Karol Strasburger zaczynał jako aktor
Karol Strasburger, kiedy podjął się pracy przy teleturnieju "Familiada", miał już w show-biznesie bardzo ugruntowaną pozycję - jako aktor. Ukończył PWST w Warszawie, a w 1970 debiutował w serialu "Kolumbowie". Jego talent został doceniony bardzo szybko, a dziś jest znany z ról w "Nocach i dniach", "Wielkim Szu" czy "Polskich drogach".Reklama
Teleturniej TVP pojawił się na antenie jesienią 1994 roku. I choć dzisiaj większość widzów kojarzy go właśnie z "Familiadą", to nowa praca nie zamknęła mu ścieżki aktorskiej. W minionych dekadach zagrał w takich produkcjach jak "Klan", "Na Wspólnej", "Pierwsza miłość", "Kogel-mogel 4" i "M jak miłość". Mało tego, w "Pensjonacie nad rozlewiskiem" wcielił się w... samego siebie.
Początki Karola Strasburgera w "Familiadzie"
Choć teleturniej Strasburgera przeszedł ostatnio sporo zmian, to pewne rzeczy są w nim stałe. Tak przynajmniej wydaje się widzom, bo sam prowadzący dobrze pamięta, jak wyglądały początki pracy nad "Familiadą". O wszystkim opowiedział w wywiadzie udzielonym serwisowi Świat Gwiazd.
"Pamiętam początki. Pamiętam swoje wahania, swoje wątpliwości, jak długo wytrzymam, czy jak długo ze mną wytrzymają, bo to tak dwustronnie wtedy myślałem o tym. I nagle 30 lat, ile to się zdarzyło w moim życiu, ile się zdarzyło w kraju, w którym żyjemy, w świecie, który nas otacza. Strasznie dużo rzeczy się podziało i jednocześnie widzę, jak to wpłynęło na mnie, na moje zachowanie, na mój sposób rozmowy z ludźmi, prowadzenia tego programu, na moją psychikę, doświadczenie. Jestem innym człowiekiem zdecydowanie niż byłem" - wyznał Karol.
Strasburger sam przyznaje, iż jego początki były "fajne, aczkolwiek nieporadne". Wszystko przez to, iż nie wyklarował się jeszcze pełen obraz tego, jak powinien wyglądać program.
"Początki były bardzo mozolne, ponieważ wszyscy się zastanawiali, jak zacząć taki program - włącznie z tym iż pisano mi scenariusz tego, co mam powiedzieć i nawet, uwaga, pisano rodzinom, jak mają odpowiadać - czyli rodzaj promptera" - ujawnił prowadzący.
Karol Strasburger o byciu "królem sucharów"
Karol przyznał w wywiadzie, iż napisane wcześniej, gotowe teksty nie do końca mu pasowały. Dopiero po jakimś czasie pojawił się pomysł na dowcipy. Dziś są one już stałym elementem teleturnieju. Do tego stopnia, iż Straburger bywa nazywany "królem sucharów". Otwarcie przyznaje, iż dla niego jego żarty wcale nie są wyświechtane i wtórne.
"Ja się nie krępuję. Suchar to niby taki stary dowcip już powtarzany i nie wiedziałem, o co chodzi z tym sucharem początkowo, ale nie, to nie jest tak, iż to wszystko już było gdzieś powiedziane, zasłyszane. Suchary to takie dowcipy opowiadane wielokrotnie i powtarzane, ale może ktoś zna, ale ja nie znam. Ja nie wszystkie znam już od jakiegoś czasu, iż one funkcjonują. Dla mnie one są świeże. No i pewnie dla wszystkich jest tak, iż ktoś usłyszał, a ktoś nie słyszał. Tak jest ze wszystkim" - wyjaśnił.
Sam jest bardzo zadowolony z tego tytułu.
"Wydaje mi się, iż królem warto być czegokolwiek. Tak sobie myślę, iż lepiej być królem niż nie. [...] I król też ma trochę lepiej, bo ma tych, co są niżej od niego, prawda? No więc jak się śmieją, iż jestem królem sucharów, to zawsze odpowiadam: okej, przynajmniej czegoś jestem królem, a ty niczego" - podsumował.
A wy lubicie żarty Karola Strasburgera?
Zobacz materiał promocyjny partnera:Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Karol Strasburger otwarcie to wyznał ws. żony. Potwierdził doniesienia
TVP ogłosiła w sprawie programu Strasburgera. Trwa nabór
Mikołaj Roznerski jak Karol Strasburger. Zadziwił decyzją