Nie często trafia się album, w którym przeplatają się patenty melodyjnego death metalu i power metalu. Amerykański Syn Absence powstał w 2013r i w ich muzyce znajdziemy szybkie tempo, agresywne riffy, chwytliwe melodie i duża dawka przebojowości. Pomysł na mieszankę gatunkową dobry i w efekcie daję to jeden z ciekawszych krążków roku 2024. "Realm of Hate" to coś więcej niż debiut amerykańskiej formacji.
Okładka troszkę komiksowa, troszkę przypomina Angel Dust, troszkę Iced earth. Ma swój klimat i od razu przyciąga uwagę. To nie koniec pozytywów. Samo brzmienie jest soczyste i oddaje w pełni klimat amerykańskiego power/thrash metalu. Motorem napędowym Syn Absence jest wokalista i gitarzysta Antonio Pettinato. Jego wokal wyjęty jakby z płyt z melodyjnym death metalem dodaje całości agresywności i drapieżności. adekwatny człowiek na adekwatnym miejscu. Bardzo pomyślnie układa się kooperacja między Pettinato/Rochy w sferze partii gitarowych. Jest urozmaicenie, bowiem przeplatają się patenty nie tylko z melodyjnego death metalu, ale power metalu czy heavy metalu. Band znakomicie się bawi konwencją i co chwili dostarcza nam pomysłowych riffów, czy partii gitarowych. W tej kwestii dzieje się naprawdę dużo i w zasadzie przez cały czas band stara się utrzymać zainteresowania słuchacza dostarczając kompozycji na wysokim poziomie.
Syn Absence rusza z grubej rury i atakuje nas mocnym "Art of War". Jest energia, szybkie tempo, dobra praca gitar i ten niszczący wszystko wokal Antonio. Od razu wiadomo, iż nie będzie to płyta niskich lotów. Jeszcze ciekawszy riff dostajemy w "Realm of Hate". Zaczyna się bardziej w stylu heavy/power metalu i można poczuć pomysłowość zespołu. choćby pewne echa Running Wild w grze gitarzystów jest miłe dla ucha. Jeszcze więcej tych wpływów można uświadczyć w przebojowym "As You wish". Kawałek troszkę stonowany, bardziej zdominowany przez motorykę heavy/power metalową i kładąc nacisk na melodyjność. Kolejne świetne wejście mamy w "Tocatta and Fugue" i ta praca gitarzystów jest tutaj imponująca. Bije z tego świeżość i pomysłowość. Band znów błyszczy i pokazuje w pełni swój talent. Brawo! Band nie zwalnia i dalej mamy killery w postaci "Path to glory" i to znów jazda bez trzymanki. Co za moc i co jakość wykonania. W podobnym klimacie utrzymany jest choćby "Warheart" rozpędzony"The eyes in the sky"czy zamykający "unity", który znakomicie podsumowuje co prezentuje band i na jakim poziomie.
Power metal i melodyjny death metal zmieszane dały w efekcie wybuchową mieszankę. Jest energia, szybkie tempo, duża dawka przebojowości i łatwo wpadających w ucho refrenów. Pomysłowa stylistyka, aranżacje, a wszystko zagrane z dbałością o detale. Każdy z muzyków tej grupy został krew, pot i łzy, ale w efekcie powstał znakomity krążek, który jest jednym ważniejszych dla mnie albumów roku 2024.
Ocena: 9/10