Michał podszedł do ojca, który siedział w małym mieszkaniu przy ul. Floriańskiej w Krakowie.
Chcę rozwodu. Mama żona, jest leniwa, a ja sam muszę sprzątać wszystko. Ile jeszcze mogę to dźwigać? rzekł zrezygnowany.
Ojciec, Jan, spojrzał na syna spokojnie i odparł:
Przebacz mi, synu.
Za co? zapytał Michał, nie rozumiejąc.
Za to, iż nie zawsze byłem dobrym mężem dla twojej matki. To moja wina, iż w tobie pojawił się cień myśli o rozstaniu
Nie rozwodzić się? dopytał.
Nie, nie rozwodź się. Nigdy nie pozwól, by ten pomysł wpadł ci w głowę.
Czy mam wytrwać do końca? zapytał.
Nie chodzi o wytrwałość, ale o twoje własne zachowanie wobec niej. Zmienisz się sam, a otoczenie zmieni się razem z tobą.
Jak się zmienić? poprosił.
Patrz na żonę, jak naucza Pismo Święte. Jest darem Bożym, twoją radością, pomocnicą, matką twoich dzieci. To delikatna naczynie, które Bóg powierzył twoim rękom trzymaj je ostrożnie, z miłością i szacunkiem. Wszystko inne to drobnostki.
Jeśli dziś nie potrafi czegoś zrobić naucz ją. Ty też nie znasz wszystkiego, co powinno się robić. Gdy nie nadąża, podziel się swoją siłą i miłością. Gdy czegoś nie wie, opowiedz jej przy wieczornej herbacie, przytulając ją delikatnie za ramiona. Wasza droga jest tylko wasza, wasza miłość tylko wasza. Ten, kto podsyca w tobie wrogość, jest wrogiem waszego domu choćby jeżeli to twoja matka, brat albo najbliższy przyjaciel. Nie oceniaj ich, wybacz i pokaż, iż za swoją żonę i miłość poświęcisz życie, ale nie pozwolisz nikomu, choćby słowem, zranić twojej rodziny.
Czy i was z mamą chcieliście się rozwieść? zapytał Michał.
My też czasem się kłóciliśmy, niekiedy głupio i z dumą. Wasze życie jest inne. Bóg nie wypędzi was z Jego łask. Proście Go o mądrość, ustępujcie sobie, pocieszajcie się i radujcie. Miłość rośnie, choć nie zawsze ją dostrzegasz. Zobaczysz jej pełnię dopiero w dojrzałym wieku, kiedy wieczorem przytulisz żonę do ramion i nie będzie potrzeby słów.
—
Michał zamilkł. Po długim czasie spojrzał na Zofię nie jak na problem, ale jako na człowieka, który tak samo męczy się, ma słabości i potrzebuje ciepła oraz wsparcia. Zawstydziło go, iż widział w niej jedynie wady, a nie oczy, które kiedyś rozświetlały go radością.
Tej nocy wrócił do domu i nie wypowiedział żadnego zarzutu. Po prostu podszedł, objął Zofię i cicho powiedział:
Przebacz mi. Nie dostrzegałem najcenniejszego daru w twoim życiu.
Zofia była zaskoczona, ale w jej oczach zabłysnął płomień ten sam, który kiedyś połączył ich serca. Nie potrzebowali wielu słów. Wystarczyła cisza, dotyk i poczucie, iż wciąż są razem.
Prawdziwa miłość nie gaśnie czasem zasypia pod warstwą urazów i codziennych trosk. Ale gdy podlejesz ją uwagą, cierpliwością i czułością, budzi się silniejsza niż kiedykolwiek.