Materiały prasowe
Kim jest Daria Polunina?
Daria Polunina to ukraińska aktorka, która od kilku lat z powodzeniem buduje swoją pozycję także w Polsce.
Ukończyła szkołę aktorską w Kijowie, a polska publiczność poznała ją przede wszystkim dzięki roli w serialu „Polowanie na ćmy”. Jej gra aktorska wyróżnia się eterycznością, wyczuciem niuansów i umiejętnością subtelnego balansowania między siłą a kruchością postaci. „Prześwit” to jej pierwszy pełnometrażowy projekt w Polsce, w którym wciela się w główną bohaterkę – rolę wymagającą intensywnej pracy emocjonalnej i odwagi mierzenia się z trudnymi tematami. Krytycy podkreślają, iż to kreacja, która może otworzyć Poluninie drzwi do kolejnych międzynarodowych produkcji.
Materiały prasowe
„Wydaje mi się, iż polscy aktorzy mają więcej swobody i wolności w wyrażaniu siebie.”
Paula Jarosz: Twoja postać jest pełna sprzeczności – z jednej strony odkrywamy jej wrażliwość, a z drugiej siłę i umiejętność zachowania zimnej krwi w sytuacjach kryzysowych. Na ile ten obraz współczesnej kobiety jest Ci bliski?
Daria Polunina: Dla mnie Agata ewoluuje wraz z każdą minutą filmu. Na początku wydaje się bardzo skryta, wręcz nieśmiała, ale z czasem nabiera pewności siebie i wewnętrznej siły. Punktem zwrotnym była dla mnie scena mycia dziecka – to moment, w którym bohaterka niejako wybacza swojej przeszłości i godzi się z nią. Dzięki temu może iść dalej. Widziałam w tej scenie jej przemianę w kobietę dojrzałą, która przestaje uciekać przed sobą. Ta ewolucja rezonuje także ze mną – bliskie jest mi myślenie, iż siła kobiety rodzi się z pogodzenia z przeszłością.
Czy miałaś poczucie, iż ta rola wymagała od Ciebie innego rodzaju przygotowania niż wcześniejsze projekty teatralne czy serialowe?
Zdecydowanie tak. Tu nie wystarczyło tylko nauczyć się tekstu czy zrozumieć zadania reżyserskie. Musiałam wejść głębiej – spróbować poczuć, co oznacza bycie porzuconą, jak wygląda życie bez rodziców i z jakimi emocjami to się wiąże. Ja sama mam bardzo dobry kontakt z rodzicami, zawsze mnie wspierali, więc te doświadczenia nie były mi znane. Musiałam dotknąć tych emocji u źródła, by potem oddać je na ekranie w sposób prawdziwy. Ogromną pomocą był nasz coach, z którym rozkładaliśmy każdą scenę na części pierwsze, badając krok po kroku emocje postaci. Mieliśmy mikrobudżet, więc nie było czasu w długie poszukiwania na planie. Musiałam przyjść w pełni przygotowana, żeby umieć gwałtownie wracać do tych emocji i od razu je odtwarzać. To była intensywna, ale bardzo rozwijająca praca.
Krytycy piszą, iż „Prześwit” ma w sobie wiele z teatru – symbolika, rytm, powolne tempo. Czy to podejście było Ci bliskie, biorąc pod uwagę Twoje mocne doświadczenie teatralne?
Tak, zdecydowanie. Ten film nie wpisuje się ani w klasyczny dramat psychologiczny, ani w schemat kryminału. Jest czymś pomiędzy – opowieścią bardzo symboliczną, gdzie każdy gest, każdy detal ma znaczenie. To podejście było mi bliskie właśnie dzięki doświadczeniom teatralnym. Na scenie często uczysz się pracować z rytmem, ciszą, gestem, które mówią więcej niż same słowa. W „Prześwicie” to się sprawdziło – liczył się minimalizm i skupienie na tym, co niewypowiedziane.
Materiały prasowe
Uczyłaś się aktorstwa w Kijowie, dziś grasz w Polsce. Jakie widzisz największe różnice w pracy aktora na tych dwóch scenach?
Wydaje mi się, iż polscy aktorzy mają więcej swobody i wolności w wyrażaniu siebie. Zauważyłam to na planie „Prześwitu”. W mojej szkole w Kijowie panowała duża dyscyplina, wszystko musiało być od linijki – był rodzaj musztry. Tutaj zobaczyłam, iż aktorzy pozwalają sobie na improwizację, próbują scenę na kilka sposobów, szukają różnych rozwiązań. To bardzo otwierające i inspirujące. Oczywiście być może to tylko mój rocznik był tak „przykładny” i nie jest to reguła dla całego ukraińskiego szkolnictwa aktorskiego (śmiech). Ale faktem jest, iż w Polsce spotkałam się z większym luzem i odwagą eksperymentowania.
Czy widzisz różnicę w tym, jak polskie i ukraińskie kino opowiadają o kobietach i ich doświadczeniach?
Tak, zdecydowanie. W Ukrainie od 2022 roku większość produkcji koncentruje się wokół wojny – to zrozumiałe. Powstają świetne dokumenty, ale kino fabularne jest w pewnym sensie wyciszone. Nie do końca wiemy jeszcze, jak mówić o kobietach w fabule, gdy cała rzeczywistość jest tak naznaczona konfliktem. W Polsce widzę, iż filmy częściej dotykają uniwersalnych doświadczeń kobiet, choć oczywiście też pojawiają się stereotypy. „Prześwit” bardzo to uwidacznia – od razu pojawiają się komentarze: „Jak ona mogła?! Przecież jest matką!” Ten społeczny osąd wciąż jest silny, niezależnie od kraju. Ale w polskim kinie widzę większą otwartość na opowiadanie o kobiecych słabościach i dylematach, które nie muszą być rozstrzygane jednoznacznie.
Tytułowy „prześwit” to moment odsłonięcia, wejścia światła, chwila prawdy. To także metafora, którą można odczytywać bardzo osobiście. Co dla Ciebie znaczy słowo „prześwit”?
Na początku nie przykładałam do tego dużej uwagi, bo film pierwotnie miał nosić tytuł „Echo”. Okazało się jednak, iż na festiwalu, na którym miała się odbyć premiera, pojawiło się kilka produkcji o podobnym tytule, więc reżyserka zdecydowała się na zmianę. Dziś myślę, iż „Prześwit” okazał się trafniejszy. Dla mnie to słowo oznacza nowy początek, światło, które pojawia się w momencie kryzysu. I właśnie to otrzymują bohaterowie filmu – każdy z nich na swój sposób dostaje szansę na prześwit, czyli na nową perspektywę.
Ten film to opowieść pełna niedopowiedzeń, która nie ma jednoznacznego finału. Jaka jest Twoja interpretacja tego dzieła?
Dla mnie to historia o konfrontacji z własnym cieniem. Każda postać staje oko w oko z tym, co ją boli, z przeszłością, przed którą próbowała uciec. A jednak na końcu pojawia się światło – subtelne, ale obecne. Ono daje nadzieję, iż choćby jeżeli nie ma łatwych rozwiązań, zawsze można znaleźć nową drogę.
Materiały prasowe
Dlaczego warto wybrać się na „Prześwit”?
„Prześwit” to film, który stawia trudne pytania i nie daje łatwych odpowiedzi. Daria Polunina w produkcji tworzy kreację subtelną i intensywną zarazem – a partnerują jej Cezary Łukaszewicz, Mateusz Górski, Piotr Pilitowski czy Ewa Domańska. Obraz Magdaleny Ewy Pięty i Marzeny Matuszak miał swoją światową premierę na Warszawskim Festiwalu Filmowym, pokazywany był m.in. na Tofifest i Festiwalu Młodzi i Film, a do polskich kin trafi już 10 października 2025 roku.
„Kiedy pracowałam jako scenarzystka, natknęłam się na informację, iż żaden widz nie zaakceptuje postaci kobiety, która porzuca własne dziecko. Moja córka była wtedy mała, moje koleżanki miały dzieci w różnym wieku i każda matka, którą znałam, przynajmniej raz pomyślała o tym, żeby wyjść z domu i nigdy nie wrócić. Dlatego w ‘Prześwicie’ znika młoda matka, a my skupiamy się na świecie, z którego odeszła i ludziach, którzy go zamieszkują. Każdy z nich w inny sposób naznaczony jest stratą i każdy ma własny powód, aby wziąć udział w poszukiwaniach na zboczach Ślęży – świętej góry Słowian. Ta podróż sprawi, iż będą oni musieli dotknąć tego, czego najbardziej unikają: osobistej straty i żałoby. Sposób, w jaki sobie poradzą, poprowadzi ich w kierunku wyzwolenia albo autodestrukcji.”
– mówi reżyserka Magdalena Ewa Pięta.