Uwielbiam głos Marca Storace i jego twórczość z Krokus, ale pierwszy solowy album to wg mnie marna podróba tego co prezentował w Krokus. Ta płyta nie oferowała za wiele i świat o niej zapomniał. Teraz po 2 latach od wydania "live and let live" przyszedł czas na drugi album Marca Storace. Jest na pewno lepiej i choćby można odnieść wrażenie, iż ta płta mogła by się ukazać pod nazwą Krokus. Jest hard rockowo, jest oldscholowo, jest przebojowo. Nic więcej do szczęścia jest nie potrzebne.
Marc Storace to już weteran i mimo swoich lat wciąż brzmi tak samo dobrze. Ile kroć słychać jego głos to przypominają się stare dobre czasy Krokus, a choćby klimat płyt Ac/Dc. Drugi album solowy na pewno jest bardziej dopracowany i bardziej przebojowy. Samo brzmienie również bardziej zadziorne i bardziej drapieżne. Dopracowano również okładkę, które przyciąga uwagę i zapada w pamięci. Tym razem w końcu partie gitarowe potrafią poruszyć i zapaść w pamięci. Do ideału na pewno daleko, ale tym razem można czerpać euforia z odsłuchu i dobrze się przy tym bawić. Duet gitarowy Christen / Fevez stawia na klasyczne patenty i takie sprawdzone zagrywki. Dzięki temu płyta zyskuje i brzmi jak Krokus wersja 2.0.
12 utworów wypełnia płytę i daje nam to 42 minuty muzyki. Stary dobry Krokus z czasów "One Vice at Time" wybrzmiewa w przebojowym "Screaming Demon". Taki hard rock to ja kocham i do tego ten klimat lat 80. Cudo! Dalej mamy nieco stonowany "Rock this City" i tutaj band nieco zwalnia i stawia na klimat, na rockowy feeling. Pewne echa Def Leppard słychać w "Adrenaline" i to taki prosty, mało wymagający rock. Dużo klasycznego Ac/Dc znajdziemy w "Love thing Stealer" i to jest jeden z najlepszych utworów na płycie. Rasowy hit, który wpisuje się w styl do jakiego przyzwyczaił nas Marc na przestrzeni lat. Podobne emocje wywołuje pomysłowy "Thrill and a kiss" i tutaj główny motyw gitarowy i chwytliwy refren robi furorę. Płyta jest pełna hitów i "Hell yeah" też do nich należy. Warto też pochwalić za stonowany i taki koncertowy "Sirens". Na deser mamy balladę "Only Love can hurt like this" pokazuje, iż głos Marca też sprawdza się w takiej stylizacji. Solidna ballada, ale słyszało się lepsze.
Kto lubi twórczość Marca Storace, dokonania Krokus ten będzie zakochany w tej płycie. W sumie płyta skierowana do takiej grupy odbiorców i oczywiście miłośników hard rocka. "Crossfire" zmazuje porażkę debiutu i pokazuje iż Storace jest wciąż w formie. Płyta mogła by się ukazać pod szyldem Krokus.
Ocena : 7.5/10