspólnego, w wojskowej hierarchii winny jest zawsze przełożony. Musiał odejść „ze względów zdrowotnych”. Emerytura była przyzwoita, ale męża to zniszczyło. Zamknął się w domu, przestał zarabiać, codziennie – koledzy i butelki. Po roku, dwóch Ira zrozumiała: mąż stał się cieniem siebie. Nie pracował, nie pomagał, choćby jedzenia nie kupował, z lodówki jadł tylko to, co lubił.

Gdy nadeszło lato, Ira z Kasią wyjechały do Zakopanego. Po dwóch tygodniach wszystko było jasne: trzeba odejść.
— Przecież jesteś moją mamą — powiedziała Kasia.
Ira skinęła głową.

Krzysztof zrobił scenę:
— To ci Kasię na głowę zawieszę!
Gdy usłyszał, iż decyzja jest już podjęta, splunął:
— Głupia jesteś, Ira.

Wróciła do rodzinnego miasta, do rodziców. Owszem, marzyli o wnukach z krwi i kości, ale Kasię też przyjęli. Dziewczynka poszła do szkoły, Ira znów strzygła ludzi. Pewnego dnia przyszedł mężczyzna z siwizną – sympatyczny, uprzejmy. Zostawił napiwek, a wieczorem – bukiet. Nazywał się Marek. Był starszy o 10 lat, po rozwodzie, mieszkał we własnym domu, prowadził małą, ale stabilną firmę budowlaną.

Z nim było przytulnie. Mówił, iż kocha. Irka pomyślała: ile można szukać szczęścia? Oto ono. Wzięli ślub. Koleżanki zazdrościły:
— Gdybyś nie wzięła córki byłego męża, nie byłabyś głupia.

Ira trochę tęskniła – Bóg nie dał jej własnych dzieci. Ale życie szykowało kolejny zwrot. Marek miał młodszą siostrę – problemową. Urodziła dwie dziewczynki, żyła bez odpowiedzialności, popijała. Teraz odbierano jej prawa rodzicielskie. Opieka społeczna już interesowała się dziećmi.

Marek wahał się:
— To, oczywiście, nie twój obowiązek…
Wtedy Irka wyobraziła sobie: dziewczynki w łódce, a wszyscy je odpychają. Matka, ojcowie, wujek. I co, ona też?

— Bierzemy — powiedziała stanowczo. — Przecież wiesz, Kasia nie jest moja. A wyrosła już – do technikum się wybiera.
Mąż mocno ją przytulił, długo tak siedzieli w milczeniu. Dwoje, którzy nie potrzebowali już słów.

Czy Irka to szczęściara? Bez wątpienia! Pierwszy mąż – oficer, przystojniak. Była miłość, było doświadczenie. Rozstali się, ale bez dzieci. Drugie podejście – udane: mąż dobry, dom, stabilność. Zazdrość znajomych zrozumiała.

Ale czy głupia? Adoptowała dziewczynkę, wzięła na siebie siostrzenice męża. Wie, iż to troski, wydatki, łzy, nieprzespane noce. Ale nie rezygnuje. Bo jej serce nie wybiera łatwych dróg.

…Zasypiając na ramieniu męża, Irka myślała, jak będzie wiązała dziewczynkom warkocze, dobierała sukienki, czytała bajki na dobranoc. W ich domu będzie śmiech, zapach obiadu, balony na święta i huśtawki w parku. Kasia już dorosła – bardziej przyjaciółka niż córka. A te maluchy jeszcze długo będą przy niej. I to jest szczęście. Irka się go nie bała. I dlatego – nie była głupia. Tylko naprawdę szczęśliwą kobietą.

Idź do oryginalnego materiału