Muszę przyznać, iż od dawna czekałam na ten seans. Jako naczelna fanka twórczości Jakuba Małeckiego, wręcz musiałam wybrać się do kina na pierwszą ekranizację jednej z jego powieści. Od początku śledziłam losy filmu, zastanawiając się, czy Kindze Dębskiej uda się oddać choć część emocji, jakie wybrzmiewają w książkowym pierwowzorze. Cóż… udało się.
Święto ognia to nowy film w reżyserii Kingi Dębskiej, autorki takich produkcji jak Zupa nic czy Moje córki krowy. Produkcja opowiada o losach dwudziestoletniej Anastazji Łabędowicz, dziewczyny z porażeniem mózgowym, która zdecydowanie bardziej woli określenie poroże mózgowe. Oprócz Anastazji poznajemy także jej ojca Poldka, ekscentryczną sąsiadkę panią Józefinę, a także jej siostrę Łucję, tancerkę Polskiego Baletu Narodowego. Każdy z rodziny Łabędowiczów na swoje cele i pragnienia. Marzeniem Łucji jest zatańczenie partii solowej w spektaklu. Anastazji marzy o zdaniu matury. Ich ojciec chciałby z kolei przestać żyć w przeszłości, gdzie stale spotyka się ze zmarłą żoną…
Święto ognia to idealne połączenie twórczości Kingi Dębskiej i Jakuba Małeckiego. Film w swoim wydaniu bardzo przypomina wcześniejsze projekty reżyserki. Jednocześnie mamy tutaj wplecioną pewną wrażliwość Małeckiego, niektóre sceny aż kipią od zawartych w nich emocji. Sama produkcja to opowieść o pasji, która potrafi zniszczyć, wytrwałości w dążeniu do celów oraz ludzkich tragediach, które z dnia na dzień zmieniają całe dotychczasowe życie. Jednocześnie to również piękna historia, która uczy nas, by doceniać w życiu wszystko, co się ma i cieszyć się każdą szczęśliwą chwilą.
Film Kingi Dębskiej nie posiada hollywoodzkich, efektownych scen. Nie opowiada wymyślnych, niewiarygodnych historii. Święto ognia pokazuje nam codzienność życia, zwykłych ludzi, których mijamy na ulicy. To właśnie sprawia, iż film ten jest tak wyjątkowy. Nie potrzebujemy rozbuchanych scen, by w pełni wczuć się w ukazaną nam opowieść. A wierzcie mi, jest w co się wczuwać. Choć film nie jest utrzymany w całości w poważnym tonie, posiada kilka momentów, które emocjonalnie potrafią powalić nas na łopatki. Niektóre sceny oglądamy z wypiekami na twarzy, inne wzbudzają w nas dyskomfort czy niezrozumienie. Śmiech, łzy, wściekłość, żal czy niepohamowana ekscytacja. Tak kilka albo tak wiele emocji przychodzi wraz z kolejnymi minutami filmu.
Warto wspomnieć również o kreacji aktorskiej głównych bohaterów. Przede wszystkim na ekranie błyszczy Kinga Preis. Odgrywana przez aktorkę postać pani Józefiny jest doprawdy obłędna. Ekscentryczna i charyzmatyczna pani Józefina kradnie show w każdej scenie, w której się pojawia. Warto dodać, iż za tę rolę Kinga Preis zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej podczas 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Podczas festiwalu przyznano także statuetkę Paulinie Pytlak w kategorii „Najlepszy debiut aktorski”. Młoda aktorka wspaniale odegrała wymagającą rolę Anastazji, mimo iż był to jej pierwszy filmowy występ. Oczywiście nie można zapomnieć o kreacji Tomasza Sapryka w roli Poldka oraz Joanny Drabik jako Łucji. Obie te postacie świetnie prezentują się na ekranie, a ich wewnętrzne rozterki zostały znakomicie oddane przez aktorów.
Niestety Święto ognia posiada także swoje wady. Film daremnie stara się opowiedzieć i odpowiednio przybliżyć wszystkie wątki trzech głównych postaci. W tak krótkim formacie niemożliwym jest, by wystarczająco rozwinąć każdy element historii. Z tego powodu odnosi się wrażenie, iż nie wszyscy bohaterowie dostali odpowiednio dużo czasu. Tak naprawdę tylko losy Łucji zostały dobrze i dogłębnie przedstawione. Najmniej uwagi poświęcono Poldkowi oraz jego żonie Lenie. To ile wysiłku i czasu musiał poświęcić ojciec Anastazji, ile drzemie w nim niespełnionych pragnień i ukrytych emocji nie wybrzmiewa wystarczająco na kinowym ekranie. To samo dotyczy Leny. Bohaterka ta pojawia się w filmie tak naprawdę kilka razy, przez co jej charakter i osobiste tragedie nie zostają odpowiednio oddane. Szkoda, tym bardziej, jeżeli porównamy tę dwójkę do ich książkowego pierwowzoru, gdyż tam postaci te prezentowały się zupełnie inaczej.
Podsumowując, Święto ognia to piękna i wzruszająca historia o prostych ludziach. Nie ma tu wyszukanych scen, które nieudolnie grałby nam na emocjach. Jest za to duch Kingi Dębskiej inspirowany twórczością Jakuba Małeckiego. Jest również masa pragnień, emocji i barwnych postaci. Wszystko to zamyka dobrze skomponowana muzyka i wspaniałe sceny tańca klasycznego baletu. jeżeli komuś Święto ognia szczególnie przypadło do gustu, zachęcam, by sięgnął również po pierwowzór książkowy. Znajdziecie tam pełnie losów rodziny Łabędowiczów i jeszcze więcej wzruszeń!
Ps. Wielkie pozdrowienia dla sąsiada spod szóstki!
Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe // fot. Zuzanna Szamocka