Duńczycy mogą się pochwalić nie tylko fantastycznymi dramatami czy kryminałami. Od kilku lat zaskakują również horrorami, które odbiegają od typowych produkcji tego gatunku. Karoline Lyngbye w swoim pełnometrażowym debiucie Superposition stwarza horror nieoczywisty, który intryguje, a zarazem chwyta mocno za gębę i nie puszcza aż do samego końca.
Wyobraźcie sobie małżeństwo pogrążone w kryzysie twórczym. Para postanawia opuścić Kopenhagę i przenieść się na kilka miesięcy do chaty w szwedzkim lesie. Miejsce ma być całkowicie odosobnione, bez żadnych innych ludzi w okolicy. Początkowa idylla gwałtownie przeradza się w koszmar. Spokój Stine i Teita jest zakłócany przez niepokojące zdarzenia, a po przeciwległej stronie jeziora pojawia się podejrzana rodzina. Pewnego dnia kobieta, idąc na spacer z kilkuletnim synem Nemo, traci chłopca z oczu. Zestresowana odnajduje go nad krawędzią przepaści. Dziecko zaczyna dziwne się zachowywać i nie rozpoznaje swoich rodziców.
Superposition mistrzowsko buduje napięcie i poczucie niepokoju. Malowniczy las, pozorne odosobnienie oraz podejrzani ludzie, którzy zdają się obserwować bohaterów. Do tego dochodzą trudne rozmowy Stine i Teita. Dość gwałtownie można się domyślić, iż ich małżeństwo nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się zdawać. Wraz z postępem fabuły coraz więcej kart zostaje wyrzuconych na stół, a emocje biorą górę nad rozumem. Poza tym sytuacja z Nemo pogarsza nerwową atmosferę. Chłopiec płacze, unika rodziców i twierdzi, iż Stine nie jest jego prawdziwą mamą.
Karoline Lyngbye gra na emocjach. Superposition nie jest typowym horrorem, który wystraszy głośniejszym efektem dźwiękowym czy nagłym pojawieniem się kogoś lub czegoś. Film jest raczej powolny, dużo w nim ciszy i przeciągających się kadrów z widokami. Zdecydowanie należy do produkcji, które przerażają mnie najbardziej, ponieważ skupia się przede wszystkim na ludzkiej psychice. Co interesujące nie brakuje tu również wątku sci-fi, ale to już zostawię niedopowiedziane, tak żeby każdy mógł się zaskoczyć podczas seansu. Duński horror wielokrotnie zwodzi na manowce i do ostatniej minuty nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania.
Superposition należy do filmów, które się kocha albo nienawidzi. Jestem przekonana, iż część widzów będzie nim zachwycona. Nie da się też ukryć, iż jego specyfika może nie przypaść wszystkim do gustu. Najłatwiej porównać go do klimatu produkcji typu Dark. Na uwagę zasługują również bohaterowie. Stine oraz Teit są trudni w odbiorze i zdecydowanie nie da się ich polubić. Najzwyczajniej w świecie są egoistycznymi bucami, którzy wbijają sobie nawzajem kolejne sztylety w plecy. Para nie wyszłaby tak naturalne oraz przekonująco w tych rolach, gdyby nie świetne aktorstwo. Zarówno Marie Bach Hansen jako Stine, jak i Mikkel Boe Følsgaard wcielający się w Teita, prześcigają się w zrażaniu do siebie widzów.
Duńska produkcja jest ciekawą alternatywą dla typowych, strasznych, halloweenowych filmów i na pewno pozostanie w głowie na dłużej niż tylko jeden wieczór.
Za udostępnienie filmu do recenzji dziękujemy polskiemu dystrybutorowi Mayfly