Syn mojego byłego męża z drugiego małżeństwa zachorował, a były mąż poprosił mnie o wsparcie finansowe. Odpowiedziałam, iż nie!

newsempire24.com 14 godzin temu

Słuchaj, muszę Ci opowiedzieć, co się ostatnio wydarzyło. Ten mój były mąż, Marek, z drugiego małżeństwa ma syna, który zachorował, i poprosił mnie o kasę. Odpowiedziałam mu szczerze: Nie!”

Mam 37 lat, rozwiodłam się już chyba dziesięć lat temu. Wtedy Marek mnie zdradził i nie wybaczyłam mu tego. Teraz mieszka z nową dziewczyną, Agnieszką. Ta zaszła w ciążę, urodziła chłopca Janka i Marek wziął ją za żonę. Po tym zupełnie zerwałam z nim kontakt, więc nie mam pojęcia, co się u nich dzieje.

Finansowo radzę sobie dobrze, mam solidne wynagrodzenie. A już w zeszłym tygodniu nagle pojawia się u mnie Marek. Nie widzieliśmy się latami, więc było to naprawdę zaskakujące. Chciałam mu to powiedzieć, ale to on pierwszy podjął rozmowę. Powiedział, iż u jego syna zdiagnozowano raka i leczenie będzie kosztowne. On i Agnieszka nie mają za sobą dużych oszczędności, więc postanowił zadzwonić do mnie.

Właśnie sprzedałam dom, który odziedziczyłam po babci, więc mam trochę złotówek. Marek się dowiedział i przyjechał, żeby pożyczyć pieniądze. Wszystko wypało w samą porę. Dobrze, iż się zdążyłam przygotować.

Ja jeszcze nie wiedziałam, na co przeznaczę te pieniądze. Myślę o nowym samochodzie, ale najpierw muszę się nauczyć jeździć, a czasu brak. Kwota jest przyzwoita, więc nie miałam pośpiechu, żeby się pozbywać tej gotówki. Zastanawiam się, czy oddałby mi ją, gdybym sama potrzebowała wątpię.

Wyobraź sobie, jak bardzo jesteśmy zdesperowani! wykrzyknął, choć nigdy nie zastanawiał się nad moimi uczuciami, ani nad uczuciami Agnieszki. Przecież kiedyś bez wahania zamienił mnie na nią. Przy rozwodzie podzieliliśmy wszystko po połowie. Marek twierdził, iż wszystko ma służyć jego nowej rodzinie, a choćby chciał, żebym zwróciła mu mieszkanie, które kupiłam przed ślubem. To mnie uratowało. A teraz znowu żąda kasy, gada o swoich emocjach!

Mówił, iż jeżeli mu nie uwierzę, poda wszystkie niezbędne dokumenty. Nie potrzebuję tego. Nie będę o tym choćby myśleć, choćby jeżeli przysięga, iż wszystko zwróci. Dziecko wciąż potrzebuje rehabilitacji, a to kosztuje fortunę. Szczerze mówiąc, wątpię, iż dostanę kasy z powrotem.

Zapytałam go: Dlaczego nie pożyczysz sobie od banku? Powiedziałam mu to prosto w twarz. Podniósł głos, proponował, żebym klęczała przed nim. Nie będę się tak poniżać. Nie chcę go znać ani widzieć. Zdradził mnie kiedyś, więc niech sobie leci w cholerę. Obiecał, iż wróci, jak się uspokoję i przemyślę wszystko. Nie ma o czym rozmyślać.

Można rzec, iż nie mam sumienia. Po prostu chcę samodzielnie zarządzać swoimi pieniędzmi i nie dzielić ich z innymi. Po tej rozmowie czuję się trochę przygnębiona, ale nie pomogę im niech to będzie dla nich lekcja i spłata za ich winy.

Idź do oryginalnego materiału