Tomasz Komenda zmarł w lutym bieżącego roku w wieku zaledwie 46 lat. Jak podaje portal "Goniec", kilka miesięcy po jego śmierci głos zabrał Grzegorz Collins, który pomagał wspólnie z bratem Tomaszowie Komendzie, gdy ten wyszedł na wolność. Okazuje się, iż teraz musiał zabezpieczyć finansowo jedyne dziecko Komendy.
Ta historia nie miała szczęśliwego zakończeniaTomasz Komenda spędził w więzieniu 18 lat za zbrodnię, której nie popełnił. W niewinność syna nigdy nie przestała wątpić jego matka, Teresa Klemańska. Dzięki pracy służb udało się wreszcie udowodnić, iż to nie Komenda był winny zabójstwa 15-letniej Małgosi, która zginęła w noc sylwestrową w 1996 roku.
W 2018 roku sąd zdecydował o wypuszczeniu Komendy na wolność. Niesłusznie skazany mężczyzna walczył o zadośćuczynienie od państwa. Wywalczył 12 milionów złotych. Wielokrotnie podkreślał, iż żadna — choćby najwyższa kwota — nie jest w stanie wynagrodzić mu ogromu bólu i cierpienia, jakiego doświadczył.
Po wyjściu z więzienia Komenda zaczął układać sobie życie. Związał się z Anną Walter, której się oświadczył i z którą doczekał się syna. Niestety, ostatecznie ich związek nie przetrwał próby czasu. Komenda zmarł w wieku zaledwie 46 lat po walce z chorobą nowotworową.
Tomasz Komenda mógł liczyć na pomoc
Po wyjściu na wolność Tomasz Komenda mógł liczyć na pomoc wielu osób. Wśród nich byli bracia Collins. Grzegorz Collins przyznał, iż on sam miał rzadki kontakt z Komendą, bo nie mieszkał w kraju. Odniósł się również do kwestii testamentu Komendy i sytuacji jego syna.
"Nie mnie oceniać, ale teraz cała sytuacja wygląda bardzo dziwnie, żeby nie powiedzieć skandalicznie. Nie może być tak, iż syn Tomka nie ma zimowych butów, brakuje pieniędzy na jedzenie, na podstawowe potrzeby, a gdzieś na koncie leżą miliony złotych. Rafał wielokrotnie pomagał synowi Tomka, choć uważam, iż to karygodne, iż w ogóle dochodzi do takich sytuacji" - powiedział Collins w rozmowie z "Faktem".